wtorek, 23 kwietnia 2013

*Rozdział 27*

*Livia

- Jesteś jeszcze większą suką niż Perrie. - powiedział Zayn, dosyć spokojnie jak na takie zdanie. Poczułam się tym lekko dotknięta, ale przeanalizowałam słowo po słowie. Nie wiedziałam jak mam na to zareagować. Z jednaj strony uważałam, że to nie prawda, no bo to ona go oszukała. Z drugiej jednak wiem, że ma rację. No bo to fakt, poznał ją przeze mnie. Przez to wydarzenie w domu.
Stałam spokojnie patrząc się na jego twarz. Żadna część zarówno jego, jak i mojej miny, nie wyrażała żadnych możliwych do odczytania emocji. Lustrowałam jego postać, po czym powolnie kiwając twierdząco głową, udałam się w stronę drzwi. Poddałam się. Gdy je otworzyłam, na podłogę z wyraźnymi jękami niezadowolenia runęło kilka postaci. Oczywiście była to reszta naszej zgraji. Nawet Blair..
- Czemu podsłuchujecie? Mogliście wejść, to i tak nic by nie zmieniło, śmiało. - powiedziałam wskazując ręką na wnętrze pokoju, a sama powoli podreptałam na balkon.

~*~

Odpaliłam papierosa. Włożyłam go do ust i powolnie zaciągnęłam się ciepłym dymem, który po chwili w takim samym tępie wypuściłam. Miałam wrażenie, że wraz z tym moje problemy znikają. Spojrzałam w dół. Jest wysoko. Moje myśli uciekły do samobójców, którzy rzucają się z budynków i mostów. Trzeba mieć odwagę, żeby to zrobić, bo pomyśl sobie.. Skaczesz, czujesz wiatr na całym ciele, ale wiesz, że to już koniec. Problemy znikają, owszem, ale wraz z problemami znikną również te wszystkie piękne chwile, które mógłbyś przeżyć. Ja jestem na to za słaba. Choć życie bywa trudne, to chcę tu być, nie chcę skoczyć... Ja mam jeszcze wiele rzeczy do zrobienia. A przede wszystkim chcę Go mieć. O kim mówię? To chyba oczywiste.
Mówię o tym, który zawrócił mi w głowie od początku.
Mówię o tym, którego dotyk mnie paraliżuje.
Mówię o tym, który może mnie wyzywać, a ja i tak mu wybaczę to wszystko.
Mówię o tym, który każdy punkt ciała ma idealny.
Mówię o tym, który jest ciepły, nawet gdy jest zimno.
Mówię o tym, który kochał mnie całym sercem.
I wreszcie mówię o tym, którego tak bardzo zraniłam.



Zayn♥

 Wypowiedziałam to imię w myślach. Dość tego, tak zrobiłam źle, ale wszystko można wybaczyć i właśnie na tym mi zależy.
Gwałtownie  przycisnęłam papierosa do barierki, po czym zrzuciłam go z 20 piętra, na którym właśnie jestem.
Zaczęłam szybko iść w kierunku pokoju, do którego zaglądam chyba częściej, niż do swojego. 
Drzwi były otwarte, ale w pokoju był już tylko on. Stał tyłem, ale usłyszawszy moje kroki odwrócił się, a jego twarz przybrała  nie miły wyraz. Cofnęłam się na to, a jego mina złagodniała. Podeszłam do fotela i usiadłam.
- Co Ty robisz? - zapytał zdezorientowany.
- Chcę Ci pokazać, że nie zamierzam się z tąd ruszyć, dopóki ze mną nie porozmawiasz. - powiedziałam stanowczo
- Wiesz, nie mam nastroju i myślałem, że już Ci to dobitnie uświadomiłem, w poprzedniej rozmowie. - odparł.
- W rozmowie? - spytałam podnosząc prawą brew. - Ty to nazywasz rozmową? Nazwij to po imieniu. Powiedziałeś, że jestem suką. Jak widzisz mnie to nie rusza. Możesz mnie nazwać jak chcesz. No dalej, kim jestem? Dziwką, szmatą, zdzirą, kurwą? Tak dobrze, czy może masz jeszcze inne określenia, no dajesz, słucham. - wybuchłam nagle, ale Mulata to nadzwyczjniej w świecie zatkało. Nie trwało to jednak długo, bo przysięgłabym, że zobaczyłam jak nad jego głową zaświeciła żaróweczka.
- Hmm..  Wszystko świetnie, tylko zapomniałaś dodać słowo "puszczalska". - powiedział z tym swoim sarkastycznym uśmiechem.
- Kocham Cię, Zayn. - wypaliłam. Nie miałam zamieru tego powiedzieć, ale tylko to miałam w głowie przez całą rozmowę, niestety moje myśli  bez mojej zgody w najmniej odpowiednim momencie, przybrały światło dzienne.
- Słucham? - zapytał niedowierzając. Teraz jednak cały czas stał zatkany i nie zapowiadało się, na kolejne zaświecenie żaróweczki.
- Dobrze usłyszałeś. - powiedziałam, a Zayn wykonał nieoczekiwany dla mnie ruch. Podszedł gwałtownie do szklanego stołu, przy którym siedziałam i z całej siły cisnął w niego swoją pięścią, sprawiając, że środek stoliku pekł,  i rozprysł się na malutkie kawałeczki, kalecząc przy tym całą dłoń Mulata.
- Co... - chciałam powiedzieć, ale mi przerwał.
- Po prostu stąd wyjdź, ok? Bo inaczej będę musiał Cię wyrzucić własnoręcznie. - odparł takim tonen, którego nawet ja się wystraszyłam. Postanowiłam schować swoją dumę i wcześniejsze obietnice, że nie wyjdę stąd do póki nie porozmawiamy, i pośpiesznie opuściłam pokój.




BARDZO< BARDZO< BARDZO KRÓTKO, WIEM, MOŻECIE MNIE ZABIĆ.
.
.
Na swoje usprawiedliwienie mam to, że jest środek tygodnia, więc szkoła i te sprawy, a poza tym dodałam wcześniej niż zwykle.
Rozdział  jest beznadziejny, dodałam go tylko i wyłącznie za namową Olivki, której bardzo dziękuję i która ma nie usuwać swojego bloga, bo ją uszkodzę.
Także komentujcie i cierpliwie czekajcie na kolejny rozdział, mam nadzieję, że mi również, tak jak Zayn'owi zaświeci się żaróweczka i coś fajnego wymyślę, do zobaczenia :)

          

niedziela, 21 kwietnia 2013

*Rozdział 26*

*Zayn

Co ona sobie myślała? Że po wszystkim co mi zrobiła, tak po prostu może wpaść mi w ramiona i zacząć się ze mną całować? Jeśli tak, to jest jeszcze większą idiotką niż myślałem.

~*~

Powolnym krokiem nadal zdziwiony tym, co mogło się przed chwilą wydarzyć, szedłem w kierunku pokoju, który dzieliłem z Perrie. Stanąłem przed dzrzwiami i ostrożnie nacisnąłem zimną, metalową klamkę tak, aby nie obudzić dziewczyny. Na szczęście mi się udało, bo gdy weszłem, zobaczyłem ją leżącą i słodko pochrapującą na naszym łóżku. Byłem trochę na nią wkurzony, że nagle z dnia na dzień powiedziała, że musi jechać, ale staram się zrozumieć jej sytuację, a poza tym, być może tak będzie lepiej, taka przerwa powinna dobrze nam zrobić.

~*~

Zdjąłem z siebie ubrania i zabierając ze sobą świażą bieliznę, zamknąłem się w łazience, a następnie udałem się pod ciepły prysznic. Po jakiś 30 minutach wyszedłem z łazienki i położyłem się na łóżku obok Blondynki. Kiedy na nią patrzyłem, moje myśli wróciły do Livii. Przypomniałem sobie jak to było na samym początku, gdy się zjawiła. To dziwne, ale lubiłem ją już, zanim do nas przyjechała. Wiedziałem o niej z opowiadań Georga. Zrobiła na mnie wrażenie tym, że tak opiekuje się mamą i nigdy się nie buntuje, nie ma dnia, żeby gdzieś wyszła, cały czas siedziała w domu. Potem jednak mogłem ją poznać naprawdę. Od początku liczyłem, że to będzie coś więcej, ale wystąpiła ta sytuacja z Hazzą... No cóż, tata Olivii nigdy mnie nie lubił, ale teraz, gdy dowiedział się o tym, że Harry z nią zerwał strasznie się na niego zdenerwował. To dlatego, że on tak naprawdę nic nie wie o konflikcie Livki z Perrie, oraz o okolicznościach w jakich się rozstali. Nie będę ukrywać, że ucieszyłem się, gdy to zrobili. Nie oczekuję nic od Livii, ale po prostu szlak mnie trafiał, gdy widziałem ich razem. Tymczasem teraz Styles co noc ma inną, a Olivia cały czas chodzi do mnie. Zastanawiam się, czy nadal coś do mnie czuje, czy znowu się bawi. Jeżeli chodzi o mnie to sam nie wiem. Mam Perrie, ale nawet teraz, kiedy na nią patrzę, to nie czuję się tak, jak wtedy, gdy patrzyłem na śpiącą obok mnie Olivię. Nie patrzę na Blondynkę z miłością. Przeciwnie, czuję, że ona jest mi po prostu potrzebna do wypełnienia jakiejś pustki, która została we mnie po zdradzie. Właściwie to sam już nie wiem, czego chcę.

~*~

Obudziłem się rano i przewróciłem się na drugi bok w celu zobaczenia Perrie, ale jej nie było. Samolot miała dopiero o 14, a ponieważ była 7 rano, to uznałem, że być może jest w łazience. Powolnie wstając udałem się w kierunku łazienki, ale i tak nikogo nie było. Rozejrzałem się po pokoju, coś mi nie pasowało. Brakowało mi czegoś, zaraz już wiem.. Zajrzałem szybko do szafy i ujrzałem to, czego się spodziewałem, zniknęły wszystkie rzeczy Perrie i... MOJE PIENIĄDZE?! Co za suka, okradła mnie, zostawiła i uciekła..
- Cholera! - krzyknąłem i szybkim ruchem ręki zwaliłem z komody wszystkie rzeczy, wywołując tym samym głośny huk tłuczącego się szkła.



*Livia

Stałam jak kołek na tym balkonie. Doszłam do wniosku, że jestem niewyrzytą seksualnie idiotką, która nie potrafi się opanować przed wylewaniem swoich uczuć. Przecież logiczne było, że on mnie odrzuci, ale co tam, mądra Livia zawsze wie lepiej..

NAIWNA


~*~

Leżałam na łóżku, już ranek, a ja nie zmrużyłam oka. Obok mnie leżała Blair. Cały czas głęboko spała. Taka to ma dobrze, nic jej nie ruszy... Nagle usłyszałam krzyk i głośny huk. Pośpiesznie wstałam z łóżka i wybiegłam na korytarz. Nie wiem dlaczego, ale pod wpływem impulsu od razu weszłam do pokoju Zayn'a. Nie myliłam się, to stąd dochodził huk. Na podłodze było rozwalone conajmniej kilka szklanych wazonów i innych pierdółek, a sam Zayn siedział na łóżku z głową w rękach.
Rozejrzałam się po pokoju, a moje oczy zwróciły się ku kartce leżącej wśród rozwalonych rzeczy. Mulat spojrzał się na mnie i podszedł kiwając głową, abym ją rozwinęła. Najwyraźniej  nie zauważył jej wcześniej. Stanął za mną i oboje zaczęliśmy czytać.

Do Zayn'a.
Jeżeli to czytasz, to znaczy, że mnie już tutaj nie ma.
Zdziwiony?
A może się martwisz?
Haha biedny...
Jesteś taki naiwny.. Naprawdę myślałeś, że mi na Tobie zależy, że będziemy razem?
Spróbuję ci w skrócie wyjaśnić dlaczego się myliłeś.
Tego dnia w barze wszytsko było ustawione. Mój mały plan jak Cię poznać wypalił.
Potem wprowadziłam swoją starą bajeczkę z tym, że chłopak mnie bije, chorą mamą, pieniędzmi i tak dalej.
Ale spokojnie kocie, nie byłeś pierwszy. Przed Tobą udało mi się tak samo wrobić 4 innych bogatych naiwniaków.
Oczywiście nie zrobiłam tego sama, we wszystkim pomagał mi mój chłopak. Pamiętasz Freda? 
Biedaczek, zawsze musi obrywać.
Ale opłacało się.
W każdym razem pozdrawiamy Cię i dziękujęmy za wszystkie pieniądze, na pewno wystarczą nam na długo, a potem znajdziemy kolejną ofiarę.
P.s. Pozdrów Olivię, ona jedyns nie była taka głupia i mnie przejrzała, dlatego musiałam Was zostawić trochę wcześniej.
Ciał ;*

Czy mnie zatkało? Zdecydowanie. Wiedziałam, że to oszustka, ale nie spodziewałam się, że jest aż taką żmiją. 
Spojrzałam na Malika. Jeżeli wcześniej myślałam, że jest zdenerwowany, to jego stanu w tej chwili nie jestem w stanie określić. Na odwrocie kartki znajdowało się jeszcze zdjęcie Perrie z tym samym kolesiem, którego pobił Zayn. Wyglądali na naprawdę szczęśliwych i zakochanych.

- Zayn, tak mi przykro.. - powiedziałam cicho. Naprawdę było mi go strasznie żal.
- Zamknij się! To wszystko przez Ciebie! Znowu zostałem oszukany, rozumiesz, znowu! To przez Ciebie ją poznałem, to przez Ciebie poszedłem do tego cholernego baru! Nie mogę na Ciebie już patrzeć, rozumiesz?! - krzyczał.
- Zayn uspokój się, proszę! - powiedziałam błagalnie.
- Jesteś jeszcze gorszą suką niż Perrie.



"Ludzie pozwalają ranić się innym ludziom
i do­piero potem orientują się,
że mogli temu wcześniej zapobiec."




~*~ - ten znaczek oznacza jakiś czas później.

Więc pozbyliśmy się nielubianej przez Was Blondynki. Czy na zawsze? To się okaże. Piszcie, czy podoba Wam się taki rozwój akcji i co chcelibyscie dalej. Następny rozdział planuję dodać wcześniej, więc do dzieła, komentujcie c:
+ Przepraszam za wszystkie błedy i za to, że musieliście tak długo czekać.

A i oczywiście zapraszam na mojego nowego bloga:

sobota, 20 kwietnia 2013

*Informacja*

Przepraszam Was bardzo, że nie ma jeszcze rozdziału, ale miałam tydzień zawalony sprawdzianami, a dzisiaj wydarzyła się pewna nie miła dla mnie sytuacja i po prostu jestem tym naprawdę przybita i nie dam rady dziś nic napisać. Przepraszam Was strasznie, mam nadzieję, że zrozumiecie. Spróbuję jutro, może będzie lepiej. 
Kocham Was.

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

*Nowy blog*

Cześć, ponieważ wielu z Was pytało mnie o to, czy po zakończeniu tego opowiadania, będę pisała coś nowego, to po zastanowieniu postanowiłam założyć kolejnego bloga.
Opowiadanie również będzie z chłopakami w roli głównych bohaterów, jednak będzie to zupełnie inna historia niż tu oczywiście.
Mam nadzieję, że nowe opowiadanie również przypadnie Wam do gustu i będziecie go czytać, a także co bardzo ważne KOMENTOWAĆ.
Na razie są tylko bohaterzy i prolog, ponieważ teraz raczej chcę dokończyć tego bloga, ale o tamtym również nie zapomnę. Jeżeli będziecie komentować i zobaczę, że jest Was dużo, to pierwszy rozdział pojawi się niebawem.

Tak więc, kochani, mój nowy blog:

    http://i-want-to-live-a-normal-life.blogspot.com/



Zapraszam!



piątek, 12 kwietnia 2013

*Rozdział 25*

*Livia
- Więc tamtego wieczoru... Poczekaj, wiesz zacznę może od początku. - powiedziała Blair, a ja kiwnęłam twierdząco głową.
- Tak by było najlepiej. - dopowiedziałam i podkuliłam nogi pod brodę.
- Więc tamtego dnia rano, jak co tydzień od momentu kiedy pierwszy raz, no wiesz.. - poruszyła znacząco brwiami, a ja uśmiechnęłłam się kiwając głową.
- No to, jak co tydzień, zrobiłam sobie test ciążowy.. I wtedy zobaczyłam te pieprzone dwie kreski! Poszłam jeszcze do lekarza i okazało się, że jestem w 10 tygodniu ciąży, rozumiesz? Powiesz mi, jak to możliwe, skoro robiłam te cholerne testy!? A tymczasem okazuje się, że od ponad dwóch miesięcy noszę w sobie jak to powiedział lekarz "w pełni zdrową dziewczynkę, tatuś na pewno się ucieszy". I co ja mogłam zrobić? Na dodatek kiedy zapytałam się o usunięcie ciąży, to lekarz odparł, że już za późno, bo dziecko szybko się rozwija... Nie wiedziałam co zrobić, unikałam Niall'a. Nie mogłam go urodzić. W końcu tego wieczoru zamierzałam powiedzieć mu o ciąży.. Poruszyłam temat dzieci i zanim zdąrzyłam mu cokolwiek powiedzieć, on zaczął mi mówić, jak to bardzo chciałby mieć dziecko, rozumiesz? Zdenerwowałam się na niego, jeszcze nic nie wiedział, a już gadał takie rzeczy, przecież on nigdy nie zgodziłby się, żebym na przykład oddała to dziecko. Jedynym rozwiązaniem było to, żeby nie dowiedział się o ciąży. Wtedy przypomniałam sobie o starym znajomym, który ma w Berlinie bar. Chociaż przypomina to bardziej jakąś pijacką melinę, ale wiesz, że ja zdecydowanie wolę coś takiego, niż eleganckie restauracje.. Więc poszłam do niego i opowiedziałam mu moją sytuację. On gdzieś wyszedł i po jakiejś godzinie przyniósł mi strzykawkę z jakimś białym płynem. Wiedziałam, że to nic normalnego, ale Rich nigdy mnie nie zawiódł, więc posłuchałam go i po chwili zamknęłam się w kabinie łazienkowej, gdzie wstrzyknęłam sobie wszystko w żyłę. Po jakiś 10 minutach poczułam ogromny ból w brzuchu. Urodziłam dziecko, choć właściwie była to tylko mała kulka i mnóstwo krwi. Logiczne było, że jest martwe, ale po chwili przyszedł Rich, zabrał je i powiedział, że się tego pozbędzie. To dziwne, wiem, ale poczułam ogromną ulgę, że już mam ten problem z głowy. Mimo to,  zrozumiałam wtedy, że ja i Niall nigdy nie będziemy szczęśliwi, bo ja nie zostanę jego żoną, nie urodzę mu dzieci i nie będę przesiadywała z nim wieczorami przy kominku w naszym przytulnym domku... - kończyła ocierając pojedyńczą łzę, która spłynęła po jej policzku. Nie wiedziałam co mam jej powiedzieć. Było mi ciężko, bo z jednej strony to co zrobiła, było straszne, ale z drugiej strony od początki wiedziałam, że Blair nie jest typem żony i matki, ale mimo to była wspaniałą przyjaciółką. Przytuliłam ją.
- To.. była Twoja decyzja. Nie chcę Cię oceniać, ale obiecaj mi, że powiesz Niall'owi. - powiedziałam w końcu po dłuższej chwili milczenia.
- Obiecuję, ale na razie pozwól mi u siebie zostać i nie mówmy o tym, dobrze? - zapytała, a ja kiwnęłam twierdząco głową. Po jakimś czasie zauważyłam, że zasnęła. Nie wiedziałam co z sobą zrobić. W końcu sięgnęłam po paczkę papierosów i wyszłam z pokoju w celu udania się na duży balkon, który był używany, jako palarnia. Z uwagi na to, że było już około 1 w nocy, na korytarzu było bardzo cicho. Myślałam, że będę sama, ale gdy dochodziłam do wejścia na balko, zobaczyłam Perrie rozmawiającą przez telefon. Zaczęłam przysłuchiwać się rozmowie.


- No rano misiek, przecież Ci mówiłam. - powiedzia ze śmiechem Blondynka.
- Zayn? No przestań! Ten bałwan uwierzy mi we wszystko, tak ja reszta tych idiotów. No oczywiście z wyjątkiem tej małpy, ale wiesz, ona nie jest dla mnie żadnym zagrożeniem.. - mówiła szyderczym głosem, a ja słuchałam z coraz większym zaciekawieniem.
- No tak, trzymamy się tego drugiego, wiesz tak będzie najlepiej, wszystko wyjaśnię i będzie spokój. Kasa jest, także wiesz wszystko jest zgodne  z  planem.
- Ja Ciebie też, bardzo, no papa. - powiedziała jeszcze i rozłączyła się.

Szybko schowałam się za ścianą, a Perrie po chwili opuściła balkon i udała się w stronę pokoju. Teraz to ja na niego weszłam. Sięgnęłam do kieszeni po papierosa. Dawno nie paliłam, ale był dziwny dzień i musiałam go jakoś odreagować. Poza tym to pomaga mi się skoncentrowa, a ja cały miałam w głowie rozmowę Blondynki. Zastanawiałam się, o co tym razem może jej chodzić.
- Jeszcze tego nie rzuciłaś? - usłyszałam nagle nad uchem męski, ciepły głos Zayn'a. Przestraszyłam się trochę, na co on się uśmiechnął.
- Jak widać, Ty też. - stwierdziłam oskarżycielsko patrząc, jak odpala papierosa.
- Nałóg. - stwierdził i oparł się rękami o barierkę obok mnie.
- Jesteś dziś dziwny, zdecydowanie za miły. - wywnioskowałem. Miałam ku temu solidne podstawy, gdyż przez ostatni czas bardzo rzadko rozmawialiśmy, a poza tym wszystkie rozmowy kończyły się kłótniami.
- Miałem dziś po prostu dobry dzień... Ty też teraz będziesz miała przyjemniejsze dni, Perrie wyjeżdża na dwa tygodnie do domu, do mamy. - powiedział. Zdziwiło mnie to. Odniosłam wrażenie, jakby wiedział o sytucji pomiędzy nami.
- Przecież Perrie jest dla mnie taka miła i sympatyczna. - powiedziałam ironicznie.
- Przestań, przy mnie nie musisz udawać.. Wiem, co się tu dzieje. - powiedział, a mnie zatkało.
- Wiesz?! I nic z tym nie zrobiłeś? - spytałam zaskoczona.
- Na początku nie wierzyłem, ale potem.. tych sytuacji było za dużo.  - odpowiedział spokojnie.
- I nic z tym nie zrobiłeś? - spytałam ponownie niedowierzając.
- Livia sorry, ale to Ty mnie zdradzałaś.. No musisz za swoje zapłacić poza tym jesteś dorosła, a Perrie za darmo nic Ci nie zrobiła. - odparł. I znowu czułam się głupio. Ilekroć ktokolwiek wspomniał o tej sytuacji z chłopakami, czułam dziwne ściskanie w żołądku. Teraz bardzo żałowałam tego incydentu z Harry'm. On mnie nie kochał i wydaje mi się, że ja go też nie. Co zwykłe zauroczenie może zrobić z człowiekiem?

- Nie jest tak źle. - powiedział Zayn zbliżając opuszki palców do mojego policzka, a następnie delikatnie przejażdżając nimi po ranie. Czułam delikatne mrowienie pod wpływem jego dotyku. To było takie dziwne, że za każdym razem, kiedy go widziałam, mimo tego, że na każdym kroku wypominał mi, jaka jestem beznadziejna, miałam ochotę go pocałować. Teraz, w tej chwili, czułam, że mogę to mieć. Nie kontrolowałam już tego, co robię. Położyłam swoją dłoń na jego, odsunęłam od swojej twarzy i delikatnie oplątłam ją swoimi palcami. Obydwoje spojrzeliśmy się na nasze ręce - bransoletki się złączyły. To było takie... niezwykłe. Na moją twarz wkroczył maleńki uśmiech, jednak on nie pokazywał żadnych emocji. Postanowiłam posunąć się o krok dalej i powoli zaczęłam zbliżać się do jego ust. Miałam już połowę drogi za sobą, kiedy on nagle odsunął się i powiedział:
- Przestań.
- Dlaczego? - zapytałam lekko zirytowana tym, że mój zamiar pocałowania go nie wyszedł.
- Bo ja w przeciwieństwie do Ciebie nie zamierzam nikogo zdradzać. - odrzekł spokojnie i odszedł. Stanęłam jak kołek na środku tego balkonu i zrozumiałam, co chciałam przed chwilą zrobić.




Dzisiaj krótko. Planowałam co prawda w tym rozdziale zrobić jeszcze jedną bardzo istotną rzecz, ale uznałam, że lepiej będzie jeśli poświęce jej oddzielny rozdział, więc jest tyle. Tak więc zagadka Blair rozwiązana. Praktycznie wszystcy zgadliście, że chodzi o dziecko, aczkolwiek aborcja to nie była  ;P Dziękuję bardzo za wszystkie miłe słowa pod poprzednim rozdziałem :) Jeżeli chodzi o następny, to nie wykluczam, że dodam go wcześniej, ale to wtedy, jak będzie dużo komentarzy :)


sobota, 6 kwietnia 2013

*Rozdział 24*

Pani z telewizji zakończyła audycję, a ja poszedłem w kierunku hotelu. Teraz byliśmy w Paryżu. Gdy otwierałem drzwi mojego pokoju, usłyszałem dźwięk dzwonka w telefonie. Wyciągnąłem go i spojrzałem na ekran, nie miałem tego numeru w kontaktach, ale odebrałem z nadzieją, że to może z policji, ze szpitala. Że to ktokolwiek z informacją o tym, co z Blair.
- Niall Horan, słucham?



*Niall

- Zgoda. - usłyszałem lekko zachrypnięty, jakby od choroby głos. Nie potrafiłem określić do kogo należał. W tle panowała zupełna cisza, słyszałem przyśpieszony oddech osoby po drugiej stronie telefonu.
- Nie rozumiem... Kto mówi? - zapytałem. Usłyszałem ciężkie westchnienie.
- To ja... - odpowiedział głos. Teraz już wiedziałem, barwa zmieniłą się, słyszałem o wiele delikatniejszy, ale nadal zachrypnięty głos mojej Blair. Serce zabiło mi szybciej, a ciało przeszdł dreszczyk szczęścia.
- Blair! Ty, ty żyjesz.. Gdzie jesteś, przyjechać po Ciebie? Czy wszystko w porządku? - dopytywałem szczęśliwy.
- Zgoda, możemy się spotkać. O to prosiłeś przed chwilą w telewizji, oglądałam. Za 30 minut na wieży Eiffla. - odparła nie odpowiadając na żadne z moich pytań. Mówiła to wszystko tak bardzo obojętnie, jakby nie zrobiła nic złego wyjeżdzając bez pożegnania. Usłyszałem tylko pikanie w telefonie, oznaczające, że się rozłączyła.
Miałem 30 minut, ale  z naszego hotelu, do wieży było trochę daleko, więc szybko wbiegłem do pokoju przebrać się z eleganckich ciuchów, w których byłem na wywiadzie i trochę poprawić się wizualnie. Po pięciu minutach wsiadałem już do taksówki, która miała zawieść mnie do celu. Po 20 minutach jechałem windą na szczyt wieży. Wyszedłem na balkon, i zobaczyłem ją. Siedziała na ziemi, oparta plecami o murek, z podkulonymi nogami i głową w nich schowaną. Podeszłem powoli, aby jej nie przestraszyć i delikatnie położyłem dłoń na jej głowie głaskając przy tym jej miękkie, czarne włosy. Lekko wzdrygnęła się na ten gest, ale po chwili podniosła głowę. Spojrzała na mnie błękitnymi oczami i przygryzła lekko swoje pomalowane na czerwono usta. Zawsze lubiła mocny makijaż. Dzisiaj i tak był delikatny. Poza włosami nic się nie zmieniła. Była śliczna.


- Dlaczego Ty mnie nie nienawidzisz? - zapytała wyrywając mnie z transu przyglądania się jej.
- A czemu miałbym to zrobić. Owszem, jestem zły, że wyjechałaś bez słowa, ale to można wybaczyć, jeżeli mi to jakoś wyjaśnisz.. - spojrzałem na nią pytająco.
- Zaraz, Livia nic im nie powiedziała? - zapytała jakby samą siebie.
- Ale co nam miała powiedzieć? Przecież powiedziałaś jej tylko, że wyjeżdżasz i mnie kochasz. - odparłem z uśmiechem, na wspomnienie tego, co do mnie czuje. Jednocześnie byłem trochę zaniepokojony tym, że być może Olivia nie powiedziała jednak wszystkiego.
- Hmm.. Tak właśnie to Wam miała powiedzieć.. - powiedziała nerwowo się wiercąc. W końcu wstała. - Muszę już iść. Chciałeś się spotkać, to to zrobiłam, jak widzisz żyję, cześć. - dopowiedziała i udała się w kierunku wyjścia.
- Poczekaj! Dlaczego to robisz? Przecież to nie miało tak być, my musimy być razem! Pamiętasz,  mieliśmy plany: rodzina, dzieci, do.. - zacząłem mówić, ale mi przerwała.
- Skończ! To Ty miałeś jakieś plany, ale będziesz je musiał sobie zorganizować bez mojej osoby, ja nie spęłnię Twoich oczekowań, już zawiodłam.. - zaczęła mówić, ale zatrzymała się.
- O czym Ty mówisz!? Możesz mi to wreszcie jakoś wyjaśnić? - zapytałem.
- Po prostu ja nie jestem z tej bajki co Ty, zrozum to wreszcie. Już dawno powinieneś zauważyć, że ze mną jest coś nie tak, powinieneś mnie unikać, ale nie, Ty od początku za mną łaziłeś, a potem wyskoczyłeś z tym domem, dziećmi, małżeństwem... Nie! Nie! I nie! Ja mam 19 lat i jestem zupełnie inna niż Ty. Zrobiłam rzecz, za którą byś mnie znienawidził, rozumiesz? Więc odwal się odemnie raz na zawsze! - krzyknęła. Zraniły mnie te słowa, bardzo.
- Jesli tego chcesz. - odpowiedziałem i zostawiłem ją tam zdziwioną na widok mojej reakcji. Ja z trudem powstrzymałem łzy. Nie spodziewałem się, że osoba, którą się kocha może tak bardzo zranić. To nie była ta sama Blair.


"Mówisz, że kochasz ,a potem tak mocno ranisz,
i w ostateczności doprowadzasz mnie do cier­pienia granic."

Wróciłem do hotelu. Minąłem na korytarzu  Zayn'a szurchając go ramieniem. Spojrzał na mnie zdziwiony, ale ja już nie zwracałem nawet na niego uwagi. Udałem się prosto do swojego pokoju, w którym na całe szczęście mieszkałem sam i zamknąłem za sobą drzwi na klucz. Miałem złamane serce.


*Livia
Jesteśmy w trasie już jakieś 4 tygodnie. Tym razem Francja, ale co z tego, skoro ja i tak całe dnie przesiaduję w samotnie wynajętym pokoju. Reszta się ode mnie odwróciła. No może nie Niall, ale on jest zajęty poszukiwaniem Blair, ja też, ale wiadomo, że on jako chłopak zawsze będzie się angażował najwięcej. Jedyne co mnie tu trzyma to mój tata, który nic nie wie o panującej tu sytuacji, więc przy nim udajemy, że wszystko jest porządku. Czasem zamienię jakieś słowo z Miki, czasem z Hazzą. Swoją drogę po naszym rozstaniu Styles miał jeszcze jakieś dziwne napady uczuć i prosił mnie, żebym do niego wróciła, ale ja byłam, jestem i będę nieugięta. Dopóki nie zrozumieją, jaka naprawdę jest Perrie, nie będą mieli ze mną normalnych relacji. Myślą, że się poddam, oczekują, że ją przeproszę, ale ja nawet przez chwilę o tym nie pomyślałam. Przeciwnie, cały czas się z nią kłócę.
Dziś było jednak o wiele gorzej. Chciałam coś w końcu na nią znaleść, więc kiedy chłopcy poszli na wywiad, ja zakradłam się do pokoju Blondynki i Mulata podczas gdy ona brała prysznic i  zaczęłam przeglądać jej rzeczy. Niestety przyłapała mnie i przywaliła z pięści w twarz. Oczywiście innym powiedziała, że było ciemno i wzięła mnie za włamywacza i znowu ja wyszłam przed wszystkimi jako "ta zła". Tym sposobem moje oko przyozdabia piękne, fioletowe limo.
Siedziałam tak zakopana w pościeli, kiedy nagle usłyszałam dobijanie do drzwi. Podeszłam je otworzyć.
- Blair!? O jeju jak się cieszę, że cię widzę! Wreszcie ktoś normalny! - krzyczałam radośnie i rzuciłam się na szyję Czarnowłosej.
- Powinnam Ci podziękować. Nie powiedziałaś Niallowi ani słowa, jesteś wielka, nawet Cię o to nie prosiłam. - powiedziała z uśmiechem, przypominając mi tym samym naszą rozmowę.
- To znaczy, że widziałaś się z Horankiem? - spytałam.
- Tak, ale to nie była przyjemna rozmowa. On nie chce mnie znać, a nawet o niczym jeszcze nie wie.. Boję się pomyśleć co zrobi jak się dowie.. - zaczęła mówić, wchodząc do mnie do pokoju, a ja zamknęłam za nią drzwi.
- No właśnie Blair, o czym się dowie? Musisz mi wreszcie powiedzieć, co zrobiłaś, proszę. - powiedziałam błagalnym tonem.
- Mogę u Ciebie przenocować? - zmieniła temat.
- Pewnie. - odparłam, a ona położyła się na moim łóżku. Było dwuosobowe, więc bez problemu się pomieścimy. Zajęłam miejsce obok mnie i  spojrzałam na nią. Ona również zlustrowała moją postać i zatrzymała się na oczach.
- Perrie Ci to zrobiła, prawda? - zabrzmiało to bardziej jak stwierdzenie niż pytanie. Zdziwiło mnie to, bo skąd ona może to wiedzieć, skoro jej tyle czasy nie było.
- Skąd wiesz?
- Mam swoje znajomości, przecież wiesz jaka byłam.. - odparła spuszczając wzrok. Blair kiedyś była narkomanką, obracała się w nieciekawym towarzystwie, kiedyś jej koleżanka zabrała jej woreczek z narkotykiem, który miał być dla niej i wciągnęła go. Umarła, to było jakieś świnstwo. Czarnowłosą bardzo ruszyło to wydarzenie, bo przecież to ona miała wciągnąć ten biały proszek. Poszła na odwyk i wyszła z tego, potem poznała Nialla i dziś jest dobrze, chyba.. Bo nadal nie wiem, co zrobiła.
- Wiem... Ale nadal nie powiedziałaś mi co ukrywasz.. - zaczęłam.
- Dobra muszę Ci to powiedzieć, jestem Ci to winna, ale błagam zanim nie wysłuchasz mnie do końca, nie oceniaj.
- Obiecuję.
- Więc tamtego dnia...




Ten rozdział mi nie wyszedł, planowałam coś innego, ale miałam wczoraj beznadziejny dzień, a pisałam go w nocy, także wybaczcie.
Więc jak widzicie Blair zamierza powiedzieć o wszystkim Livii. Jak myślicie, co zrobiła? Piszcie w komentarzach :)
Następny rozdział będzie dopiero wtedy, jak będzie ich więcej, bo pod ostatnim postem było tylko 8 komentarzy, w tym dwa moje, więc właściwie 6 :/
Dodałam to ze względu na osoby, które pod ostatnim postem trochę bardziej niż zwykle się rozpisały i oceniły rozdział. Liczę na Was, do kiedyś :)

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

*Rozdział 23*

*Livia

Usłyszałam dobijanie się do drzwi. Pośpiesznie otworzyłam i ujrzałam Blair. Była cała przerażona.
- Boże, co Ci się stało?
- Zabiłam ją. - odpowiedziała, a mnie wryło w ziemię.

- O..o czym Ty mówisz? - pytałam, drżąc na samą myśl o tym, co zrobiła.
- To już nie ważne... Przyszłam się pożegnać, wyjeżdżam. Powiedz Niallowi, że go kocham. - powiedziała i odeszła. Ja cały czas stałam. Byłam w jakimś amoku. Nie docierały do mnie jej słowa, słyszałam tylko "zabiłam ją". Potem starałam pomyśleć o tym, co mówiła później. Zaraz zaraz, wyjeżdzam?!
- Nie! - krzyknęłam wreszcie i szybko wybiegłam z pokoju. Już po chwili wywalając po drodze jakieś trzy osoby, byłam przed hotelem i nerwowo rozglądałam się w poszukiwaniu Blair. Nie ma jej tu. Zaczęłam biec dalej. Ludzie patrzyli na mnie, jak na psycholkę. Byłam bez butów, bez skarpet. Miałam na sobie jeansy i prześwitującą bordową bluzkę. Mimo to nie czułam zimna. Chciałam ją znaleść. Nie mogłam przecież ją teraz puścić wolno, tak po prostu odpuścić. Choć z drugiej strony to właśnie zrobiłam, kiedy stałam jak kołek w tym pokoju. Gdybym wtedy się otrząsnęła, była by tu ze mną.
W końcu opadłam bezwładnie na ławkę przed hotelem. Na dworze było jakieś pół metra śniegu i - 10 stopni. Czułam, jak sztywnieje mi ciało, a łzy praktycznie zamarzają na policzkach razem ze śniegiem, który sypał nieustannie od jakiś 3 godzin.Usłyszałam jakieś głosy, a następnie ludzi z obsługi hotelowej, którzy pośpiesznie zabrali mnie z tego mrozu i zanieśli do pokoju. Przynieśli mi jakieś koce, zrobili herbatę i poszli. W pokoju było ciemno, Blondynka spała. spojrzałam na zegarek, wybiła północ. Za jakieś pół godziny powinni wrócić. Co mam im powiedzieć? "Cześć, Blair jest morderczynią, ale nie martwcie się, wyjechała." No właśnie, to samo w sobie jest beznadziejne. Dziś im nic nie powiem. Jutro pójdę no Horana i wszystko mu wyjaśnię, tak będzie najlepiej. Teraz muszę się doprowadziś do porządku, żeby nic nie podejrzewali.
Udałam się więc do łazienki i wzięłam szybki, gorący prysznic. Wysuszyłam włosy i zdałam sobie sprawę, że mój policzek cały czas przyozdabiają 3 czerwone linie. Chwyciłam za podkład i gąbeczkę. Zamoczyłam i gdy już prawie dotykałam policzka, klamka od drzwi ruszyła się ku dołowi. Zobaczyłam postać Zayn'a.
- A to Ty, sorry. - powiedział oschle i zamierzał już wyjść, ale wtedy zerknął badawczo na moją twarz i zapytał:
- Co Ci się stało?
- Zapytaj się swojej dziewczyny. - odpowiedziałam i szybko zakryłam podkładem ranę. Uznałam, że to musi się skończyć, niech lepiej wie z kim ma doczynienia.
- Hahahahahaha i że to niby Perrie Ci to zrobiła? No chyba sobie żartujesz! Ona ma złote serce, ma chorą mamę. Wiesz ile pieniędzy kosztują dla niej leki? Gdyby nie nasza pomoc, pewnie już by umarła. - powiedział ze smutkiem Zayn.
- Zaraz zaraz, dajecie jej pieniądze? Że niby kto? - spytałam zaskoczona słowami Mulata.
- No wszyscy, to znaczy prawie. Tylko Ty jesteś taką sknerą, że kiedy Perrie przyszła do Ciebie, aby opowiedzieć o sytuacji jej mamy i poprosić o pomoc, wywaliłaś ją za drzwi! - powiedział.
- No Ty chyba sobie żartujesz?! Ona do mnie nigdy nie przyszła! I wiesz co? Ma szczęście, bo gdyby mi wciskała taką bajeczkę o chorej mamusi, to bym ją tam wyśmiała!
- Kto jak kto, ale Ty akurat w wciskaniu bajeczek masz ogromne doświadczenie! Jesteś zakłamana, nieczuła, fałszywa, cha.. - chciał dokończyć, ale z całej siły go spoliczkowałam.
- Jesteście tacy naiwni, wszyscy! - krzyknęłam tylko i udałam się do swojego łóżka. Hazzy nie było i dobrze, bo byłam naprawdę zła. Ta jędza owinęła sobie wszystkich wokół palca, była lubiana przez każdego. A o Maliku to już nawet  nie wspomnę. Ta baba jest mu w stanie wcisnąć każdą bajeczkę, ale ja nie wierzę w ani jedno jej słowo. Cała nabuzowana w końcu zasnęłam.
Obudziła mnie rozmowa, ale nie słyszałam zbytnio o co chodzi. Spojrzałam na miesce obok, Loczka nie było. Podniosłam głowę i spostrzegłam na sobie wzrok 7 par oczu.
- Emm.. Stało się coś? - wypaliłam, nie myśląc o tym jak to zabrzmiało. To przecież logiczne, że gdyby wszystko było w porządku, nie siedzieli by tu wszyscy.
- Ty się jeszcze pytasz? Gdzie Blair? - zapytał gniewnie Harry.
- A dlaczego sądzicie, że ja to wiem? - spytałam, a w głowie pojawiła mi się wczorajsza scena z dziewczyną, a potem Zayn'em.
- Perrie powiedziała, że wczoraj rozmawiałyście, a potem.... Potem już jej nie było, więc słucham? - powiedział Malik, patrząc na mnie z pogardą, jak wszyscy zresztą w tym pokoju.
- Owszem rozmawiałyśmy. Przyszła, powiedziała, że wyjeżdza i uciekła. Próbowałam ją gonić, ale mi się nie udało. Byłam bez butów, nie ubrana, a na dworze sypał gęsty śnieg. - tłumaczyłam.
- I to naprawdę wszystko? Powiedziała tylko to? - zapytał ze łzami w oczach i niedowierzaniem Niall.
- Powiedziała jeszcze, że Cię kocha, a resztę już znacie... - powiedziałam patrząc w oczy Horanka, po to, aby mi uwierzył. On tylko pokiwał twierdząco głową i wyszedł bez słowa. Zrobiło mi się go strasznie żal, ale to nie miało tak być. Chciałam powiedzieć o wszystkim, ale tylko jemu, lecz w takiej sytuacji będę milczeć i nie zdradzę im, co powiedziała mi Blair jeszcze.
- Nie wierzę Ci. - stwierdził Zayn, a oczy wszystkich ponownie zwróciły się ku mojej osobie.
- Niby dlaczego? - zapytałam zdziwiona.
- Bo Ty ciągle wszystkich okłamujesz. Wiecie co wczoraj wymyśliła? - spytał podchdząc do mnie chwytając po drodze jakiś ręcznik.
- Że to jej zrobiła Perrie. - rzekł pocierając ręcznikiem mój policzek, w efekcie czego podkład został starty. Wszyscy zrobili duże oczy. A ja? Ja miałam to gdzieś. W tym momencie drżałam pod wpływem ciepłej dłoni Mulata na moim policzku. Nie trwało to jednak długo, bo on jakby widząc co się ze mną dzieje, odsunął się szybko z ironiczym uśmieszkiem.
- Przesadziłaś. - stwiedził Hazza, a reszta twierdząco pokiwała głowami.
- Ona ma przecież taką ciężką sytuację. - dopowiedział Liam, a Perrie mierzyła mnie wzrokiem zwycięstwa.
- Gówno nie sytuację! Jesteście idiotami, ale ja w przeciwieństwie do Was, nie zamierzam dać jej sobą pomiatać. - krzyknęłam i sięgnęłam po sukienkę Blondynki, która leżała na jej łóżku i na oczach wszystkich porwałam ją.
- Z nami koniec. Nie mogę być z kimś, kto jest tak okrutny i zazdrosny. - powiedział zdzwiony moim zachowaniem Styles. Mnie to jednak ani trochę nie ruszyło.
- I dobrze. Ja nie mogę być z kimś tak naiwnym i żałosnym. - skomentowałam. W tym momencie usłyszałam szloch Edwards. Tylko ja najwyraźniej zdawałam sobie sprawę z tego, że jest on wymuszony, bo reszta jak na skinienie rzuciła się w celu pocieszenia Blondynki. Ja pośpiesznie spakowałam swoje rzeczy i wyszłam.

Nogi zaniosły mnie do pokoju Horana. Zapukałam.
- Proszę. - usłyszałam jego cichy głos.
- Mogę? - spytałam.
- Pewnie. - odpowiedział zachęcająco.
- A na trochę dłużej? - zapytałam pokazując schowaną dotąd za drzwiami walizkę.
- Hmm.. No dobrze, ale będziemy musieli spać w jednym łóżku, bo z Blair mieliśmy tylko jedno. - powiedział, zasmucając się przy wspomnieniu o dziewczynie.
- Nie ma problemu. - stwierdziłam i zajęłam miejsce obok niego.
- Więc teraz, powiedz mi co się stało, że od nich uciekłaś. - rzekł Horanek sięgając po kanapkę.
- Nie uwierzyli mi w to, co Ci powiedziałam przed Twoim wyjściem, stwierdzili, że wszytkich okłamuję, że niewinnie oskarżyłam Perrie o to - powiedziałam wskazując na policzek. Niall aż się zakrztusił. - potem ja zła na wszystkich, podarłam jej sukienkę, Harry ze mną zerwał, bo uznał, że jestem okrutna i zazdrosna, Perrie się rozpłakała, powiedziałam że są idiotami i zabrałam swoje rzeczy. - wypowiedziałam szybko skracając zaistniałą w moim byłym pokoju sytuację. Horan otworzył buzię ze zdziwienia.
- Ja Ci wierzę, Blair od początku mówiła mi, że zna takie przypadki jak ona, i że to na pewno oszustka, ale kazała mi nic nikomu nie mówić, ale Ty to co innego. - stwierdził. Ucieszyły mnie jego słowa. Jednak nie byłam aż taka samotna.
- Znajdziemy ją, obiecuję. - powiedziałam z radosnym uśmiechem.
- Wierzę w to. - odpowiedział, a w jego błękitnych oczach pojawiły się radosne iskierki.


*Jakiś czas później.

*Niall

- Wchodzimy za trzy, dwa, jeden...
- Witamy w "Wiadomościach", dziś gości u nas Niall Horan, jeden z wokalistów zespołu One Direction. Wszyscy wiemy o zaginięciu jego dziewczyny Blair Waldorf. Od sześciu tygodni poszukuje jej cały świat. Zespół, ich dziewczyny oraz setki tysięcy directioners rozwieszają plakaty z jej zdjęciem i informacją o zaginięciu po całym świecie. Niestety do tej pory dziewczyny nie odnaleziono. Jak co tydzień, Niall chcę w audycji na żywo zwrócić się do Blair i innych ludzi. - powiedziała to samo co zawsze kolejna reporterka. To już szósta taka audycja, ale nadal nic się nie zmieniło. Plakaty, banery, audycje w radiu, telewizji, ogłoszenia na koncertach, wywiadach, w internecie, w gazetach - To moja codzienność od tamtego pamiętnego dnia. Chłopaki nawiają mnie, żebym dał sobie spokój, żebym skupił się na swojej karierze, ale ja nie chcę, nie potrafię.
- Cześć Wam wszystkim. Mimo wielu starań, w poszukiwaniu Blair, nie ma żadnych przełomów. Wielu ludzi mówi mi, żebym się poddał, lecz Blair, jeśli to słyszysz, to wiedz, że się nie poddam nigdy. Nie chcę od Ciebie wiele. Wystarczy mi jedno spotkanie, żebym wiedział czy żyjesz, czy z Tobą wszystko w porządku, nie będę Cię do niczego zmuszał, zrobisz co zechcesz. Mój numer znasz, więc błagam Cię, odezwij się. Kocham Cię. - powiedziałem  i odeszłem w kąt, bo w moich oczach pojawiły się łzy. Od 6 tygodniu przepełnia mnie pustka. Taka pustka, którą może wypełnić tylko i wyłącznie ona.
Pani z telewizji zakończyła audycję, a ja poszedłem w kierunku hotelu. Teraz byliśmy w Paryżu. Gdy otwierałem drzwi mojego pokoju, usłyszałem dźwięk dzwonka w telefonie. Wyciągnąłem go i spojrzałem na ekran, nie miałem tego numeru w kontaktach, ale odebrałem z nadzieją, że to może z policji, ze szpitala. Że to ktokolwiek z informacją o tym, co z Blair.
- Niall Horan, słucham?



Wstawiłam wcześniej z tego powodu, że to już ostatni rozdział. Następny to już epilog.






Prima Aprilis! Owszem, to opowiadanie zbliża się powoli ku końcowi, ale na pewno jeszcze nie teraz :P
Mam nadzieję, że jest wystarczająco długi. Dziękuję za tyle miłych słów pod poprzednim rozdziałem i zachęcam do komentowania tego. Następny będzie, jak dodacie dużo komentarzy. Powiedzcie mi, co sądzicie o zaistniałej w opowiadaniu sytuacji, bo mam kilka opcji dalszej akcji i jeszcze nie wiem, na co się zdecydować, więc czekam na Wasze opinie :)


I jeszcze odpowiedź na pytanie bloggerki: "pisareczka999". Oczywiście, że mogę Ci wysłać rozdziały na gg, tylko podaj mi swój numer :) Przy okazji przypominam mój numer gg: 46234661 :)