W pokoju rozbrzmiał dżwięk telefonu. Niechętnie podeszłam do aparatu.
- Słucham?
- Dzieńdobry, czy rozmawiam z panią Olivią Jonas?
- Nie, ale jestem jej przyjaciółką, o co chodzi?
- Jej chłopak jest w ciężkim stanie, w szpitalu.
- Yyy... Chłopak, czyli kto?
- Proszę chwileczkę zaczkać, sprawdzę w karcie.
- Dobrze.
- Ach, to przecież pan..
*Blair
- To przecież pan Malik, Zayn Malik. - powiedziała doktorka zdziwionym głosem. Nic nie odpowiedziałam, po prostu się rozłączyłam.
- Niall, zbieraj wszystkich, jedziemy do szpitala. - zarządziłam i pośpiesznie zbierając kluczyki Horana udałam się przed hotel do auta, a po chwili weszła do niego reszta naszej paczki z wyjątkiem Hazzy, którego jakoś ostatnio nie widziałam.
- Zrobiłem to co kazałaś. Teraz powiedz może o co chodzi, hym? - spytał zdezorientowany Blondynek. Jedną ręką odpaliłam samochód, po czym nogą cisnęłam pedał gazu, a drugą zmierzwiłam włosy Nialla.
- Jedziemy do szpitala, Livia Twój chłopak miał wypadek. - powiedziałam z naciskiem na to słowo. Właściwie sama nie wiedziałam, co o tym myśleć.
- Kto? - spytała wyraźnie zdziwiona. Najwyraźniej wyrwałam ją z jakiś przemyśleń, bo odpowiedziała dopiero po dłuższej chwili.
- Zayn. Już nawet nie wnikam, dlaczego "jesteś" jego dziewczyną. - powiedziałam przyśpieszając, na co Horan pogładził moją nogę ręką na znak, żebym się uspokoiła.
- Ale co się stało? - zapytali wszyscy, wzajemnie się przekrzykując, sprawiając, że zrobił się niezły hałas.
- Zamknąć mordy! Nic nie wiem, chyba po to tam jedziemy, nie sądzicie? - syknęłam z nutką irytacji w głosie.
- Dobrze, spokojnie. - powiedział zmartwiony Lou. Całe szczęćie już dojechaliśmy na miejsce..
*Olivia
Gdy przyjechaliśmy pod szpital, wszyscy biegem weszli do środka, powodując tym samym pisk ludzi. No tak, to w końcu One Direction, niepełne co prawda, ale zawsze. Martwiłam się, bardzo się martwiłam. To wszystko było tak nagle. Perrie, Harry, no właśnie - Hazza, oni nadal nic nie wiedzą, a teraz Zayn..
- Jest w sali numer 3, jest po operacji, ale szczegóły powie Wam lekarz, tylko zachowujcie się ciszej i możecie tam pójść. - z rozmyśleń wyrwał mnie sympatyczny głos recepcjonistki. Tak jak powiedziała, tak uczyniliśmy
Gdy byliśmy przed salą, zatrzymał nas lekarz.
- Państwo są pewnie jego przyjaciółmi, tak? - zapytał, na co skinęliśmy głowami.
- A więc tak. Pan Malik zdecydowanie przekroczył prędkość, co spowodowało, że nie wyrobił na zakręcie i uderzył w pobliski dom. Obrażenia są dosyć duże, ma bardzo liczne zadrapania, miał poważny wstrząs mózgu, ma złamaną rękę, przeszedł operację usunięcia śledziony i z tego co mi się wydaje, to ma chyba jakieś zaniki w pamięci, a i gdy wybudzaliśmy go z narkozy, majaczył coś o jakim spisku, Harrym, coś takiego. W każdym razie nie przemęczajcie go, a po wizycie niech pani do mnie wpadnie, dobrze? - zapytał mnie lekarz.
- Jasne. - odpowiedziałam, po czym nacisnęłam klamkę do drzwi i powoli weszłam do sodka, a za mną reszta. Nie wiedziałam, czego się spodziewać i jak zareaguje na mój widok, bałam się.
Leżał na łóżku, a jego twarz oświtlały promienie słońca wpadające przez lekko odsłonięte żaluzje. Twarz miał poobijaną, ale nadal było widać jego idealne rysy: wysokie czoło, prosty, zgrabny nos, wydęte, pełne wargi, delikatny zarost i rozczochrane włosy. Był trochę blady. Szepnęłam kilka razy jego imię, po kilku próbach powoli otworzył oczy i obrzucił moją postać ciepłym spojrzeniem.
- Kochanie, jesteś w końcu. - szepnął i wyciągnął w moim kierunku lewą ręką, bo prawą miał złamaną.
- Jestem, nie mogłam Cię zostawić. Ale co się stało? Już nie jesteś na mnie zły? - spytałam bardzo zdziwiona jego słowami.
- Zły? Jak mógłbym być zły po tym, jak zgodziłaś się w końcu ze mną być, trochę nie pamiętam kiedy dokładnie to było, wiesz boli mnie głowa i mam lekkie zawirowanie w datach, więc nie gniewaj się, jak zapomnę o naszej rocznicy. - powiedział z uśmiechem.
- Yyy.. Nic się nie stało, rozumiem.. A co ostatnie pamiętasz? - spytałam zdezorientowana tym, co się właśnie dzieje. Reszta patrzyła na mnie z zagadkowym wyrazem twarzy.
- Pamiętam park, Ciebie, potem chyba jakaś trasa koncertowa, chyba pokłóciłem się z Hazzą, tak? No i właśnie wtedy wsiadłem do samochodu no i masz. - rzekł z miną naburmuszonego dziecka, po czym przyciągnął mnie do siebie i delikatnie przytulił. Poczułam ukłucie w sercu. Wreszcie mam to, co chciałam, ale co jeśli odzyska pamięci, co jeśli ktoś mu powie, i przede wszystkim znów musiałabym go okłamywać. Delikatnie odsunęłam go od siebie i powiedziałam, że muszę wyjść do toalety. On zaczął wtedy rozmowę z resztą przybyłych, którzy byli wyraźnie zdziwieni całą tą sytuacją. Tak naprawdę od razu udałam się do lekarza Zayn'a.
- Przepraszam, mogę na chwilkę?
- Tak, oczywiście, czekałem tu na Ciebie. I jak tam chłopak? - spytał lekarz.
- Chyba źle, to znaczy chodzi o to, że zatrzymała mu się pamięć na pewnym wydarzeniu i zapomniał kilka bardzo ważnych spraw ii.. - zaczęłam.
- Wiem, o czym mówisz, czytam gazety. Po prostu jego mózg zachował to wydarzenie, ponieważ musiało być dla niego bardzo ważne i nawet taki wstrząs nie był w stanie mu go wybić z głowy. To co zapomniał, to zapewne złe wspomnienia i być może chciał o tym zapomnieć, dlatego przy takim wypadku utracił je z pamięci. Niestety nie jestem w stanie określić czy kiedykolwiek sobie to przypomnie. Prawda jest taka, że ma w pamięci kilkumiesięczną lukę, a wszystko inne zapewne pamięta. To od pani zależy, czy dowie się o tym, co się wydarzyło przez ten czas, wierzę, że podejmie pani właściwą decyzję. Proszę tylko, żeby pani chwilę z tym poczekała, przynajmniej do wyjścia ze szpitala. - wyjaśnił lekarz.
- Dziękuję panu bardzo, ja już pójdę. - odpowiedziałam i opuściłam pokój. Przetarłam rękami twarz. Byłam w kropce. Nie wiedziałam co mam zrobić w takiej sytuacji. Jak to wszystko wyjaśnić. Bardzo boję się, że gdy mu wszystko powiem, to znowu mnie znienawidzi, a to byłby najgorszy scenariusz.
- Już jestem. - powiedziałam z uśmiechem wchodząc do sali numer 3, a oczy wszystkich zwróciły się na mnie. Podjęłam decyzję, nie mogę mu powiedzieć. To znaczy nie teraz, dopiero jak wyzdrowieje. W tym czasie muszę sprawić, żeby mnie pokochał. Żeby zakochał się we mnie tak bardzo, że nawet najgorsza prawda nie będzie w stanie tego zmienić.
- Chodź już do mnie, co? - spytał błagalnie Malik.
- Już idę. - powiedziałam, ale Louis mnie zatrzymał.
- Przepraszam kochasiu, ale musimy Ci zabrać Livię, jej tata ma pilną sprawę. - powiedział Tomlinson. Od razu widziałam, że łże, ale cóż mogłam powiedzieć.
- No dobrze, ale obiecaj, że przyjedziesz do mnie jak najszybciej. - powiedział smutno.
- Obiecuję. - szepnęłam i musnęłam dłonią jego policzek.
Do hotelu jechaliśmy w długiej i krępującej ciszy. Potem wszyscy (jak zwykle) zebrali się w naszym pokoju.
- A więc mogłabyś nam wyjaśnić, co Ty wyprawiasz? - zapytała Miki. Wow, wreszcie sobie o mnie przypomniała, miło.
- Posłuchajcie, rozmawiałam z lekarzem. Zayn ma lukę w pamięci, ale dla jego dobra teraz nie możemy mu nic powiedzieć. Wiem, że to głupie, ale to pomoże mu dojść do siebie po wypadku. - skłamałam.
- Lukę? - spytał zdziwiony Liam.
- Tak, jakoś od momentu, w którym zaczęłam z nim być do wypadku. Oczywiście ma jakieś przebłyski, na przykład kłótnie z Hazzą. - wyjaśniłam, starając się brzmieć wiarygodnie.
- Właśnie Livia, gdzie do cholery jest ten Styles. Wszyscy o nim mówią, a go nie ma. - uniósł się nagle Tomlinson, na co został zgromiony przez Blair.
- Muszę Wam coś powiedzieć. - zaczęłam. Bałam się tej rozmowy i to bardzo.
- Hym? - spytali.
- Harry rozmawiał dziś ze mną i on.. On wyjechał, odszedł. Miał tego dosyć i nie chce tu wracać... - powiedziałam smutno. Wszyscy diamtralnie się ożywili.
- Co!? To niemożliwe! A zespół? - krzyknął zdziwiony Lou.
- Ja nie wiem Louis. Mi też nie było łatwo to zrozumieć, próbowałam go zatrzymać, ale co ja mogłam zrobić. Powiedział jeszcze tylko, żebym Cie od niego przeprosiła, przykro mi Lou, naprawdę, czuję się tego winna. - tłumaczyłam.
- Bo Livia jesteś winna. Przepraszam, że to mówię, ale to prawda. Lubię Cię, przyjaźnimy się, ale dużo tu namieszałaś, tak samo jak Blair. - powiedział zły. Niall od razu wstał.
- Ej ej stary, masz coś do Blair?! - uniósł się.
- Tak, mam. Wiecie co, walcie się wszyscy, mam Was dosyć! I wiecie co? Ja też odchodzę. To koniec One Direction. Mam w dupie Was i wszystko inne! - wykrzyczał i wybiegł z pokoju.
- Livia, nie bierz sobie tego do serca, dobrze? - powiedział smutny Niall.
- Spokojnie, on ma rację, ale jest dobrze. Staram się to wszystko naprawić, ale niektórych rzeczy się nie da. Póki co skupie się chociaż na Maliku, więc pojadę do niego. Wiecie co, jakoś nie mogę uwierzyć, że to koniec Was, przepraszam. - powiedziałam i zabierając torbę opuściłam pokój i pojechałam w kierunku szpitala.
Wróciłam!!!
Oj, nawet nie wiecie, jak ciężko jest po takim czasie coś napisać. Rozdział jest taki dziwny i nie trzyma się kupy. Z góry przepraszam za wszystki błędy, ale straciłam wprawę. Nie wiem, czy umiem jeszcze pisać. W ogóle jest źle, pisanie nie sprawia mi już takiej radości i mam momenty, w których poważnie myślę nad zakończeniem mojej przygody z blogiem. Dużo osób na mnie naciskało, żebym coś dodała i było mi jeszcze ciężej pisać pod presją. To wszystko dla Was, wiecie, że Was uwielbiam?
W każdym razem dziękuję za wszystko. Piszcie w komentarzach, co o tym myślicie, może powinnam zakończyć to opowiadanie? No i jak rozdział, bo trochę się namieszało...
- Jasne. - odpowiedziałam, po czym nacisnęłam klamkę do drzwi i powoli weszłam do sodka, a za mną reszta. Nie wiedziałam, czego się spodziewać i jak zareaguje na mój widok, bałam się.
Leżał na łóżku, a jego twarz oświtlały promienie słońca wpadające przez lekko odsłonięte żaluzje. Twarz miał poobijaną, ale nadal było widać jego idealne rysy: wysokie czoło, prosty, zgrabny nos, wydęte, pełne wargi, delikatny zarost i rozczochrane włosy. Był trochę blady. Szepnęłam kilka razy jego imię, po kilku próbach powoli otworzył oczy i obrzucił moją postać ciepłym spojrzeniem.
- Kochanie, jesteś w końcu. - szepnął i wyciągnął w moim kierunku lewą ręką, bo prawą miał złamaną.
- Jestem, nie mogłam Cię zostawić. Ale co się stało? Już nie jesteś na mnie zły? - spytałam bardzo zdziwiona jego słowami.
- Zły? Jak mógłbym być zły po tym, jak zgodziłaś się w końcu ze mną być, trochę nie pamiętam kiedy dokładnie to było, wiesz boli mnie głowa i mam lekkie zawirowanie w datach, więc nie gniewaj się, jak zapomnę o naszej rocznicy. - powiedział z uśmiechem.
- Yyy.. Nic się nie stało, rozumiem.. A co ostatnie pamiętasz? - spytałam zdezorientowana tym, co się właśnie dzieje. Reszta patrzyła na mnie z zagadkowym wyrazem twarzy.
- Pamiętam park, Ciebie, potem chyba jakaś trasa koncertowa, chyba pokłóciłem się z Hazzą, tak? No i właśnie wtedy wsiadłem do samochodu no i masz. - rzekł z miną naburmuszonego dziecka, po czym przyciągnął mnie do siebie i delikatnie przytulił. Poczułam ukłucie w sercu. Wreszcie mam to, co chciałam, ale co jeśli odzyska pamięci, co jeśli ktoś mu powie, i przede wszystkim znów musiałabym go okłamywać. Delikatnie odsunęłam go od siebie i powiedziałam, że muszę wyjść do toalety. On zaczął wtedy rozmowę z resztą przybyłych, którzy byli wyraźnie zdziwieni całą tą sytuacją. Tak naprawdę od razu udałam się do lekarza Zayn'a.
- Przepraszam, mogę na chwilkę?
- Tak, oczywiście, czekałem tu na Ciebie. I jak tam chłopak? - spytał lekarz.
- Chyba źle, to znaczy chodzi o to, że zatrzymała mu się pamięć na pewnym wydarzeniu i zapomniał kilka bardzo ważnych spraw ii.. - zaczęłam.
- Wiem, o czym mówisz, czytam gazety. Po prostu jego mózg zachował to wydarzenie, ponieważ musiało być dla niego bardzo ważne i nawet taki wstrząs nie był w stanie mu go wybić z głowy. To co zapomniał, to zapewne złe wspomnienia i być może chciał o tym zapomnieć, dlatego przy takim wypadku utracił je z pamięci. Niestety nie jestem w stanie określić czy kiedykolwiek sobie to przypomnie. Prawda jest taka, że ma w pamięci kilkumiesięczną lukę, a wszystko inne zapewne pamięta. To od pani zależy, czy dowie się o tym, co się wydarzyło przez ten czas, wierzę, że podejmie pani właściwą decyzję. Proszę tylko, żeby pani chwilę z tym poczekała, przynajmniej do wyjścia ze szpitala. - wyjaśnił lekarz.
- Dziękuję panu bardzo, ja już pójdę. - odpowiedziałam i opuściłam pokój. Przetarłam rękami twarz. Byłam w kropce. Nie wiedziałam co mam zrobić w takiej sytuacji. Jak to wszystko wyjaśnić. Bardzo boję się, że gdy mu wszystko powiem, to znowu mnie znienawidzi, a to byłby najgorszy scenariusz.
- Już jestem. - powiedziałam z uśmiechem wchodząc do sali numer 3, a oczy wszystkich zwróciły się na mnie. Podjęłam decyzję, nie mogę mu powiedzieć. To znaczy nie teraz, dopiero jak wyzdrowieje. W tym czasie muszę sprawić, żeby mnie pokochał. Żeby zakochał się we mnie tak bardzo, że nawet najgorsza prawda nie będzie w stanie tego zmienić.
- Chodź już do mnie, co? - spytał błagalnie Malik.
- Już idę. - powiedziałam, ale Louis mnie zatrzymał.
- Przepraszam kochasiu, ale musimy Ci zabrać Livię, jej tata ma pilną sprawę. - powiedział Tomlinson. Od razu widziałam, że łże, ale cóż mogłam powiedzieć.
- No dobrze, ale obiecaj, że przyjedziesz do mnie jak najszybciej. - powiedział smutno.
- Obiecuję. - szepnęłam i musnęłam dłonią jego policzek.
Do hotelu jechaliśmy w długiej i krępującej ciszy. Potem wszyscy (jak zwykle) zebrali się w naszym pokoju.
- A więc mogłabyś nam wyjaśnić, co Ty wyprawiasz? - zapytała Miki. Wow, wreszcie sobie o mnie przypomniała, miło.
- Posłuchajcie, rozmawiałam z lekarzem. Zayn ma lukę w pamięci, ale dla jego dobra teraz nie możemy mu nic powiedzieć. Wiem, że to głupie, ale to pomoże mu dojść do siebie po wypadku. - skłamałam.
- Lukę? - spytał zdziwiony Liam.
- Tak, jakoś od momentu, w którym zaczęłam z nim być do wypadku. Oczywiście ma jakieś przebłyski, na przykład kłótnie z Hazzą. - wyjaśniłam, starając się brzmieć wiarygodnie.
- Właśnie Livia, gdzie do cholery jest ten Styles. Wszyscy o nim mówią, a go nie ma. - uniósł się nagle Tomlinson, na co został zgromiony przez Blair.
- Muszę Wam coś powiedzieć. - zaczęłam. Bałam się tej rozmowy i to bardzo.
- Hym? - spytali.
- Harry rozmawiał dziś ze mną i on.. On wyjechał, odszedł. Miał tego dosyć i nie chce tu wracać... - powiedziałam smutno. Wszyscy diamtralnie się ożywili.
- Co!? To niemożliwe! A zespół? - krzyknął zdziwiony Lou.
- Ja nie wiem Louis. Mi też nie było łatwo to zrozumieć, próbowałam go zatrzymać, ale co ja mogłam zrobić. Powiedział jeszcze tylko, żebym Cie od niego przeprosiła, przykro mi Lou, naprawdę, czuję się tego winna. - tłumaczyłam.
- Bo Livia jesteś winna. Przepraszam, że to mówię, ale to prawda. Lubię Cię, przyjaźnimy się, ale dużo tu namieszałaś, tak samo jak Blair. - powiedział zły. Niall od razu wstał.
- Ej ej stary, masz coś do Blair?! - uniósł się.
- Tak, mam. Wiecie co, walcie się wszyscy, mam Was dosyć! I wiecie co? Ja też odchodzę. To koniec One Direction. Mam w dupie Was i wszystko inne! - wykrzyczał i wybiegł z pokoju.
- Livia, nie bierz sobie tego do serca, dobrze? - powiedział smutny Niall.
- Spokojnie, on ma rację, ale jest dobrze. Staram się to wszystko naprawić, ale niektórych rzeczy się nie da. Póki co skupie się chociaż na Maliku, więc pojadę do niego. Wiecie co, jakoś nie mogę uwierzyć, że to koniec Was, przepraszam. - powiedziałam i zabierając torbę opuściłam pokój i pojechałam w kierunku szpitala.
Wróciłam!!!
Oj, nawet nie wiecie, jak ciężko jest po takim czasie coś napisać. Rozdział jest taki dziwny i nie trzyma się kupy. Z góry przepraszam za wszystki błędy, ale straciłam wprawę. Nie wiem, czy umiem jeszcze pisać. W ogóle jest źle, pisanie nie sprawia mi już takiej radości i mam momenty, w których poważnie myślę nad zakończeniem mojej przygody z blogiem. Dużo osób na mnie naciskało, żebym coś dodała i było mi jeszcze ciężej pisać pod presją. To wszystko dla Was, wiecie, że Was uwielbiam?
W każdym razem dziękuję za wszystko. Piszcie w komentarzach, co o tym myślicie, może powinnam zakończyć to opowiadanie? No i jak rozdział, bo trochę się namieszało...