piątek, 26 lipca 2013

*Epilog*

Pięć lat później...


*Livia
- Już za chwilę na naszej scenie pojawi się piątka chłopaków, która podbiła serca milionom nastolatek na całym świecie! Wiecie już o kim mowa? Tak? W takim razie zapraszam One Direction! - wykrzyczał prezenter. Po moim policzku spłynęła pojedyńcza łza wzruszenia. Oglądałam nagranie ostatniego koncertu chłopaków, to właśnie na nim ogłosili oficjalny koniec. 
- Znowu to oglądasz? - spytał mnie mój mąż, Zayn. Tak, pobraliśmy się, stało się to rok temu. 
- Jak tam Darcy? - zapytał dotykając mój okazałych rozmiarów brzuszek. Jestem w 8 miesiącu ciąży, spodziewamy się dziewczynki. Imię wymyślił oczywiście Harry, powiedział, że zawsze chciał mieć córkę o tym imieniu, a że do tej pory nie znalazł sobie nikogo na stałe, chciał, aby nasza nosiła to imię. 
- W porządku, ale kopy to daje niezłe... - stwierdziłam naburmuszona, na co Malik się cicho zaśmiał.
          Po naszym powrocie z Hawajów dużo się zmieniło, chłopaki aktywowali zespół i właściwie do mojego zajścia w ciąże regularnie koncertowali i wyjeżdżali w trasę, jednak, gdy Zayn dowiedział się o ciaży, stwierdził, że nadszedł już czas, aby to zakończyć. Chłopaki podzielili jego decyzję i w niedługim czasie ogłosili swój oficjalny koniec. 
          Liam ożenił się z Danielle i dorobili się dwójki ślicznych bliźniaków, mają już po dwa latka. Układa im się świetnie, zresztą, czy kiedykolwiek było inaczej? 
          Louis rok po naszym powrocie pobrał się z Eleanor i pomimo tego, że nadal nie mają dzieci, są bardzo szczęśliwi.
          Niall z Blair... Cóż tu niestety wydarzyła się smutna historia... Kilka tygodni po  naszym powrocie, do drzwi naszego domu zapukała policja. Zabrali Blair, została oskarżona o zabójstwo własnego dziecka, za pomocą trucizny. Jej sytuacja była beznadziejna, w sądzie przyznała się do winy. Niestety pomimo najlepszych adwokatów została skazana na 10 lat więzienia. Niall był wstrząśnięty, tak jak my wszyscy, a zwłaszcza Ci wszyscy, którzy nie wiedzieli o tym, co zrobiła Czarnowłosa. Długo zajęło nam pogodzenie się z tym wszystkim, niestety takie jest życie. Blair popełniła błąd i musiała za to zapłacić. Horan nie rozstał się z nią, obiecał, że poczeka, odwiedza ją regularnie i stara się jakoś trzymać, ale jest mu bardzo ciężko. Ostatnio podjeliśmy decyzję, że z nami zamieszka, to znaczy ze mną i Zayn'em. Dzięki temu będziemy mieli go na oku i razem z nami cierpliwie poczeka na koniec wyroku swojej dziewczyny.
          A Harry? Tak jak już wspomniałam obecnie jest sam. Był przez te lata z kilkoma dziewczynami, ale niestety z żadną nie udało mu się ułożyć życia na dłużej. Cały czas szuka 'tej jedynej'.

          Najważniejsze w tym wszystkim jest jednak to, że pomimo tylu kłótni, rozstań, powrotów, złamanych serc, teraz prawie każdemu z nas się ułożyło i co najważniejsze, nasza przyjaźń przetrwała. Mimo wszystko, mogę śmiało powiedzieć, że tak dobrze jak teraz, nie było jeszcze nigdy.


Koniec



          Zaskoczeni? Uwierzcie mi, ja też tego nie planowałam. Jednak pod poprzednim rozdziałem pojawiło się coś, co bardzo mnie zdenerwowało i po dłuższym zastanowieniu, postanowiłam, że skoro takie jest nastawienie pewnych osób, to najlepiej będzie, jeżeli zakończe to opowiadanie. Na moją korzyść poprzedni rozdział skończył się w takim momencie, że spokojnie mogłam napisać epilog, bez żadnych niedomówień. A propo, chodzi mi o komentarz zaznaczony czerwoną ramką.
          Nie mam na tym blogu tylu komentarzy... Otóż zaskoczę Cię kochanie, że były rozdziały, pod którymi miałam i 14, jednak ostatnio zauważyłam, że komentarzy jest coraz mniej, mimo, że z Was coraz więcej. Dowodem jest to, że z każdym rozdziałem dochodziło mi ostatnio około 400 wejść. Oczywiście, nie mówię, że mojego bloga czytało tyle osób, gdyż jest to niemożliwe, ale zróbmy małe rozeznanie. Nie zarządałam, ale poprosiłam, o 12 komentarzy. Uznałam, że jest to odpowiednia liczba, dlaczego? Już tłumaczę. Mam 15 obserwatorów, obserwator to osoba, która ma konto na bloggerze i chce, żeby na jej koncie wyświetlały się informacje z mojego bloga, więc teorytycznie (bo w praktyce komentarzy od obserwatorów miałam ok. 4 na rozdział) powinnam mieć już 15... Oprócz tego pod każdym rozdziałem miałam po mniej więcej 5-6 komentarzy od osób anonimowych, czyli już 21. No i do tego dochodzą osoby, których nie jestem w stanie policzyć, bo są to osoby niekomentujące. Poniekąd je rozumiem, ponieważ ja sama rzadko komentuję. Powodem jest to, że blogi czytam na telefonie, a na nim nie da się komentować... Tak więc tak naprawdę nie jestem w stanie określić, ile osób go czytało, ale za to jestem w 100% pewna, że 12 komentarzy to była całkowicie adekwatna liczba.
          
          I uwaga, pomimo  'obaw' tego anonimka, pierwszy komentarz został zamieszczony przez Oliwia Kaczorek 23 lipca 2013 20:44, a komentarz 13(!) przez Nessi2 < 325 lipca 2013 02:12. Co to znaczy? Ups, wystarczyło Wam niecałe dwa dni, także pozdrawiam Ci serdecznie DROGI ANONIMIE :*** A pozostałym serdecznie dziękuję, że w tak krótkim czasie daliście radę :)
 
          Tak więc napisałam Wam powód zakończenia tego bloga, nie będę Was dłużej zanudzać, więc teraz zapraszam na przyjemniejszą część, jaką jest podsumowanie. Na chwilę obecną kończę z (zaznaczone czerwoną linią na obrazku) 10 034 wyświetleniami, za co Wam ogromnie dziękuję, bo nie spodziewałam się aż tylu, 15 obserwatorami i 269 komentarzami. Dziękuję!!!

          Co jeszcze? Chciałam również podziękować ludziom, którzy nie mieszkają w Polsce, a czytają mojego bloga. Zaskoczyło mnię, że mój blog był czytany w Polsce, Stanach Zjednoczonych, Niemczech, Rosji, na Ukrainie, w Wielkiej Brytanii, Holandii, Albanii, Rumuni, na Białorusi. 

         
          Jest mi z tego powodu bardzo, bardzo miło i dziękuję tym osobom.



          Dziękuję każdemu, kto odwiedził mojego bloga (nie będę wymieniać poszczególnych osób, bo na pewno kogoś pominę i zrobi mu się przykro), każdemu, kto chociaż raz zostawił komentarz, każdemu, kto napisał do mnie na gadu-gadu (zwłaszcza Monice i Olivce), każdemu, kto gdziekolwiek zamieścił link, lub polecił mojego bloga, każdemu kto mnie nominował do róznych konkursów, mimo, że nie biorę w nich udziału, dziękuję każdemu, i za to, że to przeczytałaś/łeś też!


          Nie zostawiam Was jednak na zawsze, mam drugi blog, który zamierzam prowadzić, pierwszy rozdział jest prawie napisany, więc lada dzień powinien się pojawić, także wpadajcie, zapraszam serdecznie: http://i-want-to-live-a-normal-life.blogspot.com/



          Do zobaczenia!



         

wtorek, 23 lipca 2013

*Rozdział 7 (sezon II)*

- Kocham Cię. - szepnęłam Zayn'owi na ucho.
- Ja też Cię kocham. - odpowiedział i chwytając moją dłoń wprowadził mnie do naszego apartamentu.
- Uuuu idą nasze nocne gwiazdy. - zaśmiał się Niall, ale Zayn od razu rzucił mu ostżegawcze spojrzenie.
- Spokojnie, nie pozwoliłyśmy naszym mężczyznom Was podglądać, od razu jak zaczęło się coś między Wami dziać, zabrałyśmy ich z Blair do naszych pokoi. - uspokoiła nas Danielle.
- Dziękuję. - powiedziałam z uśmiechem zaciskając mocniej swoją dłoń na dłoni Zayna.
- A tak w ogóle to gratuluję i no jestem strasznie szczęśliwa, że Wam się udało! - powiedziała i nas przytuliła.
- My też jesteśmy z Was dumni. - powiedział Liam z Niallem i po chwili oni też się na nas rzucili. Byłam najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.


*Zayn

          Jestem szczęśliwy - tak, jestem. To niesamowite, jak jedna osoba może uszczęśliwić człowieka, osoba, której jeszcze niedawno starałem się unikać. Tak naprawdę nigdy tego nie chciałem, ale bałem się. Tak, dokładnie, słynny 'Bad Boy' się bał i to na dodatek dziewczyny. Cholernie ją kocham, ale bałem się zdrady. Jednak teraz cieszę się, cieszę się, że pokonałem to wszystko i znowu jesteśmy razem. Jedyne co mnie boli, to to, że przeze mnie musiała tyle cierpieć. Z drugiej strony, gdy widzę teraz jaka jest radosna, to sądzę, że było warto, naprawdę.

          Po śniadaniu postanowiliśmy, że wszyscy udamy się na plażę. Przechadzaliśmy się po gorącym piasku, kiedy poczułem, że Olivia kurczowo ścisnęła moję dłoń. Spojrzałem na nią ze zdziwieniem.
- Co jest?
- Zayn, czy Ty widzisz to co ja? - zapytała patrząć w przeciwnym do mojego kierunku, natychmiast moje oczy również powędrowały tam, gdzie jej i wtedy moje ciało zesztywniało. 

 Na jednym z tarasów drogich hoteli nad samą plażą, siedział nie kto inny, jak Harry. W pierwszej chwili nie wierzyłem własnym oczom, lecz po chwili postanowiłem, że musimy do niego iść.
- Chodźcie. - rzuciłem stanowczo. Przyjaciele od razu ruszyli razem ze mną. 
- Eghem... - odkrząknąłem na widok Lokatego. On podniósł głowę a na jego twarzy pojawił się przysłowiowy 'zmaz'.
- Co Wy tu robicie? Jak mnie znaleźliście? - pytał z szeroko otwartymi oczami. Na naszych twarzach pojawiło się małe zmieszanie.
- Wiesz Harry, właściwie, to my jesteśmy na wakacjach, nie celowo Cię tu spotkaliśmy... - wyjaśniłem, a  przez jego twarz przeleciał grymas.
- Ouhh.. Rozumiem, miło mi, nie powiem... - powiedział z sarkazmem.
- Hazza, no sorry, ale wyjechałeś nagle, ja miałem wypadek i co mieliśmy robić, nie mieliśmy pojęcia gdzie jesteś, Lou zostawił zespół, odwrócił się od nas! - odpowiedziałem z wyrzutem. Harry przybrał skruszoną minę i wyjaśnił nam, że o niczym nie wiedział.
- Przepraszam, serio, nie powinienem tak wyjeżdżać, cieszę się, że akurat się spotkaliśmy. - wyznał po parunastu minutach rozmowy.

          Po wspólnym obiedzie, postanowiliśmy pójść w końcu na plażę, bo przez spotkanie Hazzy nie zrobililiśmy tego. Styles postanowił zamieszkać z nami w hotelu, przy okazji dowiedział się, że jestem z Livką. Przyznam, że był w nie małym szoku.

- Hazza zostaw! - krzyczała Olivia, którą Styles pod moją nieuwagę porwał na ręcę i biegł w kierunku wody. Natychmiast ruszyłem 'na pomoc'.
- Nikt nie będzię porywał mojej kobiety bez mojego pozwolenia! - krzyknąłem i już po chwili zatopiłem Lokowatego pod wodą.
- Aaa topie się, topię się! - krzyczał dziewietnastolatek.
- I bardzo dobrze. to za karę. - odpowiedziałem, a po chwili puściłem go i złapałem w pasie wychodzącą z wody Olivię i ponownie wrzuciłem do wody. Nie obyło się od wyzwisk typu 'Zayn, Ty idioto' i tym podobne, ale za to ją kocham. W końcu przycisnąłem ją do siebie i tak jak w najromantyczniejszych filmach zacząłem całować na środku oceanu. Od razu wyczaiły nas te hieny (fotoreporterzy) i zepsuli ten moment robiąc 1871636 zdjęć.

*Jakiś czas później

          Od naszego przyjazdu minęło już 3 tygodnie. Jednak wakacje są długie, a my chcieliśmy je w pełni wykorzystać, a perspektywa spędzenia ich na tej wyspie jak najbardziej nam odpowiadała. Właśnie konsumowaliśmy przyrządzoną przez Liam'a i Danielle kolację, kiedy w pomieszczeniu rozległo się charakterystyczne 'ding dong'. Z miejsca pierwsza podniosła się Olivia i ruszyła ku drzwiom.
- Louis!? - krzyknęła po chwili, na co wszyscy wstaliśmy od stołu i natychmiast znaleźliśmy się na korytarzu koło wyjścia. Faktycznie, w drzwiach stał nie kto inny, jak roześmiany brunet z dobrze znaną nam brunetką. Nie, to nie była Miki.
Tomlinson odwrócił się do niej i kiwnął ręką, aby podeszła bliżej.
- Możemy wejść? - zapytał nieśmiało.
- Tak, pewnie! - odpowiedziała Livia. Już po chwili byli w środku. Na początku Tomlinson cieszył się jak głupi, z powodu Hazzy, otóż nie poinformopwaliśmy go, że go znaleźliśmy, nasz błąd. Potem Louis uroczyście przeprosził Livię, za słowa, które powiedział jej na odchodne, a następnie wszystkich, za odejście z zespołu.
- Dobrze, wybaczamy, rozumiemy, ale dlaczego jesteś z Eleanor? - zadałem pytanie, którego nikt się nie odważył zadać wcześniej. Brunet ciężko westchnął i zaczął wyjaśniać, że w końcu zauważył, że to Miki była prowokatorkom wszelkich kłótni z nami, a mało tego, to właśnie ona zarządała od niego odejścia z zespołu i namawiała do kariery solowej. On jednak zrozumiał, że nie tego chce, ponieważ jak to ujął, zespół jest dla niego najważniejszy, jednak ona nie zaakceptowała tego i rozstali się. Wtedy pojawiła się El. Ona zawsze wspierała zespół i nigdy nie powiedziała, żeby Tomlinson rozpoczął coś na własną rękę. Przeprosiła go za wszystko i od słowa do słowa zeszli się. Wtedy Eleanor podsunęła pomysł, żeby nas odwiedzili, bo widziała, jak Lou za nami tęskni i tak o to tym sposobem się tu znaleźli.
- Dziękujemy, że go tu przyprowadziłaś. - powiedział Harry i przytulił dziewczynę.
- Nie ma za co, naprawdę. I.. Chcę Was za wszystko przeprosić, za nie miłe słowa, za wszystko, bardzo się cieszę, że mogę być z Louisem i chciałabym żyć z Wami w zgodzie. - wyznała i nerwowo zagryzła wargę.
- Za to, że przyprowadziłaś nam tego pana - wskazałem na Lou. - nie moglibyśmy się na Ciebie gniewać. - dokończyłem i z uśmiechem przytuliłem dziewczynę. Wszyscy podzielali moje zdanie, dlatego już po chwili wszyscy usiedliśmy w salonie i zaczęliśmi wspólnie wspominać stare czasy.
Stopniowo doszło do tematu zespołu i wszyscy zgodnie postanowiliśmy, że One Direction zostanie wznowione od razu po naszym powrocie, który planowaliśmy z powodu przyjazdu 1/5 zespołu już jutro.





Witam Was z nowym rozdziałem, który jest z małym opóźnieniem, tak wiem. Nie jestem z niego w pełni zadowolona, ale jest on kluczowy,  ponieważ mimo swojej chaotyczności, sporo się w nim zmieniło.

I niestety teraz jest taka sprawa, wiem, że nigdy tego nie robiłam, bo uważałam, że to chamskie, ale niestety jestem zmuszona, zrozumcie :/
A więc:

12 komentarzy = nowy rozdział


Przepraszam.
          
          


czwartek, 11 lipca 2013

*Informacja*

Mam niestey złą wiadomość, a mianowicie, nie dodam rozdziału :( Dziś w nocy wyjeżdżam, a muszę jeszcze się naszykować i takie tam. Wracam w PRZYSZŁYM tygodniu w sobotę, więc rozdział pojawi się dopiero w następną niedzielę. Wiem, że liczyliście, że będzie jeszcze przed moim wyjazdem, ale uznałam, że lepiej napiszę jak wrócę na spokojnie, może jeszcze na wakacjach wpadną mi nowe pomysły, niż miałabym dziś napisać jakieś gówno na szybko, które nazwałabym rozdziałem. To nie miałoby sensu, chyba lepiej poczekać na coś lepszego, prawda?
Tak więc przepraszam i do zobaczenia <3

A na zakończenie macie jeszcze naszych pięciu przystojniaków <333


I powiedzcie mi, że oni są normalni hahah =]

niedziela, 7 lipca 2013

*Rozdział 6 (sezon II)*

- Znowu to robisz... Ile jeszcze razy mnie tak zostawisz? Zastanów się, co powiedziałeś przed chwilą, a co robisz teraz.. Niszczysz mnie Zayn. Przez ten cały czas odrywasz mi po kawałku serca. Kocham Cię całą sobą, a Ty ciągle dajesz mi nadzieję, że już będzie dobrze, a potem tak po prostu zmieniasz zdanie. Może masz rację, nie rozumiem tego, ale w takim razie wytłumacz mi, wytłumacz mi, dlaczego moja miłość do Ciebie musi tak boleć, dlaczego przez Ciebie, muszę wylewać codziennie w poduszkę hektolitry łez? Chciałeś zemsty? Oj uwierz mi, że już dawno jej dokonałeś, teraz po prostu rozpierdalasz mnie od środka, czuję się, jakbyś miał guzik do bomby, która jest we mnie i w każdym momencie możesz go nacisnąć i po prostu mnie zniszczysz, zresztą już to zrobiłeś. Zrobiłeś to przed chwilą, zrobiłeś to wczoraj, robisz to codziennie. Codziennie wybucha we mnie kolejna bomba, ale wiesz co? Ja kolejnej bomby już nie zniosę, więc jeżeli masz w sobie choć odrobinę uczuć, to przestań mnie wreszcie ranić i po prostu zniknij, albo zostaw mnnie w spokoju, bo na to, żebyś mnie pokochał nie ma już żadnych szans. - wyznałam nie zwracając uwagi na strumienie łez spływające po mojej twarzy. Spojrzałam na niego. Patrzył na mnie z taką pustką, z takim smutkiem, żalem. Ale to nic już nie zmieni. Ja chcę mieć sprawę jasną. Z mojej strony to wszystko, teraz jego kolej. Mam nadzieję, że nie będzie mnie już ranił. Niech pieprzą się wszyscy, którzy powiedzieli kiedykolwiek, że miłość jest najpiękniejszą rzeczą w życiu człowieka, bo ja jestem dowodem idealnym na to, że to zwykłe kłamstwa.
Odwróciłam się i skuliłam się w kącie balkonu. On zrobił to samo z drugim kątem.





*Livia
Na dworze zrobiło się już ciemno, a powietrze stało się chłodne. Miałam na sobie tylko zwiewną, białą sukienkę na ramiączkach, więc na moim ciele pojawiła się gęsia skórka. Zauważyłam, że szanowny pan Malik raczył wstać ze swojego miejsca i usiadł obok mnie nie zostawiając między nami żadnej wolnej przestrzeni. Co chwila otwierał usta próbując coś powiedzieć, jednak po chwili rezygnował i znów je zamykał. Zrobił to conajmniej pięć razy. Poczułam kolejny podmuch wiatru, a moje ciało się zatrzęsło. Reakcja była natychmiastowa. Na moich ramionach od razu znalazła się jego niebieska bejsbolówka.
- Po co właściwie tu przyszedłeś, co? Dałeś mi bluzę, nie wiem zaraz znowu będziesz się do mnie przystawiał, a potem zmienisz zdanie? - zapytałam łamiącym głosem i rzuciłam mu złowrogie spojrzenie. Usłyszałam głośne westchnięcie. Chwycił moją dłoń mocno ściskając i zaplątując swoje palce na moich i zaczął mówić.
- Nie wiem od czego zacząć.. Nie wiedziałem, że ta rozmowa będzie taka trudna.. Na początek chce Ci powiedzieć, że nigdy nie chciałem Cię zranić, to wszystko mnie przerosło. Dobra, muszę to powiedzieć, kocham Cie, pewnie nie za bardzo w to wierzysz, ale nie przestałem nawet na chwilę. - wyznał.
- To wszystko? - zapytałam, bo mimo wszystko takie wyjaśnienia mnie nie zaspokoiły.
- Nie, nie.. Chce Ci to wyjaśnisz, posłuchasz mnie? - zapytał z nadzieją w oczach. Patrzył na mnie tak inaczej niż zwykle, był szczęśliwy, wreszcie nie widziałam tej złości, niepewności, był tego wszystkiego pewny, pewny, że mnie kocha?
- Czekam na to Zayn. Ale błagam Cię, pomyśl, zanim cokolwiek powiesz. - powiedziałam zdecydowanie.
- Odkąd tylko się tu pojawiłaś, wiedziałem, że nie zamierzam być tylko Twoim przyjacielem, chciałem Cię kochać, być z Tobą, być tylko dla Ciebie. Zresztą sama pamiętasz jaki byłem dla Ciebie na początku. Byłem szczęśliwy, kiedy wreszcie byliśmy razem, ale wtedy.. Wtedy zrobiłaś to co zrobiłaś. Nienawidziłem Cię za to, ale jednocześnie nie przestałem darzyć Cię mocnym uczuciem. Przez ten krótki czas zdążyłem Cię pokochać. Wtedy sam nie wiedziałem co mam zrobić. Chciałem się na Tobie zemścić, a potem wybaczyć? Tak, chyba tak chciałem, ale zawsze gdy mówiłem sobie 'ona się zmieniła, żałuje tego, teraz Twoja kolej, wróć do niej', dochodziło do zbliżenia i znowu w mojej głowie pojawiało się 3759402817 obaw, że znowu to zrobisz, że Harry będzie zawsze dla Ciebie kimś ważnym, ba, w końcu byłaś z nim po tym, jak zerwaliśmy. Olivia, Ty nie wiesz jak ja chciałem Ci wszystko zapomnieć, ale nie mogłem, coś mnie blokowało, jestem rozdarty, bo nie chcę Cie przecież ranić, kocham Cię, a mimo to zadałem Ci tyle bólu, powiedziałem Ci tyle 'miłych słów', a Ty dalej byłaś, nie zniechęcałaś się, potem Hazza wyjechał, niby droga wolna dla mnie, ale ja ciągle nie mogłem się przełamać, jeszcze mój wypadek, myślisz, że po co ja udawałem? Nie mogłem już dłużej wytrzymać bez Twoich pocałunków, bez Twojego dotyku, chciałem byś była blisko, Ty też cierpiałaś, widziałem to, chciałaś mi wszystko powiedzieć i powiedziałaś, a ja wciąż tego nie doceniałem, wciąż raniłem. I przedwczoraj, gdy już myślałem, że znów będziemy razem, znowu wróciły złe wspomienia i nie  dałem rady. Ale ja nie chce bez Ciebie, teraz jestem pewien.. To co nie dawno powiedziałaś Livia.. Ja Cie tak przepraszam, nie zdawałem sobie sprawy, że aż tak Cię to boli. Chcę być z Tobą, dawać Ci szczęście, choć wiem, że już może być za późno. Nie wiem, co w tej chwili czujesz, ale na pewno nie chciałem doprowadzić Cię do takiego stanu. Kocham Cię bardzo... Naprawdę. Wierzysz mi? - spytał z nadzieją. Otarłam łzy wzruszenia, które mimowolnie leciały z moich oczu, jak oszalałe i po chwili namysłu odpowiedziałam.
- Ja Ci wierzę... To co powiedziałeś... To było naprawdę piękne, takie szczere, prawdziwe, ja też nie wiedziałam co czujesz, nigdy Cię nie zranię, musisz mi zaufać. Ja chcę być z Tobą, ale musisz mi obiecać, że teraz w tym momencie wszystko sobie wybaczamy i nie będziemy wracać do przeszłości, obiecujesz?
- Obiecuję. - powiedział ocierając moje łzy, które jak na złość nie chciały przestać lecieć i posłał mi najpiękniejszy uśmiech świata. Na ten widok i moje kąciki uniosły się ku górze. Nie mogę jeszcze w to uwierzyć, że niby teraz ma być już dobrze? Chyba na to wygląda.
- No już, nie patrz tak na mnie, pocałuj mnie w końcu! - jęknął prosząco Mulat ukazując swoje białe ząbki.
- Najpierw musisz mnie złapać. - rzuciłam chytrze i szybko wstałam z miejsca i zaczęłam uciekać przed Malikiem, który z lekkiem pomrukiem niezadowolenia zaczął mnie gonić. Zwinnie wymykałam mu się z rąk przez dobre 5 minut, gdy bezszczelnie zagonił mnie do rogu i zagrodził drogę. Oparł ręcę o ścianę jedną z prawej strony mojego ciała, a drugą po lewej stronie. Pochylił się nade mną i dotknął swoim nosem mojego.
- I co teraz, hym? - spytał zwycięskim głosem.
- Teraz jestem tylko Twoja. - powiedziałam nieświadomie zagryzając dolną wargę. Jego ręce powędrowały na moją talię i docisnęły moje ciało do jego. Zawinęłam ręce na jego szyji i  po chwili droczenia się z nim, pozwoliłam, aby jego usta znalazły się na moich. Całowaliśmy się bardzo łapczywie, jego ręce przeniosły się pod moje podśladki, a następnie szybkim ruchem uniosły mnie do góry i posadziły na barierce. Oplotłam go nogami  w pasie i rozchyliłam usta pozwalając, aby język Zayna się w nich znalazł. Już po chwili toczyliśmy wojnę o dominację. Przenieśliśmy się na ziemię, jako że to było bezpieczniejsze miejsce niż barierka i kontynuowaliśmy swoje poczynania. Oderwałam się od niego na chwilę, aby złamać oddech, a on w tym czasie zdjął ze mnie swoją bluzę i włożył swoje ręce pod moją sukienkę. Czułam jego dotyk w każdym miejscu, co sprawiało mi dużą przyjemość. Wyjęłam jego ręce i zdjęłam z niego koszulkę. Zrozumiał, co ma robić, bo już po chwili byłam w samej bieliźnie, zresztą tak samo jak on. Po kolejnej chwili byliśmy zupełnie nadzy, a Zayn całował dosłownie każdą część mojego ciała. Chciał już we mnie wejść, ale zatrzymałam go.
- Nie chcesz tego? - zapytał poważnie.
- Chcę, tylko bo ja um.. jestem dziewicą... - wyznałam zawstydzona
- Jak to, ale przecież Harry.. To wy nie...? - spytał zdziwiony.
- Nie... Z Harrym tylko się całowałam. - przyznałam, a na twarzy Malika pojawił się ogromny uśmiech.
- To dużo zmienia. - powiedział.
- Możemy kontynuować to co zaczęliśmy? - powiedziałam nieśmiało.
- Hej, nie masz się czego wstydzić. Jestem, dumny z tego, że będę Twoim pierwszym i mam nadzieję ostatnim chłopakiem w tych sprawach. - powiedział, a widząc mój uśmiech, wpił się w moje usta, a następnie całował moje ciało z jeszcze większym uczuciem. W końcu we mnie wszedł, był bardzo delikatny i cały czas spoglądał na mnie, chcąc się upewnić, że nie robi nic, co sprawia mi ból. Stopniowo poruszał się szybciej i szybciej, sprawiając mi, jak i sobie przyjemność. Po wszystkim posadził mnie na sobie okrakiem i przytulił do swojego ciepłego ciała. Obydwoje głośno oddychaliśmy.
- Dziękuję. - powiedziałam.
- Nie masz za co, byłaś wspaniała, to ja Ci dziękuję kochanie. - powiedział i pocałował mnie czule w czoło. Siedzieliśmy tak przytuleni jakąś godzinę, gdy zorientowałam się, że jest już jasno i zapewne niedługo wrócą nasi przyjaciele.
- Lepiej się ubierzmy. - zauważyłam.
- Masz rację. - odpowiedział Zayn z lekkim rumieńcem.
- Nie mogę uwierzyć, że zrobiliśmy to na balkonie. - przyznałam.
- W sumie, to każdy mógł nas zobaczyć. - odpowiedział Malik.
- Ej! - powiedziałam urażona.
- Żartuję przecież, a swoją drogą pięknie wyglądasz. - powiedział uśmiechając się słodko.
- Przecież jestem naga. - zauważyłam zdziwiona.
- No właśnie. - odpowiedział uroczo.
- Ty zboczeńcu! - rzuciłam oskarżycielsko, po czym obydwoje ze śmiechem zaczeliśmy się ubierać. Gdy już to zrobiliśmy, na balkonie pojawiła się Blair z dziwnym wyrazem twarzy.
- Udana noc prawda? - zapytała chichocząc.
- Co masz na myśli? - zapytałam czerwieniąc się na myśl o tym, co się działo.
- Hym... Jakby to powiedzieć, byliśmy cały czas w domu, no i nie narzekaliśmy na widoki. - powiedziała po czym wybuchła niepohamowanym śmiechem. W tym momencie jedyne, czego chciałam, to zapadnięcie się pod ziemię, ale w tym momencie przyszedł do mnie mój ukochany i  przytulił mnie, a następnie muskając moje ucho szepnął:
- Jestem pewiem, że zazdroszczą nam takiej nocy, a mi takiej kobiety jak Ty.
- Kocham Cię. - szepnęłam.
- Ja też Cię kocham. - odpowiedział i chwytając moją dłoń wprowadził mnie do naszego apartamentu.
- Uuuu idą nasze nocne gwiazdy. - zaśmiał się Niall, ale Zayn od razu rzucił mu ostżegawcze spojrzenie.
- Spokojnie, nie pozwoliłyśmy naszym mężczyznom Was podglądać, od razu jak zaczęło się coś między Wami dziać, zabrałyśmy ich z Blair do naszych pokoi. - uspokoiła nas Danielle.
- Dziękuję. - powiedziałam z uśmiechem zaciskając mocniej swoją dłoń na dłoni Zayna.
- A tak w ogóle to gratuluję i no jestem strasznie szczęśliwa, że Wam się udało! - powiedziała i nas przytuliła.
- My też jesteśmy z Was dumni. - powiedział Liam z Niallem i po chwili oni też się na nas rzucili. Byłam najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.





Cześć Wam. Nie wiem, jak Wam, ale mi się ten rozdział strasznie podoba, jedyne co, to przepraszam Was, ale nie umiem opisywać scen erotycznych, a poza tym nie chciałam tego jakoś dokładnie opisywać, żeby nie zrobi z tego rozdziału +18. Mam nadzieję, że jesteście szczęśliwi, że do siebie wrócili, bo ja strasznie się cieszę (tak wiem, to moje opowiadanie i to ja ich ze sobą znowu spyknęłam). Oczywiście akcja się na tym nie zakończy, ponieważ musi się jeszcze sporo rzeczy powyjaśniać, w każdym razie dziękuję Wam za wszystko i przepraszam, że dopiero teraz, ale dopiero dziś wróciłam (:
Jeszcze jedna sprawa, pamiętacie tego bloga?
http://i-want-to-live-a-normal-life.blogspot.com/
Postanowiłam, że będę go pisać, ponieważ mam na niego pomysł, a są wakację, więc czas się znajdzie, niestety nie w tym, ale w przyszłym tygodniu znowu wyjeżdżam, tym razem z rodziną na tydzień, ale przed tym postaram się dodać chociaż na tym blogu jakiś rozdział.
Kolejna sprawa, pod poprzednim rozdziałem, jakaś dziewczyna w komentarzu napisała zapowiedź swojego bloga i link do niego. Było tam tylko to, żadnej opini o rozdziale. Od razu usunęłam ten kometarz i będę tak robiła zawsze, bo mój blog to nie jest miejsce na jakieś reklamy. Oczywiście nie mam nic za złe osobom, które czytają mojego bloga, a w swoim komentarzu pod opinią, zostawią link do siebie, bo ja nawet wchodzę w ich blogi, ale takie coś, że ktoś nawet nie przeczytał nigdy zdania na moim blogu, tylko chamsko się zareklamował, będę od razu usuwać. Poprostu sobie tego nie życzę.

W każdym razie dziękuję wszystkim moim kochanym czytelnikom, którzy naprawdę czytają moje bloga i proszę, żeby nie zapomnieli skomentować również tego rozdziału, bo jest to dla mnie naprawdę bardzo ważne c:

*Przepraszam za ewentualne błędy.

piątek, 28 czerwca 2013

*Rozdział 5 (sezon II)*

- Zapomnimy? Co Ty gadasz? To co właściwie dla Ciebie było? Zabawa? - mówiłam coraz głośniejszym głosem, mając świadomość, że wszyscy słyszą. Dobrze, że byliśmy w prywatnym samolocie.
- Powiedzmy, że chwila słabości. - powiedział, na co dostał ode mnie silne uderzenie w twarz. Byłam straznie zdenerwowana, czułam, że robię się czerwona ze złości. Om patrzył tylko niewzruszony.
- Chwila słabości?! Żartujesz sobie?! Wiesz co, to jak następnym razem będziesz miał taką chwilę słabości, to idź do klubu, wynajmnij dziwkę i idź się z nią pieprzyć, a mnie zostaw w spokoju i przestań mi robić nadzieję! - wykrzyczłam ze łzami, zabrałam rzeczy i szybko pobiegłam na najdalsze miejsce, położyłam się na odydwu siedzieniach i dałam upust wszystkim emocjom poprzez gęsto spływające łzy. Byłam strasznie zraniona, nikt mnie tak jeszcze nie potraktował, to strasznie bolało. Słyszałam jakieś głosy, ale w tym momencie nic do mnie nie dochodziło.


~*~

*Livia
- Olivia, wstawaj, już jesteśmy! - usłyszałam wołanie, a następnie poczułam mocne szturchnięcia. Podniosłam się z jakże wygodnych siedzeń samolotowych i spojrzałam zaspanymi oczami na radosną twarz Blair. Chwyciłam się ręką za mocno obolałą głowę i zabierając swoje rzeczy, wyszłam razem z innymi z samolotu. Jeżeli chodzi o to co si wydarzyło, to wczoraj wszystko przemyślałam. Postanowiłam, że jeżeli Zayn naprawdę tego chce, to nie będę mu wchodziła w drogę. Przyjechałam tu, żeby odpocząć, więc nie zamierzam się na pewno nad sobą użalać. Co ma być to będzie.

~*~

- To jest nasz hotel? - zapytałam z podziwem patrząc na baseny, bary i całe podwórko hotelu. Po obejściu go dookoła, udaliśmy się do drzwi głównych, nad którymi widniał ogromny, złoty napis 'Hotel Hilton', a pod nim pięć złotych gwiazdek. No no, Horan się naprawdę postarał.
Udaliśmy się do recepcji, po klucz do pokoju. Wszyscy mieliśmy wspólny apartament, który był rozdzielony na trzy oddzielne pokoje. W każdym po jednym, dużym dwuosobowym łóżku, Rozłożenie było oczywiste: Liam z Danielle, Blair z Niallem i ja z Zaynem. Dlaczego tak? Otóże Horan po sytuacji, jaką widzieli z nami w salonie, uznał, że jesteśmy znowu razem i zamówił nam wspólne łóżko. Nie chcieliśmy już robić problemu, no bo w końcu przecież się nie zjemy... Raczej.
Nasz apartamet znajdował się na ostatnim, trzydziestym piętrze i posiadał niewielki, ale uroczy balkon. Po wjechaniu windą, każdy  rozdzielił się do przydzielonych pokoji. Ja uczyniłam to samo. W środku był już Zayn.
- Spię od strony okna. - zaznaczyłam przy wejściu. 
- Nie, ja tam śpię, byłem tu pierwszy. - powiedział spokojnie Malik, ale kłótnia wisiała w powietrzu.
- A wiesz co, już mi się odechciało tej strony. Weż sobie ją. Tylko mam jeszcze prośbę. Nie przyprowadzaj z łaski swojej żadnych lasek na noc. - syknęłam zła. Zayn zrobił zdziwioną minę, jednak po chwili pewnie odpowiedział.

- No przestań, nie bez powodu mam przecież pokój z Tobą. - rzucił złośliwie.
- Nie jestem Twoją dziwką, rozumiesz?! I nie obchodzi mnie, czy powiedziałeś to dla żartów czy nie, po prostu nie życzę sobie takiego traktowania, a jeżeli nie zamierzasz tego zmieniać, to możesz się stąd wynosić już teraz! - krzyknęłam.
- Ej ej ej, przestańcie się drzeć, słychać Was w całym hotelu! - zdenerwował się Horan. W tym momencie Blair szepnęła mu coś na ucho, a on tylko przytaknął i wyszli obydwoje. Czułam, że atmosfera jest napięta, więc zabrałam paczkę papierosów i wyszłam na balkon. Był już wieczór. Widok był śliczny: ocean, plaża, bawiący się ludzie, zakochane pary... Ech jak ja im zazdroszczę tego szczęścia.. Odpaliłam papierosa i powoli zaciągałam się dymem.


- Po co mnie wołałaś? - wyrwał mnie z przemyśleń suchy głos Mulata.
- Ja Cie nie wołałam. - odpowiedziałam zdziwiona. Odruchowo spojrzęliśmy w stronę drzwi, tam stała już Blair.

- Tak więc, dopóki się nie pogodzicie, to będziecie tu siedzieć, my idziemy na imprezę, a i macie tu jakieś jedzenie, pa. - powiedziała rzucając nam jakiś koszyk i szybko zamknęłą drzwi na klucz. To to świetnie.
- I widzisz co zrobiłaś? - zapytał zły Mulat.
- Serio? Nawet o to będziesz mnie obwiniać? Zresztą, czego ja się po Tobie mogę spodziewać... Jesteś okropny Zayn, wiesz? Dobrze, rozumiem, zdradziłam Cię, ale czy to znaczy, że teraz do końca życia będziesz mnie traktować, jak bezuczuciową dziwkę, którą można tylko wykorzystać, a następnie wyrzywać się i obrażać? - spytałam z wyrzutem. Po raz pierwszy zdecydowałam się na taką szczerość. Zayn najwyraźniej nie takiej odpowiedzi się spodziewał, bo nic nie odpowiadał, a jego twarz wyrażała zdziwienie.
- Naprawdę tak to wszystko odbierasz? - zapytał po dłuższej chwili ciszy.
- Tak, dokładnie tak. - odpowiedziałam stanowczo.
- Nie wiem co mam Ci teraz powiedzieć, to wszystko wymknęło się spod kontroli. - powiedział.
- Wszystko, czyli co?
- Ta sytuacja, moje uczucia, Ty, zespół. To nie miało tak być. Chciałem się zemścić, ale z drugiej strony chciałem, żeby było jak dawniej, ale potem ta sytuacja z Perrie... PRzepraszam, że Ci nie uwierzyłem od razu. - wyznał.
- Nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy. - powiedziałam, po czym rzuciłam mu się w objęcia. Po chwili zaczęłam go namiętnie całować. Po chwili on również zaczął odwzajemniać pocałunek. Już myślałam, że jego słowo znaczą to, że chce, żeby naprawdę było jak dawniej, ale on nagle oderwał się ode mnie.
- Nie mogę. - szepnął ze smutkiem. Napełniło mnie wtedy okropnie uczucie. Żal zalał całe moje ciało. Postanowiłam powiedzieć wszystko, co czuję. Teraz nie mam już nic do starcenia.
- Znowu to robisz... Ile jeszcze razy mnie tak zostawisz? Zastanów się, co powiedziałeś przed chwilą, a co robisz teraz.. Niszczysz mnie Zayn. Przez ten cały czas odrywasz mi po kawałku serca. Kocham Cię całą sobą, a Ty ciągle dajesz mi nadzieję, że już będzie dobrze, a potem tak po prostu zmieniasz zdanie. Może masz rację, nie rozumiem tego, ale w takim razie wytłumacz mi, wytłumacz mi, dlaczego moja miłość do Ciebie musi tak boleć, dlaczego przez Ciebie, muszę wylewać codziennie w poduszkę hektolitry łez? Chciałeś zemsty? Oj uwierz mi, że już dawno jej dokonałeś, teraz po prostu rozpierdalasz mnie od środka, czuję się, jakbyś miał guzik do bomby, która jest we mnie i w każdym momencie możesz go nacisnąć i po prostu mnie zniszczysz, zresztą już to zrobiłeś. Zrobiłeś to przed chwilą, zrobiłeś to wczoraj, robisz to codziennie. Codziennie wybucha we mnie kolejna bomba, ale wiesz co? Ja kolejnej bomby już nie zniosę, więc jeżeli masz w sobie choć odrobinę uczuć, to przestań mnie wreszcie ranić i po prostu zniknij, albo zostaw mnnie w spokoju, bo na to, żebyś mnie pokochał nie ma już żadnych szans. - wyznałam nie zwracając uwagi na strumienie łez spływające po mojej twarzy. Spojrzałam na niego. Patrzył na mnie z taką pustką, z takim smutkiem, żalem. Ale to nic już nie zmieni. Ja chcę mieć sprawę jasną. Z mojej strony to wszystko, teraz jego kolej. Mam nadzieję, że nie będzie mnie już ranił. Niech pieprzą się wszyscy, którzy powiedzieli kiedykolwiek, że miłość jest najpiękniejszą rzeczą w życiu człowieka, bo ja jestem dowodem idealnym na to, że to zwykłe kłamstwa.
Odwróciłam się i skuliłam się w kącie balkonu. On zrobił to samo z drugim kątem.



'Gdy nie otrzymamy miłości,jesteśy zranieni.
Gdy nie dajemy miłości,okaleczamy.
'





Przyznam szczerze, że płakałam pisząc ten rozdział, no cóż nie należy on do wesołych. W następnym będzie oczywiście ciąg dalszy i obiecuje, że będzie ciekawy, mam nadzieję, że może dzięki następnemu trochę zrozumiecie Zayna, bo jego zachowanie nie jest przecież bez przyczyny. Ja na przykład świetnie go rozumiem.
Pytaliście się co z Harry'm. Nie bójcie się, wróci. Ja mam wszystko zaplanowane, już nie długo znów zawita w moim blogu (:
Ktoś pytał, czy będę dodawać rozdziały częściej w wakacje. Owszem, będę, ale nie wtedy, gdy gdzieś wyjadę. Niestety w przyszłym tygodniu taka sytuacja będzie, ponieważ jadę do babci, oczywiście będę odwiedzać bloga, ale nie będę miała czasu napisać rozdziału, bo nie jadę tam sama (: Także niestety następny rozdział pojawi się najwcześniej w następny piątek, ale w nocy.
W tym czasie komentujcie, ale kochani, okażcie więcej wyrozumiałości dla Malika, ja osobiście go uwielbiam <3
Dziękuję, że dodajecie się do obserwatorów, że komentujecie, że Was przybywa i mam nadzieję, że ten rozdział też ocenicie. Jak myślicie, co Wasza Weronika wymyśli w kolejnych rozdziałach? C:

Btw wiem, że krótki i mogły być błędy oraz literówki, ale nie sprawdzałam, chciałam szybko dodać, bo wiem, że czekacie  :33




poniedziałek, 24 czerwca 2013

*Rozdział 4 (sezon II)*

Dawno tak dobrze się razem nie bawiliśmy. Zauważyłam, że chłopak mi się przygląda, więc również się na niego spojrzałam i uśmiechnęłam. On jednak zaczął się do mnie przybliżać...


*Livia
Czułam jego przyśpieszony oddech na mojej twarzy. Delikatnie odchyliłam się do tyłu i przymknęłam oczy. I wtedy to się stało. Poczułam jak jego miękkie wargi delikatnie dotykają moje. Mimowolnie zadrżałam. Tyle na to czekałam. Od razu zaczęłam odwzajemniać pocałunek, a już po chwili wplotłam palce w jego bujne czarne włosy. Z sekundy na sekunde pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny, rozchyliłam usta pozwalając tym samym, aby język Zayna wsunął się do moich ust. Zaczęliśmy walczyć o dominacje. Co jakiś czas ciągnęłam go za włosy, natomiast jego ręce bładziły pod moją koszulką. Oplotłam go nogami w pasie i zwinnym ruchem przekręciłam się tak, że leżałam na nim okrakiem i obdarowywałam coraz to gorętszymi pocałunkami. W końcu pozbawił mnie koszulki, a następnie zaczął majstrować przy zapięciu od stanika, niestety wtedy stało się coś, czego się nie spodziewaliśmy.
- Yyyy przepraszam? - powiedział Liam z otwartą ze zdziwienia buzią. Za nim stała Danielle, której mina była bardzo podobna.
- To nie to co myślicie, to znaczy yy.. ee no my, no wiecie, no ten idę spać. - wydukałam, po czym z burakiem na twarzy zeszłam z równie zawstydzonego Mulata i zebrałam z dywanu moją bluzkę. Po chwili Malik również wstał i udał się w kierunku schodów delikatnie chichocząc pod nosem. Szybko pomknęłam za nim i niby przypadkowo szłam koło niego. Niestety nic nie zrobił, oboje udaliśmy się do swoich pokoi, jednak ja miałam w głowie jeszcze jednek chtry plan. Szybko chwyciłam pudełko z papierosami i zapalniczkę, a następnie pobiegłam na balkon, który dziele z Mulatem. Kiedy weszłam kąciki moich ust uniosły się ku górze. Ach jak ja go dobrze znam, już tam stał i palił. Kiedy mnie zobaczył mocno zaciągnął się szlugiem, a następnie pociągnął mnie do siebie za rękę i wpił się w moje rozgrzane od poprzednich pocałunków wargi, wpuszczając tym samym dym do moich ust.




Po chwili oderwał ode mnie usta i mocno do siebie przytulił całując moją głowę.
- Dobranoc. - szepnął i oddalił się w drzwiach swojego pokoju. Zrobiłam to samo.

~*~

- Możecie się ruszyć, zaraz się spóźnimy no! - krzyczałam na chłopaków, którzy jak zwykle wstali za późno, zresztą Blair wcale nie była od nich lepsza, tylko Danielle wstała razem ze mną i pomogła mi naszykować śniadanie,zrobić kanapki na drogę i takie tam.
- No już idzimy, nie drzyj się kobieto! - burknął obrażonym głosem Niall. Podeszłam do niego i pstryknęłam palcami w ucho.
- No już nie obrażaj się. - powiedziałam i go przytuliłam.
- Yhym. - odkrząknęła Blair, na co wszyscy się zaśmiali.
- Ty też chodź. - uśmiechął się blondynek.
- Dobra starczy tego przytulania, taksówka po nas przyjechała. - zarządziła Danielle, a my tylko skinęliśmy główami i zabierając ze sobą torby ruszyliśmy do auta.

~*~

Na lotnisku było bardzo mało ludzi, zdziwiły mnie to. Po raz pierwszy widziałam go w takiej odsłonie. Wreszcie zobaczyłam jak oono właściwie wygląda.



                                                                                     



Pewnie 'podziwiałabym' je dłużej, ale w głośnikach rozbrzmiał miły głos informujący, że pasażerowie prywatnego samolotu (tu wypowiedziała jakąś nazwę, której nie umiem powtórzyć) są proszeni tu i tu.
Już po chwili byliśmy na odpowiednim miejscu i po kontroli i zapakowaniu bagaży udaliśmy się do środka samolotu. Miejsc było sporo, ale woleliśmy usiąść, że tak powiem w kupie. Ponieważ miejsca były podzielone po dwie osoby, to Niall usiadł z Blair, Liam z Danielle, a mi został Zayn. Pomyślałam, że po wczorajszym wieczorze będzie to idealne wyjście, jednak kiedy tylko się dosiadłam, on wsadził słuchawki w uszy i odwrócił głowę w stronę okna. Zrobiło mi się jakoś dziwnie, nie wiedziałam co mam zrobić. W pierwszej chwili miałam to zignorować, ale wolałam załatwić to tu i teraz.
- Yyy Zayn? - powiedziałam szturchając go w ramię. Za pierwszym razem się nie ruszył, ale panęłam go drugi raz, lecz o wiele mocniej i poskutkowało.
- Ała! - pisnął zły.
- Trzeba było nie udawać głuchego. - odburknęłam zirytowana.
- O co Ci znowu chodzi? - zapytał zdziwiony.
- Mi?! To może Ty m powiedz, co Ty w ogóle robisz. Wczoraj wydawało mi się, że... - zaczęłam z uśmiechem na myśl o tym, co było wzoraj.
- To źle Ci się wydawało. Przemyślałem wszystko i lepiej będzie, jak o tym zapomnimy. - powiedział z powagą.
- Zapomnimy? Co Ty gadasz? To co właściwie dla Ciebie było? Zabawa? - mówiłam coraz głośniejszym głosem, mając świadomość, że wszyscy słyszą. Dobrze, że byliśmy w prywatnym samolocie.
- Powiedzmy, że chwila słabości. - powiedział, na co dostał ode mnie silne uderzenie w twarz. Byłam straznie zdenerwowana, czułam, że robię się czerwona ze złości. Om patrzył tylko niewzruszony.
- Chwila słabości?! Żartujesz sobie?! Wiesz co, to jak następnym razem będziesz miał taką chwilę słabości, to idź do klubu, wynajmnij dziwkę i idź się z nią pieprzyć, a mnie zostaw w spokoju i przestań mi robić nadzieję! - wykrzyczłam ze łzami, zabrałam rzeczy i szybko pobiegłam na najdalsze miejsce, położyłam się na odydwu siedzieniach i dałam upust wszystkim emocjom poprzez gęsto spływające łzy. Byłam strasznie zraniona, nikt mnie tak jeszcze nie potraktował, to strasznie bolało. Słyszałam jakieś głosy, ale w tym momencie nic do mnie nie dochodziło.

'Kochać kogoś, a później stracić, to jak kupić szczęście i łzami zapłacić

 Łzy nie są oznaką słabości

.. Łzy są kroplami krwi duszy..
.'




:)) Cześć Wam. Tak jak mówiłam, rozdział jest szybciej, w ogóle teraz rozdziały będą częściej, ponieważ mam wakację i dużo wolnego czasu, niestety w przyszłym tygodniu wyjadę, ale dodam rozdział przed tym i napiszę Wam co i jak :) Troszkę mi smutno, że pod ostatnim rozdziałem są tylko 4 komentarze, ale rozumiem, może Wam się nie podobało, choć wolałabtym, abyście nawet jeśli się nie podoba, skomentowali i napisali dlaczego, bo chciałabym to poprawić. Z tego rozdziału jestem zadowolona, mam nadzieję, że Wam również przypadnie do gustu. Więc jak myślicie, co teraz będzie? Co wydarzy się na wakacjach? Zradzę Wam, że w następnych rozdziałach będzie dużo akcji z Olivią i Zaynem, tak więc komentujcie, a rozdział będzioe szybciej, do zobaczenia ((:

*Przepraszam za ewentualne błędy i literówki, ale nie sprawdzałam.*









wtorek, 18 czerwca 2013

*Rozdział 3 (sezon II)*

Westchnęłam głośno i energicznie zapukałam trzykrotnie w drzwi. Po chwili zauważyłam w nich zaspaną postać mulata.
- O przepraszam, nie wiedziałam, że śpisz. - powiedziałam speszona.
- Nic się nie stało i tak nie mogłem zasnąć przez ten hałas, wejdż, co się stało? - spytał przeszywając mnie wzrokiem.
- Muszę Ci coś wyznać. Chciałam Ci to powiedzieć wcześniej, ale byłeś w szpitalu i wolałam poczekać do Twojego powrotu. - mówiłam z przekonaniem, aby brzmieć wiarygodnie.
- Rozumiem, a więc o co chodzi? - zapytał z nieodgadniętym wyrazem twarzy.
- Zayn, Ty nie pamiętasz wszystkiego.
- To znaczy?
- W tym wypadku straciłeś częściowo pamięć z ostatnich miesięcy. Stąd miałeś te zaburzenia w datach. - wyjaśniłam.
- No dobrze, ale w takim razie czy w tym czasie wydarzyło się coś, co było ważne, a tego nie pamiętam? - spytał poważnym głosem.
- Tak.
- Co takiego?
- Ja miałam romans z Hazzą. - wyznałam, a jego źrenice diametralnie się rozszerzyły.



*Livia
Patrzyłam na jego twarz, ale on przez dłuższą już chwilę nie wyrażał żadnych emocji. Nic nie powiedział, tylko zaczął krążyć po pokoju. W końcu podszedł do oka, przystanął. Ja również udalam się w to samo miejcse, tylko obok.
- Zayn, powiedz coś. - powiedziałam łamiącym głosem. Usłyszałam nagle jego śmiech. Dobra, jest po wypadku, ale lekarze nie wspominali o jakiś zaburzeniach psychicznych.
- Z czego się śmiejesz? - zapytałam zdziwiona.
- Z Ciebie. - odrzekł poważnym tonem, po czym znów zachichotał.
- Zayn kurwa, możesz mówić jaśniej! - zażądałam.
- Dobrze już, nie stresuj się tak, bo okresu dostaniesz. - odpowiedział puszczając mi oczko, co mnie tylko jeszcze bardziej zdenerwowało, więc rzuciłam mu groźne spojrzenie. On tylko podniósł ręce w geście obronnym i usiadł na łóżku, po czym poklepał trzy razy miejsce obok. Już po chwili oboje siedzieliśmy koło siebie, a ja czekałam na jego słowa.
- Wiem wszystko, nie miałem żadnego zaniku.. No dobra może pierwszego dnia coś mi się pomieszało, ale potem wiedziałem wszystko. Byłem ciekawy co zrobisz tym razem i muszę przyznać jestem pod wrażeniem, że tak szybko się przyznałaś, nono robisz postępy. -wyjaśnił ze śmiechem. 
- Ty idioto! wiesz jak się martwiłam?! - powiedziałam, po czym zaczęłam udeżać go pięściami w jego nagi tors. 
- Proszę Cie, nie uwierzę, że Ty byś nie wykorzystała takiej okazji na moim miejscu.
- Okazji?
- Yyy no wiesz o co mi chodzi. - powiedział zagryzając wargę. Zaśmiałam się, ale po chwili przypomniałam sobie jedną rzecz, a moja twarz natychmiast zopstała przybrana smutkiem.
- Co jest? - zapytał Mulat/
- Nic.
- Przecież widzę.
- No bo teraz wszystko będzie jak dawniej, znowu. - powiedziałam z żalem.
- Olivia... - zaczął wstając z glośnym westchnięciem. - Co ja mam Ci powiedzieć, co? Przecież wiesz, jaka jest sytuacja. Kiedyś może Ci wyjaśnie w czym rzecz, ale nie teraz.. Idź już do siebie. - powiedział i kucnął przede mną. Złapał moją twarz w dłonie, po czym delikatnie musnął moje usta. 
- Przepraszam. - szepnęłam.
- Ja wiem, ale jesteśmy w takim momencie, że zwykłe przepraszam nie wystarczy. Lepiej będzie dla nas, jeżeli będziemy siebie unikać, zobaczysz. - powiedział ze smutkiem, choć próbował brzmieć przekonująco. Pokręciłam tylko przecząco głową i ze łzami opuściłam jego pokój. Ile jeszcze razy dostanę od niego kosza? Zaczynam się zastanawiać, czy jest jeszcze choć mały procent szansy, że do siebie wrócimy. Chyba powinnam go posłuchać, to koniec. Od jutra się unikamy, mimo że mieszkamy w tym samym domu.. Eh to samo w sobie jest jakieś śmieszne.

*Następnego dnia rano
- Livia! - obodziło mnie wołanie z dołu.
- Co?! - odkrzyknęłam.
- Chodż, mamy rozmowę! - odpowiedziął mi kolejny krzyk. Niechętnie, ale zeszłam, a raczej zwlekłam swoje ciało z łóżka i udałam się do łazienki, a następnie w eksprespwym czasie sprawiłam, że wyglądałam na tyle dobrze, że mogłam zejść na dół. Chwyciłam tylko jakieś pierwsze lepsze ubranie i ruszyłam schodami na dół. Tak siedzieli wszyscy, nawet Lou i Miki, oczywiście beż Hazzy.
- Usiądź. - powiedział mój tata. Posłuchałam go i zajęłam miejsce na fotelu obok Nialla.
- Mamy dla Ciebie raczej smutną wiadomość. Chłopcy postanowili zakończyć swoją działalność, może czasem jakiś wywiad, sesja, to wszystko. Pieniędzy i tak im starczy, ponieważ przez ten czas zarobili ogromne pieniądze. Louis z Miki przeprowadzają się do Nowego Yorku, a Niall z Blair zamieszkają w Londynie, ale kilka ulic dalej. Ja wracam do Polski, podejrzewam, że będziesz chciała tu zostać z Zaynem, Liamem i Danielle, ale wiedz, że mój dom zawsze czeka na Ciebie otworem. Wyjeżdzam w sumie zaraz, bo mam samolot, więc musisz szybko się zdecydować.
- Tato... Zostanę tutaj. Jest mi tu dobrze, mam Blair i chłopaków, będę Cię czasem odwiedzać. - zadecydowałam. Nawet nie pomyślałam, że mogłabym wrócić, co to to nie.
- Dobrze, rozumiem, jesteś już dorosła. W takim razie ja zabieram swoje rzeczy i do zobaczenia! - powiedział tata, po czym wszyscy go wyściskaliśmy, a chłopaki podziękowali za współpracę. Miki i Lou również już poszli, rzeczy mieli w domu Miki, więc po pożegnaniu udali się tam, ponieważ także mieli za kilka godzin samolot.
- No to my też będziemy się pakować, ale wiecie będziemy często wpadać. - powiedział radośnie Niall.
- Poczekajcie, mamy wakacje, może wyjedźmy gdzieś razem?  - zapytałam przygnębiona tym, że wszyscy odchodzą.
- Hej, czemu nie? - krzyknął radośnie Blondynek.
- To gdzie?
- Może jakieś ciepłe kraje, albo wyspy.. - rozmarzył się Zayn.
- Mam! Może to zbyt pospolite, ale wyjedźmy na Hawaje! - krzyknął Liam, a wszyscy radośnie mu przytaknęli.
- Ale po co czekać, ja zarezerwuje jakiś hotel i możemy wyjechać nawet jutro! Tylko pewnie Lou i Miki nie pojadą, bo się przyprowadzają.. No trudno, czyli jedzie tak ja, Blair, Liam, Danielle,  Zayn i Olivia, sześć osób, da się załatwić! - Horanek gadał jak nakręcony. Nie wiedziałam, że mój pomysł tak się spodoba.

~*~

Kilka godzin później, Niall, dzięki swoim 'znajomością' załatwił na hotel i prywatny samolot, mieliśmy odleciać jutro o 10, więc od razu po tej informacji się spakowaliśmy. Teraz każdy zajął się swoimi sprawami.
- Ale na pewno nie chcecie iść z nami? - dopytywał Liam.
- Nie. - odpowiadał po raz 468927836 Zayn. Ja też miałam już dosyć tego męczenia. Co prawda nie powinniśmy z Malikiem zostawać sami, skoro mamy o sobie zapomnieć, ale cóż, jak nie chciał ze mną zostawać, to mógł iść z nimi na tę imprezę. Swoją drogę impreza tuż przed wyjazdem na wakacje... iezbyt mądre. 
- No to nie, ale żeby nie było, że Was nie zabraliśmy. - powiedziała Danielle, po czym usłyszeliśmy tylko trzask drzwi.
- Oglądamy film? - zaproponował Malik. Trochę mnie to zdziwiło, ale nie miałam zamiaru przesiedzieć tego wieczoru w swoim pokoju, więc zgodziłam się. Wzieliśmy popcorn, chipsy i takie tam, po czym zajeliśmy miejsce na kanapie, a Zayn włączył 'American Pie'. No tak, dać facetowi wybierać film...

~*~ 

- Och Thomas mocniej, mocniej, och! - takie dzwięki przyprawiły nas z Zaynem o wybuchy śmiechu. Dawno tak dobrze się razem nie bawiliśmy. Zauważyłam, że chłopak mi się przygląda, więc również się na niego spojrzałam i uśmiechnęłam. On jednak zaczął się do mnie przybliżać...




Na początku chcę wyjaśnić, dlaczego dopiero teraz. Otóż wiadomo, jest koniec roki, a mi jak każdemu zależy na ocenach. Udało mi się wywalczyć zmierzoną średnią, więc jestem z siebie zadowolona, iestety musiałam to zrobić kosztem tego, że rozdział pojawił się z dużym opóźnieniem. Przepraszam, ale musicie to zrozumieć. Teraz są już właściwie wakacje, więc będę miała o wiele, wiele więcej czasu.
Druga sprawa: bardzo uraził mnie komentarz dziewczyny, która napisała, że sądzi, że bez słowa zostawiłam bloga. Nie było to miłe tym bardziej, że pod poprzednim rozdziałem była notka, w której napisałam, że bloga nie zostawię, więc taki komentarz dał mi do zozumienia, że to co piszę pod rozdziałem, do niektórych w ogóle nie trafia. Dziękuję, to w sumie tyle. Jeszcze raz przepraszam, a następny rozdział będzie szybciej, będzie ciekawszy i dłuższy.

Przepraszam za błedy, ale już nie sprawdzałam.

sobota, 1 czerwca 2013

*Rozdział 2 (sezon II)*

*Olivia

Wsiadłam do mojego auta i ruszyłam do szpitala. Słowa Louisa mimo wszystko bardzo mnie zabolały. Wiedziałam, że zrobiłam źle, ale nie spodziewałam się, że doprowadzę do takiego stanu najradośniejszego członka zespołu. Było mi przykro, ale sama sobie na to zapracowałam. Zaczęłam poważnie myśleć, czy ukrywając przed Malikiem prawdę aby na pewno robię dobrze. Przecież to, że się kiedyś dowie jest pewne. Jak nie ode mnie, to choćby od Lou, ale się dowie. Z drugiej strony mówiąc mu skażę się na kolejne czekanie i uganianie się za nim, aż w końcu zdarzy się cud i zechce ze mną być. Cóż, moja przyszłość nie zapowiada się zbyt kolorowo. Dobrze, że chociaż innym się układa. Tomlinson jest szczęśliwy z Miki, szkoda mi, że się z nią tak oddaliłam, ale chyba tak musiało być, to również moja wina, bo po prostu nic jej nie mówiłam, i pozwoliłam na to, aby zaprzyjaźniła się z Perrie. Oczywiściewe zrozumiała swój błąd, ale cóż z tego, jak było już za późno. Blair i Niall wyglądają na prawdziwie zakochanych, co prawda Horan nadal nie zapomniał jej jej "wybryku", ale po prostu ją kocha całym sobą i to dosłownie. Nikt się nie spodziewał, że ten blondynek jest w stanie pokochać kogoś bardziej niż jedzenie, a jednak. Liam i Danielle to chyba sprawa oczywista, nigdy nie widziałam, żeby ktoś był w sobie tak zakochany jak oni, urocza z nich para. A Harry... No cóż, Harry to Harry. Nie wiem nawet gdzie jest. Dobrze, rozumiem wyszło jak wyszło, ale nie powinien wyjeżdżać, przecież zespół.. Chociaż tak naprawdę zespołu nie ma i nie wiem, czy chłopaki kiedykolwiek dojdą w tej sprawie  do porozumienia..
Myślałabym dalej, ale usłyszałam głośne trąbnięcie i zorientowałam się, że z tego wszystkiego jechałam pod prąd. W ostatniej chwili udało mi się wrócić na swój pas.
- Olivia, ogarnij się. - powiedziałam policzkując sama siebie i w myślach karcąc za to, że mogłam spowodować wypadek. Na szczęście dojechałam już do celu mojej jakże ciekawej podróży. Zdecydowanie wysiadłam z samochodu i podążyłam w stronę wejścia do szpitala. Szybko udałam się do sali numer 3 i na chwilę stanęłam przed drzwiami, aby zobaczyć co robi Zayn.
On leżał na łóżku szpitalnym, nie spał.  Obok krzątała się młodziutka pielęgniarka. Była bardzo ładna i wyraźnie próbowała flirtować z moim chłopakiem. On jednak ku mojejmu zaskoczeniu wyraźnie próbował dać jej do zrozumienia, że nie jest zainteresowany. Kąciki moich ust momentalnie uniosły się do góry i z bananem na twarzy weszłam do sali.
- Em.. przepraszam, jeśli pani w czymś przeszkodziłam.. - obrzuciłam pielęgniarkę złośliwym uśmiechem - Ale przyszłam odwiedzić mojego CHŁOPAKA. - powiedziałam akcentując ostatnie słowo. Kobieta zaczerwieniła się i natychmiast wyszła. Usłyszałam gromki smiech z rogu sali i od razu spojrzałam pytająca na Mulata.
- Jesteś zazdrosna. - stwierdził z uroczym uśmiechem.
- Może troszkę. - odpowiedziałam krzyżując ręce na piersiach.
- No już, nie obrażaj się tak, tylko choć wreszcie do mnie. - poprosił. Ze śmiechem podeszłam bliżej niego i usiadłam na brzegu jego łóżka. Poczułam ciepłą dłoń na swoim policzku.
- Kocham Cię. - szepnął przybliżając swoje usta do mojego ucha. Mimowolnie zadrżałam. Tyle czekałam na te słowa. Z jednej strony miałam świadomość, że on może nie wiedzieć co mówi, ale z drugiej i tak miałam szczerą nadzieję, że to prawda.
- Ja Ciebie też i to bardzo. - powiedziałam pewnie kiwając głową.

*3 tygodnie później

Dziś Zayn wychodził ze szpitala, byłam z tego powodu naprawdę szczęśliwa. Przez ostatnie  dni praktycznie cały czas u niego przesiadywałam. W domu sporo się zmieniło. Tomlinson się wyprowadził, postanowił zamieszkać razem z Miki i kupili sobie wspólny dom. Wprowadziła się do nas Danielle. Co prawda często wyjeżdża, ale póki może to jest razem z nami. Daje wszystkim ogromne wsparcie. Wystarczy na nią spojrzeć i buzia sama się uśmiecha. To naprawdę niezwykła osoba, traktuję ją jak starszą siostrę.  O Hazzie na razie niestety nie ma żadnych wieści. Zaczynam się trochę martwić. Boję się, że zrobił coś głupiego.

~*~

Czekałam przed szpitalem na Malika, który załatwiał ostatnie sprawy związane z wypisem. Po chwili zobaczyłam jego uśmiechniętą od ucha do ucha twarz. Był już całkowicie zdrowy, gips również zdjęli. Jedyne co nie wróciło to pamięć z tych kilku miesięcy. Lekarze mówią, że to normalne, więc teorytycznie nie mam powodów do zmartwień, tylko że doktor powiedział również, że pamięć może w każdej chwili wrócić.
- Cześć kochanie! - zawołał w moim kierunku, po czym zostawił na moim policzku mokrego całusa.
- No cześć, dobrze że już wracasz do domu, tęskniłam za Tobą. - stwierdziłam po czym zatopiłam twarz pod wpływem uścisku w jego klatkę piersiową. Staliśmy tak przez pewien czas, gdy nagle poczuliśmy zimne krople deszczu na zdecydowanie za cienko ubranym ciele.
- No tak Londyn*** - powiedziałam ze śmiechem.
Droga do domu minęła spokojnie. Cały czas rozmawialiśmy właściwie o wszystkim. Bardzo przyjemne uczucie rozmawiać tak z kimś, kto jeszcze miesiąc temu cię nienawidził.
Gdy przekroczyliśmy próg drzwi od razu zauważyłam że coś nie gra. Było cicho, zbyt cicho. Po chwili usłyszałam krzyki i zorientowałam się, że domownicy przygotowali imprezę powitalną dla Zayna z okazji wyzdrowienia. No cóż ci debile zawsze znajdą sobie jakiś powód do urządzenia imprezy. Było mnóstwo osób, większość z nich nawet nie znałam. Tak więc zapowiadała się ciekawa noc.

~*~

Minęło już kilka godzin od rozpoczęcia zabawy. W koło przewijało się mnóstwo pijanych ludzi. Ja nie wypiłam praktycznie nic, ale to nie ograniczało mnie do tego, aby się nie bawić. Tym razem trafiłam w objęcia Liama, który mimo iż również nic nie wypił, to świetnie obracał mną na parkiecie. Po chwili nie wiem jak to zrobił, ale przycisnął mnie do ściany w kuchni. Było tam ciemno, nikogo nie było. Moje ciało zesztywniało, bo miałam wrażenie, że chce mnie pocałować, a kiedy otworzył usta byłam już tego pewna, więc zdecydowanie, wkładając w to wszystkie siły go odepchnęłam.
- Co Ty robisz? - spytał zdziwiony, przykładając dłoń do bolącego łokcia, którym uderzył o ścianę.
- Chciałeś mnie pocałować! - wyrzuciłam zła.
- Że co? - zapytał, po czym zaczął się śmiać conajmniej jak jakaś małpa
- I z czego rżysz, ciekawe co powie na to Danielle! - odrzekłam triumfalnie, a on zrobił zdziwioną pomieszaną ze złością minę.
- Odbiło Ci? Chciałem z Tobą porozmawiać, na osobności. Nie moja wina, że każdy dotyk odbierasz jako chęć zrobienia czegoś więcej. Ja to nie Harry. - wyjaśnił, a ja poczułam, że robię się czerwona ze wstydu. Dobrze, że było ciemno.
- Przepraszam, źle to odebrałam. To o czym chcesz porozmawiać? - zapytałam nadal speszona tym całym zajściem. Przecież to Liam, nie wiem jak mogło mi wpaść do głowy coś tak głupiego.
- O Zaynie. - powiedział, a ja osunęłam się na ścianie i usiadłam na podłodze. Po chwili obok mnie usiadł Payne.
- Wiem, co chcesz mi powiedzieć. - stwierdziłam smutno.
- Nie możesz, a nawet nie masz prawa go dłużej okłamywać, a poza tym lepiej żeby dowiedział się od Ciebie, niż choćby nawet z mediów. - powiedział kładąc rękę na moim ramieniu.
- Boję się Liam. - poczułam łzę spływającą po moim policzku.
- Kochasz go? - spytał Payne.
- Tak. - powiedziałam zdecydowanie.
- To musisz być z nim szczera, musisz zrobić wszystko, żeby był szczęśliwy, nawet jeżeli w jego obrazie szczęścia nie ma dla Ciebie miejsca.
- Jesteś bardzo mądry, dziękuję Ci, masz rację. - odpowiedziałam, po czym przytuliłam chłopaka. Następnie wstałam. Idąc do pokoju Zayna powtarzałam w myślach słowa Li. "Nawet jeżeli w jego obrazie szczęścia nie ma dla Ciebie miejsca". Westchnęłam głośno i energicznie zapukałam trzykrotnie w drzwi. Po chwili zauważyłam w nich zaspaną postać mulata.
- O przepraszam, nie wiedziałam, że śpisz. - powiedziałam speszona.
- Nic się nie stało i tak nie mogłem zasnąć przez ten hałas, wejdż, co się stało? - spytał przeszywając mnie wzrokiem.
- Muszę Ci coś wyznać. Chciałam Ci to powiedzieć wcześniej, ale byłeś w szpitalu i wolałam poczekać do Twojego powrotu. - mówiłam z przekonaniem, aby brzmieć wiarygodnie.
- Rozumiem, a więc o co chodzi? - zapytał z nieodgadniętym wyrazem twarzy.
- Zayn, Ty nie pamiętasz wszystkiego.
- To znaczy?
- W tym wypadku straciłeś częściowo pamięć z ostatnich miesięcy. Stąd miałeś te zaburzenia w datach. - wyjaśniłam.
- No dobrze, ale w takim razie czy w tym czasie wydarzyło się coś, co było ważne, a tego nie pamiętam? - spytał poważnym głosem.
- Tak.
- Co takiego?
- Ja miałam romans z Hazzą. - wyznałam, a jego źrenice diametralnie się rozszerzyły.


***Dla jasności oni z powodu zaistniałych wydarzeń przerwali trasę koncertową i wrócili do Londynu. W powieści jest teraz koniec czerwca. Za niezgodności w datach strasznie przepraszam, ale ciężko jest się w tym wszytkim połapać.


Oto i kolejny rozdział. Chciałabym Was ogromnie przeprosić za to, co napisałam pod ostatnim rozdziałem. Wstyd się przyznać, ale dostałam porządny ochrzan od ludzi na gg i uświadomiłam sobie, że zostawiając to opowiadanie i Was zachowałabym się okropnie. Postanowiłam, że choćby tego bloga miała czytać jedna osoba, to dopiszę go do końca. Dziękuję tym, którzy mimo moich humorów zostali ze mną do tego momentu, bo ze smutkiem muszę przyznać, że trochę Was odeszło. Pod ostatnim rozdziałem było tylko 4 komentarze. Mam nadzieję, że może niektórzy jeszcze wrócą, a Ci którzy są, zostaną. Postaram się regularnie w każdy weekend dodawać rozdziały, a czasem może i na tygodniu bo niedługo wakacje. Oczywiście miło by mi było, gdybyście skomentowali ten rozdział, nawet jeśli miałby to być niezbyt miły komentarz. Także dziękuję za wszystkie kopy w tyłek i zachęcam do wyrażania pod rozdziałem SZCZERYCH opinii.

Za wszystkiem błędy bardzo przepraszam.

piątek, 24 maja 2013

*Rozdział 1 (sezon II)*

W pokoju rozbrzmiał dżwięk telefonu. Niechętnie podeszłam do aparatu.
- Słucham?
- Dzieńdobry, czy rozmawiam z panią Olivią Jonas?
- Nie, ale jestem jej przyjaciółką, o co chodzi?
- Jej chłopak jest w ciężkim stanie, w szpitalu.
- Yyy... Chłopak, czyli kto?
- Proszę chwileczkę zaczkać, sprawdzę w karcie.
- Dobrze.
- Ach, to przecież pan..


*Blair

- To przecież pan Malik, Zayn Malik. - powiedziała doktorka zdziwionym głosem. Nic nie odpowiedziałam, po prostu się rozłączyłam.
- Niall, zbieraj wszystkich, jedziemy do szpitala. - zarządziłam i pośpiesznie zbierając kluczyki Horana udałam się przed hotel do auta, a po chwili weszła do niego reszta naszej paczki z wyjątkiem Hazzy, którego jakoś ostatnio nie widziałam.
- Zrobiłem to co kazałaś. Teraz powiedz może o co chodzi, hym? - spytał zdezorientowany Blondynek. Jedną ręką odpaliłam samochód, po czym nogą cisnęłam pedał gazu, a drugą zmierzwiłam włosy Nialla.
- Jedziemy do szpitala, Livia Twój chłopak miał wypadek. - powiedziałam z naciskiem na to słowo. Właściwie sama nie wiedziałam, co o tym myśleć.
- Kto? - spytała wyraźnie zdziwiona. Najwyraźniej wyrwałam ją z jakiś przemyśleń, bo odpowiedziała dopiero po dłuższej chwili.
- Zayn. Już nawet nie wnikam, dlaczego "jesteś" jego dziewczyną. - powiedziałam przyśpieszając, na co Horan pogładził moją nogę ręką na znak, żebym się uspokoiła.
- Ale co się stało? - zapytali wszyscy, wzajemnie się przekrzykując, sprawiając, że zrobił się niezły hałas.
- Zamknąć mordy! Nic nie wiem, chyba po to tam jedziemy, nie sądzicie? - syknęłam z nutką irytacji w głosie.
- Dobrze, spokojnie. - powiedział zmartwiony Lou. Całe szczęćie już dojechaliśmy na miejsce..

*Olivia
Gdy przyjechaliśmy pod szpital, wszyscy biegem weszli do środka, powodując tym samym pisk ludzi. No tak, to w końcu One Direction, niepełne co prawda, ale zawsze. Martwiłam się, bardzo się martwiłam. To wszystko było tak nagle. Perrie, Harry, no właśnie - Hazza, oni nadal nic nie wiedzą, a teraz Zayn..
- Jest w sali numer 3, jest po operacji, ale szczegóły powie Wam lekarz, tylko zachowujcie się ciszej i możecie tam pójść. - z rozmyśleń wyrwał mnie sympatyczny głos recepcjonistki. Tak jak powiedziała, tak uczyniliśmy
Gdy byliśmy przed salą, zatrzymał nas lekarz.
- Państwo są pewnie jego przyjaciółmi, tak? - zapytał, na co skinęliśmy głowami.
- A więc tak. Pan Malik zdecydowanie przekroczył prędkość, co spowodowało, że nie wyrobił na zakręcie i uderzył w pobliski dom. Obrażenia są dosyć duże, ma bardzo liczne zadrapania, miał poważny wstrząs mózgu, ma złamaną rękę, przeszedł operację usunięcia śledziony i z tego co mi się wydaje, to ma chyba jakieś zaniki w pamięci, a i gdy wybudzaliśmy go z narkozy, majaczył coś o jakim spisku, Harrym, coś takiego. W każdym razie nie przemęczajcie go, a po wizycie niech pani do mnie wpadnie, dobrze? - zapytał mnie lekarz.
- Jasne. - odpowiedziałam, po czym nacisnęłam klamkę do drzwi i powoli weszłam do sodka, a za mną reszta. Nie wiedziałam, czego się spodziewać i jak zareaguje na mój widok, bałam się.

Leżał na łóżku, a jego twarz oświtlały promienie słońca wpadające przez lekko odsłonięte żaluzje. Twarz miał poobijaną, ale nadal było widać jego idealne rysy: wysokie czoło, prosty, zgrabny nos, wydęte, pełne wargi, delikatny zarost i rozczochrane włosy. Był trochę blady. Szepnęłam kilka razy jego imię, po kilku próbach powoli otworzył oczy i obrzucił moją postać ciepłym spojrzeniem.
- Kochanie, jesteś w końcu. - szepnął i wyciągnął w moim kierunku lewą ręką, bo prawą miał złamaną.
- Jestem, nie mogłam Cię zostawić. Ale co się stało? Już nie jesteś na mnie zły? - spytałam bardzo zdziwiona jego słowami.
- Zły? Jak mógłbym być zły po tym, jak zgodziłaś się w końcu ze mną być, trochę nie pamiętam kiedy dokładnie to było, wiesz boli mnie głowa i mam lekkie zawirowanie w datach, więc nie gniewaj się, jak zapomnę o naszej rocznicy. - powiedział z uśmiechem.
- Yyy.. Nic się nie stało, rozumiem.. A co ostatnie pamiętasz? - spytałam zdezorientowana tym, co się właśnie dzieje. Reszta patrzyła na mnie z zagadkowym wyrazem twarzy.
- Pamiętam park, Ciebie, potem chyba jakaś trasa koncertowa, chyba pokłóciłem się z Hazzą, tak? No i właśnie wtedy wsiadłem do samochodu no i masz. - rzekł z miną naburmuszonego dziecka, po czym przyciągnął mnie do siebie i delikatnie przytulił. Poczułam ukłucie w sercu. Wreszcie mam to, co chciałam, ale co jeśli odzyska pamięci, co jeśli ktoś mu powie, i przede wszystkim znów musiałabym go okłamywać. Delikatnie odsunęłam go od siebie i powiedziałam, że muszę wyjść do toalety. On zaczął wtedy rozmowę z resztą przybyłych, którzy byli wyraźnie zdziwieni całą tą sytuacją. Tak naprawdę od razu udałam się do lekarza Zayn'a.
- Przepraszam, mogę na chwilkę?
- Tak, oczywiście, czekałem tu na Ciebie. I jak tam chłopak? - spytał lekarz.
- Chyba źle, to znaczy chodzi o to, że zatrzymała mu się pamięć na pewnym wydarzeniu i zapomniał kilka bardzo ważnych spraw ii..  - zaczęłam.
- Wiem, o czym mówisz, czytam gazety. Po prostu jego mózg zachował to wydarzenie, ponieważ musiało być dla niego bardzo ważne i nawet taki wstrząs nie był w stanie mu go wybić z głowy. To co zapomniał, to zapewne złe wspomnienia i być może chciał o tym zapomnieć, dlatego przy takim wypadku utracił je z pamięci. Niestety nie jestem w stanie określić czy kiedykolwiek sobie to przypomnie. Prawda jest taka, że ma w pamięci kilkumiesięczną lukę, a wszystko inne zapewne pamięta. To od pani zależy, czy dowie się o tym, co się wydarzyło przez ten czas, wierzę, że podejmie pani właściwą decyzję. Proszę tylko, żeby pani chwilę z tym poczekała, przynajmniej do wyjścia ze szpitala. - wyjaśnił lekarz.
- Dziękuję panu bardzo, ja już pójdę. - odpowiedziałam i opuściłam pokój. Przetarłam rękami twarz. Byłam w kropce. Nie wiedziałam co mam zrobić w takiej sytuacji. Jak to wszystko wyjaśnić. Bardzo boję się, że gdy mu wszystko powiem, to znowu mnie znienawidzi, a to byłby najgorszy scenariusz.

- Już jestem. - powiedziałam z uśmiechem wchodząc do sali numer 3, a oczy wszystkich zwróciły się na mnie. Podjęłam decyzję, nie mogę mu powiedzieć. To znaczy nie teraz, dopiero jak wyzdrowieje. W tym czasie muszę sprawić, żeby mnie pokochał. Żeby zakochał się we mnie tak bardzo, że nawet najgorsza prawda nie będzie w stanie tego zmienić.
- Chodź już do mnie, co? - spytał błagalnie Malik.
- Już idę. - powiedziałam, ale Louis mnie zatrzymał.
- Przepraszam kochasiu, ale musimy Ci zabrać Livię, jej tata ma pilną sprawę. - powiedział Tomlinson. Od razu widziałam, że łże, ale cóż mogłam powiedzieć.
- No dobrze, ale obiecaj, że przyjedziesz do mnie jak najszybciej. - powiedział smutno.
- Obiecuję. - szepnęłam i musnęłam dłonią jego policzek.

Do hotelu jechaliśmy w długiej i krępującej ciszy. Potem wszyscy (jak zwykle) zebrali się w naszym pokoju.
- A więc mogłabyś nam wyjaśnić, co Ty wyprawiasz? - zapytała  Miki. Wow, wreszcie sobie o mnie przypomniała, miło.
- Posłuchajcie, rozmawiałam z lekarzem. Zayn ma lukę w pamięci, ale dla jego dobra teraz nie możemy mu nic powiedzieć. Wiem, że to głupie, ale to pomoże mu dojść do siebie po wypadku. - skłamałam.
- Lukę? - spytał zdziwiony Liam.
- Tak, jakoś od momentu, w którym zaczęłam z nim być do wypadku. Oczywiście ma jakieś przebłyski, na przykład kłótnie z Hazzą. - wyjaśniłam, starając się brzmieć wiarygodnie.
- Właśnie Livia, gdzie do cholery jest ten Styles. Wszyscy o nim mówią, a go nie ma. - uniósł się nagle Tomlinson, na co został zgromiony przez Blair.
- Muszę Wam coś powiedzieć. - zaczęłam. Bałam się tej rozmowy i to bardzo.
- Hym? - spytali.
- Harry rozmawiał dziś ze mną i on.. On wyjechał, odszedł. Miał tego dosyć i nie chce tu wracać... - powiedziałam smutno. Wszyscy diamtralnie się ożywili.
- Co!? To niemożliwe! A zespół? - krzyknął  zdziwiony Lou.
- Ja nie wiem Louis. Mi też nie było łatwo to zrozumieć, próbowałam go zatrzymać, ale co ja mogłam zrobić. Powiedział jeszcze tylko, żebym Cie od niego przeprosiła, przykro mi Lou, naprawdę, czuję się tego winna. - tłumaczyłam.
- Bo Livia jesteś winna. Przepraszam, że to mówię, ale to prawda. Lubię Cię, przyjaźnimy się, ale dużo tu namieszałaś, tak samo jak Blair. - powiedział zły. Niall od razu wstał.
- Ej ej stary, masz coś do Blair?! - uniósł się.
- Tak, mam. Wiecie co, walcie się wszyscy, mam Was dosyć! I wiecie co? Ja też odchodzę. To koniec One Direction. Mam w dupie Was i wszystko inne! - wykrzyczał i wybiegł z pokoju.

- Livia, nie bierz sobie tego do serca, dobrze? - powiedział smutny Niall.
- Spokojnie, on ma rację, ale jest dobrze. Staram się to wszystko naprawić, ale niektórych rzeczy się nie da. Póki co skupie się chociaż na Maliku, więc pojadę do niego. Wiecie co, jakoś nie mogę uwierzyć, że to koniec Was, przepraszam. - powiedziałam i zabierając torbę opuściłam pokój i pojechałam w kierunku szpitala.



Wróciłam!!!
Oj, nawet nie wiecie, jak ciężko jest po takim czasie coś napisać.  Rozdział jest taki dziwny i nie trzyma się kupy. Z góry przepraszam za wszystki błędy, ale straciłam wprawę. Nie wiem, czy umiem jeszcze pisać. W ogóle jest źle, pisanie nie sprawia mi już takiej radości i mam momenty, w których poważnie myślę nad zakończeniem mojej przygody z blogiem. Dużo osób na mnie naciskało, żebym coś dodała i było mi jeszcze ciężej pisać pod presją. To wszystko dla Was, wiecie, że Was uwielbiam?
W każdym razem dziękuję za wszystko. Piszcie w komentarzach, co o tym myślicie, może powinnam zakończyć to opowiadanie? No i jak rozdział, bo trochę się namieszało...

czwartek, 2 maja 2013

*Rozdział 28*

KONIECZNIE PRZECZYTAJ NOTKE POD ROZDZIAŁEM:)


- Kocham Cię, Zayn. - wypaliłam. Nie miałam zamiaru tego powiedzieć, ale tylko to miałam w głowie przez całą rozmowę, niestety moje myśli bez mojej zgody w najmniej odpowiednim momencie, przybrały światło dzienne.
- Słucham? - zapytał niedowierzając. Teraz jednak cały czas stał zatkany i nie zapowiadało się, na kolejne zaświecenie żaróweczki.
- Dobrze usłyszałeś. - powiedziałam, a Zayn wykonał nieoczekiwany dla mnie ruch. Podszedł gwałtownie do szklanego stołu, przy którym siedziałam i z całej siły cisnął w niego swoją pięścią, sprawiając, że środek stoliku pekł, i rozprysł się na malutkie kawałeczki, kalecząc przy tym całą dłoń Mulata.
- Co... - chciałam powiedzieć, ale mi przerwał.
 - Po prostu stąd wyjdź, ok? Bo inaczej będę musiał Cię wyrzucić własnoręcznie. - odparł takim tonen, którego nawet ja się wystraszyłam. Postanowiłam schować swoją dumę i wcześniejsze obietnice, że nie wyjdę stąd dopóki nie porozmawiamy, i pośpiesznie opuściłam pokój.


*Livia

Naciskając klamkę, od mojego pokoju, zobaczyłam jak zdenerwowany Malik wybiega z hotelu i wsiada do swojego samochodu, po czym odjeżdża z piskiem opon. Zaniepokoiło mnie to, że będzie jechał w takim stanie. Miałam straszny mętlik w głowie. Weszłam do pokoju, a w nim zastałam wszystkich oprócz Hazzy i  Malika. Wyglądali jakby chcieli mi coś powiedzieć, jednak ja minęłam ich bez słowa i poszłam do łazienki wziąść prysznic.

~*~

Wycierałam ręcznikiem swoje długie, blond włosy. Tak, blond. Okazało się, że różowa farba była zmywalna, więc po kilku myciach wróciłam do swojego naturalnego odcienia. Cieszyłam się, bo miałam już zdecydowanie dosyć tego różu.
Założyłam na siebie obcisłe dżinsy i miętową, prześwitującą koszulę. Po wyjściu z łazienki zastałam ten sam widok.
- No dobra, co chcecie? - burknęłam.
- Olivia, my chcielibyśmy Cię bardzo, ale to bardzo przeprosić za nasze zachowanie podczas pobytu Perrie. Nie spodziewaliśmy się, że to co o niej mówiłaś mogłoby być prawdą. Wydawała się taka niewinna i szczera. Oczywiście to nas nie usprawiedliwia. Jako Twoi przyjaciele, powinniśmy być z Tobą. - przemówił na stojąco Liam, a inni kiwali twierdząco głową.
- Przyjaciele? Pff.. Jesteście śmieszni, wiecie? Gdyby nie Blair, to chyba bym tu nie wytrzymała, serio. To ona może się nazywać moją przyjaciółką, ale nie wy. Jeżeli chodzi o was, to nasza znajomość zaczyna się od początku. W tym momencie nie mam do was żadnego zaufania i nie wiem, czy kiedykolwiek będzie tak, jak dawniej. - powiedziałam surowo.
- No ale.. - zaczął Lou.
- Nie, Tomlinson. Mogliście pomyśleć wcześniej. Wybaczam wam, ale nie zapominam i co najważniejsze, nasze relacje od teraz ulegają zmianie, przykro mi, a teraz możecie już wyjść, albo nie, ja wyjdę, cześć. - jak powiedziałam, tak zrobiłam.

~*~

Stałam na balkonie, opierając się o barierke, wypełniając swoje płuca dymem papierosowym. Poczułam ciepły oddech na swoich plecach. Ewidentnie ktoś za mną stał. Odwróciłam się i ujrzałam smutne, zielone tęczówki. Jednak nie był to typowy Styles. Widziałam w nim skruchę. I jedna rzecz, która jeszcze mnie zastanowiła, to dwie brązowe walizki, które przy nim stały.
- Przyszedłem  przeprosić.. - zaczął.
- Mów dalej.. - zachęciłam go, gdyż byłam ciekawa co ma mi do powiedzenia.
- Głupio wyszło z naszym zerwaniem, ale wiesz co? Teraz się cieszę z tego, co się stało. Przynajmniej dzięki temu uświadomiłaś sobie, że kochasz Zayn'a i prawda jest taka, że ja w tym wszystkim byłem tylko słodkim Harry'm, który Cię uwiódł. Nie powinienem tego robić. -stwierdził.
- Ej, ej, ale Ty się tu nie obwiniaj, okej? Ja mam ręce, mam nogi, mam mózg, więc mogłam temu zapobiec, ale niestety, stało się jak się stało. Twój urok zadziałał chwilowo i na mnie, haha. - powiedziałam, po czym obydwoje zaczeliśmy się śmiać. Po chwili jednak coś mi się przypomniało.
- Ale poczekaj, po co Ci te walizki? - spytałam.
- Przerosło mnie to. Nie wytrzymam tu ani chwili dłużej. Ta cała sytuacja jest tak bardzo pokręcona. Perrie, Zayn, Ty. Wieczne kłótnie, Malik mnie nienawidzi. Nie daje rady. - wyjaśnił.
- Ale co z zespołem? -wydusiłam.
- Wszystko się kiedyś kończy, Livia. Przekaż to wszystko reszcie i przeproś Louis'a ode mnie. A teraz żegnaj. - powiedział, po czym przytulił mnie i ocierając z polika pojedyńczą łzę, zabrał swoje walizki i zniknął mi z pola widzenia.
Nawet w najgorszych przypuszczeniach, nie pomyślałam, że może stać się coś takiego.
LUDZIE, właśnie rozpadło się One Direction!
Miliony fanów, którym będzie trzeba przekazać tę wiadomość. Zaraz, najpierw muszą się dowiedzieć o tym oni sami. Mimowolnie łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Było źle, ale nie wiedziałam, że aż tak. Nie miałam pojęcia, że te wszystkie wydarzenia dotknęły nawet słynnego Harry'ego Styles'a.


Czy to już naprawdę koniec?


~*~

Powoli szłam w kierunku mojego pokoju w celu powiadomienia ich o decyzji Hazzy. Jednak, gdy już dochodziłam, zobaczyłam, jak część wychodzi.
- Co jest? - spytałam.
- Nie wchódź tam! Zostali tam tylko Blai r z Niall'em. Mają odbyć szczerą rozmowę. - mówił radośnie Lou.
- Nie tylko oni. - mruknęłam zawiedziona, bo chciałam to powiedzieć od razu.
- O czym mówisz? - spytał Tomlinson.
- Potem wam wszystko wyjaśnie. Chodźmy do waszego pokoju i poczekajmy na tę dwójkę. - poprosiłam, na co Louis skinął głową i zgarniając resztę znaleźliśmy się w pokoju Miki i Louis'a.


*Blair

Siedzieliśmy tu jakieś 20 minut po tym, jak Livia wyszła. Liam cały czas prawił kazania, że powinni wcześniej się zorientowć, jaka jest Perrie. Część udawała, że słucha, a reszta po prostu wyraźnie go ignorowała. Po chwili przysiadł się do mnie Niall.
- Nie sądzisz, że jesteś mi winna jakieś wyjaśnienia? - szepnął mi do ucha.
- Tsa.. Racja.. Ej ludzie, idźcie sprawdzić, czy was nie ma na korytarzu, muszę pogadać z Horanem! - krzyknęłam zwracając na siebie uwagę wszystkich. Oni bez wahania opuścili pokój zostawiając nas samych.
- Więc.. ym, co chesz wiedzieć? - spytałam udając, że nie wiem.
- No wiesz, z tego co pamiętam, to ostatnio nie chciałaś mnie widzieć, a teraz co, taki zwrot akcji? Wielki powrót? - spytał zły.
- To nie tak, no. Chciałam pomóc Livii, poza tym ja byłam pewna, że Ci powie. - stwierdziłam.
- No właśnie, a mogłabyś mi łaskawie powiedzieć, o czym miała mi powiedzieć?
- O tym, co się wtedy wydarzyło... - wyjaśniłam spuszczając głowę.
- A co się wydarzyło? - zapytał chwytając ręką mój podbródek i unosząc go tak, abym patrzyła mu w oczy.
- Dobrze, powiem Ci. Tylko proszę Cię, wysłuchaj mnie do końca i nie przerywaj, ok? - spytałam, na co on szybko pokiwał głową. Tak więc zaczęłam mu opowiadać dokładnie to co wtedy Livii, tylko zmieniając słowa tak, by były skierowane do niego.


"Tamtego wieczoru, jak co tydzień, zrobiłam sobie test ciążowy.. I wtedy zobaczyłam te pieprzone dwie kreski! Poszłam jeszcze do lekarza i okazało się, że jestem w 10 tygodniu ciąży, rozumiesz? Powiesz mi, jak to możliwe, skoro robiłam te cholerne testy!? A tymczasem okazuje się, że od ponad dwóch miesięcy noszę w sobie jak to powiedział lekarz "w pełni zdrową dziewczynkę, tatuś na pewno się ucieszy". I co ja mogłam zrobić? Na dodatek kiedy zapytałam się o usunięcie ciąży, to lekarz odparł, że już za późno, bo dziecko szybko się rozwija... Nie wiedziałam co zrobić, unikałam Niall'a. Nie mogłam go urodzić. W końcu tego wieczoru zamierzałam powiedzieć mu o ciąży.. Poruszyłam temat dzieci i zanim zdąrzyłam mu cokolwiek powiedzieć, on zaczął mi mówić, jak to bardzo chciałby mieć dziecko, rozumiesz? Zdenerwowałam się na niego, jeszcze nic nie wiedział, a już gadał takie rzeczy, przecież on nigdy nie zgodziłby się, żebym na przykład oddała to dziecko. Jedynym rozwiązaniem było to, żeby nie dowiedział się o ciąży. Wtedy przypomniałam sobie o starym znajomym, który ma w Berlinie bar. Chociaż przypomina to bardziej jakąś pijacką melinę, ale wiesz, że ja zdecydowanie wolę coś takiego, niż eleganckie restauracje.. Więc poszłam do niego i opowiedziałam mu moją sytuację. On gdzieś wyszedł i po jakiejś godzinie przyniósł mi strzykawkę z jakimś białym płynem. Wiedziałam, że to nic normalnego, ale Rich nigdy mnie nie zawiódł, więc posłuchałam go i po chwili zamknęłam się w kabinie łazienkowej, gdzie wstrzyknęłam sobie wszystko w żyłę. Po jakiś 10 minutach poczułam ogromny ból w brzuchu. Urodziłam dziecko, choć właściwie była to tylko mała kulka i mnóstwo krwi. Logiczne było, że jest martwe, ale po chwili przyszedł Rich, zabrał je i powiedział, że się tego pozbędzie. To dziwne, wiem, ale poczułam ogromną ulgę, że już mam ten problem z głowy. Mimo to, zrozumiałam wtedy, że ja i Niall nigdy nie będziemy szczęśliwi, bo ja nie zostanę jego żoną, nie urodzę mu dzieci i nie będę przesiadywała z nim wieczorami przy kominku w naszym przytulnym domku..."

Kiedy skończyłam, podniosłam głowę, którą w czasie opowieści oparłam na kolanie i spojrzałam na niego wyczekująco.
-  Dlaczego mi nie powiedziałaś, przecież dalibyśmy radę.. Mogłaś je oddać do adopcji, a nie zabijać! Ty, Ty jesteś kryminalistką, możesz iść do więzienia! - powiedział z wyrzutem i żalem.
- Wiem Niall, jeśli chcesz, to mogę iść z Tobą na policję i opowiem im wszystko, a potem  sam wiesz co będzie.. - rzekłam smutno, bo wcale nie widziała mi się taka przyszłość. Szczerze mówiąc miałam nadzieję, że Horan tego nie chce.
- Nie! Nie chcę! Dopiero, co Cię odzyskałem i teraz co? Znowy miałbym Cię stracić? - mówił, a ja zdziwiłam się na jego słowa.
- Jak to odzyskałeś? Nie rozumiem. 
- Blair.. Ja nie wiem, co mam myśleć o tym co się stało, ale wiem, że Cię kocham mimo, pomimo i wbrew. - stwierdził, po czym przybliżył się do mnie i musnął moje usta.
To co się w tym momencie we mnie działo było nie do opisania. Byłam taka szczęśliwa, że tak to się wszystko potoczyła. Mimo wszystko wiedziałam, że jeszcze nie raz wrócimy do tego tematu, jeżeli będziemy chcieli spędzić ze sobą resztę życia.
W pewnym momencie zadzwonił telefon. Odsunęłam się z niechęcią od ukochanego i podeszłam do szafki, po czym podniosłam słuchawkę.

- Tak?
- Pani Olivia Jonas?
- Nie, ale jestem jej przyjaciółką, o co chodzi?
- Jej chłopak miał poważny wypadek.
- Chłopak? Jak się nazywa? - spytałam zdziwiona.
- Niech pani poczeka, sprawdzę w karcie.
- Dobrze.
- Ach, to przecież pan....





KONIEC SEZONU I




Zdziwieni? Otóż tak, jak widać, postanowiłam nie kończyć opowiadanie. To wszystko dzięki dziewczynie z bloga: http://dekadaonedirection.blogspot.com (który Wam oczywiście bardzo polecam). Otóż dziewczyna, podsunęła mi świetny pomysł na to, co mogę zrobić w tym blogu. Po dłuższym przemyśleniu uznałam, że zrobię kolejny sezon. Niestety w tej sytuacji nie wiem, co z drugim moim blogiem, bo założyłam go z myślą, że kończę ten.

W każdym razie teraz robie sobie przerwę, zanim zacznę pisać drugi sezon. Długość tej przerwy zależy od Was i od Waszych komentarzy. Więc niech każdy, kto chce, abym kontynuowała tę historię zostawi chociaż mały, krótki komentarzyk

Piszcie również co sądzicie o tym rozdziale, bo wyszedł w sumie długi i troszkę się tu działo, no i przede wszystkim jak myślicie, kto podał się za chłopaka Livii i miał wypadek? 
Cieszycie się z wyjazdu Hazzy i sytuacji z Zayn'em?
Co będzie z One direction?
Czy Blair i Niall już zawsze będą razem?

Na te pytanie odpowiadajcie w komentarzach, a jak będzie naprawdę, dowiecie się w drugim sezonie bloga :*
Do zobaczenia i dziękuję Wam za wszystko!
KOCHAM WAS <3