piątek, 24 maja 2013

*Rozdział 1 (sezon II)*

W pokoju rozbrzmiał dżwięk telefonu. Niechętnie podeszłam do aparatu.
- Słucham?
- Dzieńdobry, czy rozmawiam z panią Olivią Jonas?
- Nie, ale jestem jej przyjaciółką, o co chodzi?
- Jej chłopak jest w ciężkim stanie, w szpitalu.
- Yyy... Chłopak, czyli kto?
- Proszę chwileczkę zaczkać, sprawdzę w karcie.
- Dobrze.
- Ach, to przecież pan..


*Blair

- To przecież pan Malik, Zayn Malik. - powiedziała doktorka zdziwionym głosem. Nic nie odpowiedziałam, po prostu się rozłączyłam.
- Niall, zbieraj wszystkich, jedziemy do szpitala. - zarządziłam i pośpiesznie zbierając kluczyki Horana udałam się przed hotel do auta, a po chwili weszła do niego reszta naszej paczki z wyjątkiem Hazzy, którego jakoś ostatnio nie widziałam.
- Zrobiłem to co kazałaś. Teraz powiedz może o co chodzi, hym? - spytał zdezorientowany Blondynek. Jedną ręką odpaliłam samochód, po czym nogą cisnęłam pedał gazu, a drugą zmierzwiłam włosy Nialla.
- Jedziemy do szpitala, Livia Twój chłopak miał wypadek. - powiedziałam z naciskiem na to słowo. Właściwie sama nie wiedziałam, co o tym myśleć.
- Kto? - spytała wyraźnie zdziwiona. Najwyraźniej wyrwałam ją z jakiś przemyśleń, bo odpowiedziała dopiero po dłuższej chwili.
- Zayn. Już nawet nie wnikam, dlaczego "jesteś" jego dziewczyną. - powiedziałam przyśpieszając, na co Horan pogładził moją nogę ręką na znak, żebym się uspokoiła.
- Ale co się stało? - zapytali wszyscy, wzajemnie się przekrzykując, sprawiając, że zrobił się niezły hałas.
- Zamknąć mordy! Nic nie wiem, chyba po to tam jedziemy, nie sądzicie? - syknęłam z nutką irytacji w głosie.
- Dobrze, spokojnie. - powiedział zmartwiony Lou. Całe szczęćie już dojechaliśmy na miejsce..

*Olivia
Gdy przyjechaliśmy pod szpital, wszyscy biegem weszli do środka, powodując tym samym pisk ludzi. No tak, to w końcu One Direction, niepełne co prawda, ale zawsze. Martwiłam się, bardzo się martwiłam. To wszystko było tak nagle. Perrie, Harry, no właśnie - Hazza, oni nadal nic nie wiedzą, a teraz Zayn..
- Jest w sali numer 3, jest po operacji, ale szczegóły powie Wam lekarz, tylko zachowujcie się ciszej i możecie tam pójść. - z rozmyśleń wyrwał mnie sympatyczny głos recepcjonistki. Tak jak powiedziała, tak uczyniliśmy
Gdy byliśmy przed salą, zatrzymał nas lekarz.
- Państwo są pewnie jego przyjaciółmi, tak? - zapytał, na co skinęliśmy głowami.
- A więc tak. Pan Malik zdecydowanie przekroczył prędkość, co spowodowało, że nie wyrobił na zakręcie i uderzył w pobliski dom. Obrażenia są dosyć duże, ma bardzo liczne zadrapania, miał poważny wstrząs mózgu, ma złamaną rękę, przeszedł operację usunięcia śledziony i z tego co mi się wydaje, to ma chyba jakieś zaniki w pamięci, a i gdy wybudzaliśmy go z narkozy, majaczył coś o jakim spisku, Harrym, coś takiego. W każdym razie nie przemęczajcie go, a po wizycie niech pani do mnie wpadnie, dobrze? - zapytał mnie lekarz.
- Jasne. - odpowiedziałam, po czym nacisnęłam klamkę do drzwi i powoli weszłam do sodka, a za mną reszta. Nie wiedziałam, czego się spodziewać i jak zareaguje na mój widok, bałam się.

Leżał na łóżku, a jego twarz oświtlały promienie słońca wpadające przez lekko odsłonięte żaluzje. Twarz miał poobijaną, ale nadal było widać jego idealne rysy: wysokie czoło, prosty, zgrabny nos, wydęte, pełne wargi, delikatny zarost i rozczochrane włosy. Był trochę blady. Szepnęłam kilka razy jego imię, po kilku próbach powoli otworzył oczy i obrzucił moją postać ciepłym spojrzeniem.
- Kochanie, jesteś w końcu. - szepnął i wyciągnął w moim kierunku lewą ręką, bo prawą miał złamaną.
- Jestem, nie mogłam Cię zostawić. Ale co się stało? Już nie jesteś na mnie zły? - spytałam bardzo zdziwiona jego słowami.
- Zły? Jak mógłbym być zły po tym, jak zgodziłaś się w końcu ze mną być, trochę nie pamiętam kiedy dokładnie to było, wiesz boli mnie głowa i mam lekkie zawirowanie w datach, więc nie gniewaj się, jak zapomnę o naszej rocznicy. - powiedział z uśmiechem.
- Yyy.. Nic się nie stało, rozumiem.. A co ostatnie pamiętasz? - spytałam zdezorientowana tym, co się właśnie dzieje. Reszta patrzyła na mnie z zagadkowym wyrazem twarzy.
- Pamiętam park, Ciebie, potem chyba jakaś trasa koncertowa, chyba pokłóciłem się z Hazzą, tak? No i właśnie wtedy wsiadłem do samochodu no i masz. - rzekł z miną naburmuszonego dziecka, po czym przyciągnął mnie do siebie i delikatnie przytulił. Poczułam ukłucie w sercu. Wreszcie mam to, co chciałam, ale co jeśli odzyska pamięci, co jeśli ktoś mu powie, i przede wszystkim znów musiałabym go okłamywać. Delikatnie odsunęłam go od siebie i powiedziałam, że muszę wyjść do toalety. On zaczął wtedy rozmowę z resztą przybyłych, którzy byli wyraźnie zdziwieni całą tą sytuacją. Tak naprawdę od razu udałam się do lekarza Zayn'a.
- Przepraszam, mogę na chwilkę?
- Tak, oczywiście, czekałem tu na Ciebie. I jak tam chłopak? - spytał lekarz.
- Chyba źle, to znaczy chodzi o to, że zatrzymała mu się pamięć na pewnym wydarzeniu i zapomniał kilka bardzo ważnych spraw ii..  - zaczęłam.
- Wiem, o czym mówisz, czytam gazety. Po prostu jego mózg zachował to wydarzenie, ponieważ musiało być dla niego bardzo ważne i nawet taki wstrząs nie był w stanie mu go wybić z głowy. To co zapomniał, to zapewne złe wspomnienia i być może chciał o tym zapomnieć, dlatego przy takim wypadku utracił je z pamięci. Niestety nie jestem w stanie określić czy kiedykolwiek sobie to przypomnie. Prawda jest taka, że ma w pamięci kilkumiesięczną lukę, a wszystko inne zapewne pamięta. To od pani zależy, czy dowie się o tym, co się wydarzyło przez ten czas, wierzę, że podejmie pani właściwą decyzję. Proszę tylko, żeby pani chwilę z tym poczekała, przynajmniej do wyjścia ze szpitala. - wyjaśnił lekarz.
- Dziękuję panu bardzo, ja już pójdę. - odpowiedziałam i opuściłam pokój. Przetarłam rękami twarz. Byłam w kropce. Nie wiedziałam co mam zrobić w takiej sytuacji. Jak to wszystko wyjaśnić. Bardzo boję się, że gdy mu wszystko powiem, to znowu mnie znienawidzi, a to byłby najgorszy scenariusz.

- Już jestem. - powiedziałam z uśmiechem wchodząc do sali numer 3, a oczy wszystkich zwróciły się na mnie. Podjęłam decyzję, nie mogę mu powiedzieć. To znaczy nie teraz, dopiero jak wyzdrowieje. W tym czasie muszę sprawić, żeby mnie pokochał. Żeby zakochał się we mnie tak bardzo, że nawet najgorsza prawda nie będzie w stanie tego zmienić.
- Chodź już do mnie, co? - spytał błagalnie Malik.
- Już idę. - powiedziałam, ale Louis mnie zatrzymał.
- Przepraszam kochasiu, ale musimy Ci zabrać Livię, jej tata ma pilną sprawę. - powiedział Tomlinson. Od razu widziałam, że łże, ale cóż mogłam powiedzieć.
- No dobrze, ale obiecaj, że przyjedziesz do mnie jak najszybciej. - powiedział smutno.
- Obiecuję. - szepnęłam i musnęłam dłonią jego policzek.

Do hotelu jechaliśmy w długiej i krępującej ciszy. Potem wszyscy (jak zwykle) zebrali się w naszym pokoju.
- A więc mogłabyś nam wyjaśnić, co Ty wyprawiasz? - zapytała  Miki. Wow, wreszcie sobie o mnie przypomniała, miło.
- Posłuchajcie, rozmawiałam z lekarzem. Zayn ma lukę w pamięci, ale dla jego dobra teraz nie możemy mu nic powiedzieć. Wiem, że to głupie, ale to pomoże mu dojść do siebie po wypadku. - skłamałam.
- Lukę? - spytał zdziwiony Liam.
- Tak, jakoś od momentu, w którym zaczęłam z nim być do wypadku. Oczywiście ma jakieś przebłyski, na przykład kłótnie z Hazzą. - wyjaśniłam, starając się brzmieć wiarygodnie.
- Właśnie Livia, gdzie do cholery jest ten Styles. Wszyscy o nim mówią, a go nie ma. - uniósł się nagle Tomlinson, na co został zgromiony przez Blair.
- Muszę Wam coś powiedzieć. - zaczęłam. Bałam się tej rozmowy i to bardzo.
- Hym? - spytali.
- Harry rozmawiał dziś ze mną i on.. On wyjechał, odszedł. Miał tego dosyć i nie chce tu wracać... - powiedziałam smutno. Wszyscy diamtralnie się ożywili.
- Co!? To niemożliwe! A zespół? - krzyknął  zdziwiony Lou.
- Ja nie wiem Louis. Mi też nie było łatwo to zrozumieć, próbowałam go zatrzymać, ale co ja mogłam zrobić. Powiedział jeszcze tylko, żebym Cie od niego przeprosiła, przykro mi Lou, naprawdę, czuję się tego winna. - tłumaczyłam.
- Bo Livia jesteś winna. Przepraszam, że to mówię, ale to prawda. Lubię Cię, przyjaźnimy się, ale dużo tu namieszałaś, tak samo jak Blair. - powiedział zły. Niall od razu wstał.
- Ej ej stary, masz coś do Blair?! - uniósł się.
- Tak, mam. Wiecie co, walcie się wszyscy, mam Was dosyć! I wiecie co? Ja też odchodzę. To koniec One Direction. Mam w dupie Was i wszystko inne! - wykrzyczał i wybiegł z pokoju.

- Livia, nie bierz sobie tego do serca, dobrze? - powiedział smutny Niall.
- Spokojnie, on ma rację, ale jest dobrze. Staram się to wszystko naprawić, ale niektórych rzeczy się nie da. Póki co skupie się chociaż na Maliku, więc pojadę do niego. Wiecie co, jakoś nie mogę uwierzyć, że to koniec Was, przepraszam. - powiedziałam i zabierając torbę opuściłam pokój i pojechałam w kierunku szpitala.



Wróciłam!!!
Oj, nawet nie wiecie, jak ciężko jest po takim czasie coś napisać.  Rozdział jest taki dziwny i nie trzyma się kupy. Z góry przepraszam za wszystki błędy, ale straciłam wprawę. Nie wiem, czy umiem jeszcze pisać. W ogóle jest źle, pisanie nie sprawia mi już takiej radości i mam momenty, w których poważnie myślę nad zakończeniem mojej przygody z blogiem. Dużo osób na mnie naciskało, żebym coś dodała i było mi jeszcze ciężej pisać pod presją. To wszystko dla Was, wiecie, że Was uwielbiam?
W każdym razem dziękuję za wszystko. Piszcie w komentarzach, co o tym myślicie, może powinnam zakończyć to opowiadanie? No i jak rozdział, bo trochę się namieszało...

czwartek, 2 maja 2013

*Rozdział 28*

KONIECZNIE PRZECZYTAJ NOTKE POD ROZDZIAŁEM:)


- Kocham Cię, Zayn. - wypaliłam. Nie miałam zamiaru tego powiedzieć, ale tylko to miałam w głowie przez całą rozmowę, niestety moje myśli bez mojej zgody w najmniej odpowiednim momencie, przybrały światło dzienne.
- Słucham? - zapytał niedowierzając. Teraz jednak cały czas stał zatkany i nie zapowiadało się, na kolejne zaświecenie żaróweczki.
- Dobrze usłyszałeś. - powiedziałam, a Zayn wykonał nieoczekiwany dla mnie ruch. Podszedł gwałtownie do szklanego stołu, przy którym siedziałam i z całej siły cisnął w niego swoją pięścią, sprawiając, że środek stoliku pekł, i rozprysł się na malutkie kawałeczki, kalecząc przy tym całą dłoń Mulata.
- Co... - chciałam powiedzieć, ale mi przerwał.
 - Po prostu stąd wyjdź, ok? Bo inaczej będę musiał Cię wyrzucić własnoręcznie. - odparł takim tonen, którego nawet ja się wystraszyłam. Postanowiłam schować swoją dumę i wcześniejsze obietnice, że nie wyjdę stąd dopóki nie porozmawiamy, i pośpiesznie opuściłam pokój.


*Livia

Naciskając klamkę, od mojego pokoju, zobaczyłam jak zdenerwowany Malik wybiega z hotelu i wsiada do swojego samochodu, po czym odjeżdża z piskiem opon. Zaniepokoiło mnie to, że będzie jechał w takim stanie. Miałam straszny mętlik w głowie. Weszłam do pokoju, a w nim zastałam wszystkich oprócz Hazzy i  Malika. Wyglądali jakby chcieli mi coś powiedzieć, jednak ja minęłam ich bez słowa i poszłam do łazienki wziąść prysznic.

~*~

Wycierałam ręcznikiem swoje długie, blond włosy. Tak, blond. Okazało się, że różowa farba była zmywalna, więc po kilku myciach wróciłam do swojego naturalnego odcienia. Cieszyłam się, bo miałam już zdecydowanie dosyć tego różu.
Założyłam na siebie obcisłe dżinsy i miętową, prześwitującą koszulę. Po wyjściu z łazienki zastałam ten sam widok.
- No dobra, co chcecie? - burknęłam.
- Olivia, my chcielibyśmy Cię bardzo, ale to bardzo przeprosić za nasze zachowanie podczas pobytu Perrie. Nie spodziewaliśmy się, że to co o niej mówiłaś mogłoby być prawdą. Wydawała się taka niewinna i szczera. Oczywiście to nas nie usprawiedliwia. Jako Twoi przyjaciele, powinniśmy być z Tobą. - przemówił na stojąco Liam, a inni kiwali twierdząco głową.
- Przyjaciele? Pff.. Jesteście śmieszni, wiecie? Gdyby nie Blair, to chyba bym tu nie wytrzymała, serio. To ona może się nazywać moją przyjaciółką, ale nie wy. Jeżeli chodzi o was, to nasza znajomość zaczyna się od początku. W tym momencie nie mam do was żadnego zaufania i nie wiem, czy kiedykolwiek będzie tak, jak dawniej. - powiedziałam surowo.
- No ale.. - zaczął Lou.
- Nie, Tomlinson. Mogliście pomyśleć wcześniej. Wybaczam wam, ale nie zapominam i co najważniejsze, nasze relacje od teraz ulegają zmianie, przykro mi, a teraz możecie już wyjść, albo nie, ja wyjdę, cześć. - jak powiedziałam, tak zrobiłam.

~*~

Stałam na balkonie, opierając się o barierke, wypełniając swoje płuca dymem papierosowym. Poczułam ciepły oddech na swoich plecach. Ewidentnie ktoś za mną stał. Odwróciłam się i ujrzałam smutne, zielone tęczówki. Jednak nie był to typowy Styles. Widziałam w nim skruchę. I jedna rzecz, która jeszcze mnie zastanowiła, to dwie brązowe walizki, które przy nim stały.
- Przyszedłem  przeprosić.. - zaczął.
- Mów dalej.. - zachęciłam go, gdyż byłam ciekawa co ma mi do powiedzenia.
- Głupio wyszło z naszym zerwaniem, ale wiesz co? Teraz się cieszę z tego, co się stało. Przynajmniej dzięki temu uświadomiłaś sobie, że kochasz Zayn'a i prawda jest taka, że ja w tym wszystkim byłem tylko słodkim Harry'm, który Cię uwiódł. Nie powinienem tego robić. -stwierdził.
- Ej, ej, ale Ty się tu nie obwiniaj, okej? Ja mam ręce, mam nogi, mam mózg, więc mogłam temu zapobiec, ale niestety, stało się jak się stało. Twój urok zadziałał chwilowo i na mnie, haha. - powiedziałam, po czym obydwoje zaczeliśmy się śmiać. Po chwili jednak coś mi się przypomniało.
- Ale poczekaj, po co Ci te walizki? - spytałam.
- Przerosło mnie to. Nie wytrzymam tu ani chwili dłużej. Ta cała sytuacja jest tak bardzo pokręcona. Perrie, Zayn, Ty. Wieczne kłótnie, Malik mnie nienawidzi. Nie daje rady. - wyjaśnił.
- Ale co z zespołem? -wydusiłam.
- Wszystko się kiedyś kończy, Livia. Przekaż to wszystko reszcie i przeproś Louis'a ode mnie. A teraz żegnaj. - powiedział, po czym przytulił mnie i ocierając z polika pojedyńczą łzę, zabrał swoje walizki i zniknął mi z pola widzenia.
Nawet w najgorszych przypuszczeniach, nie pomyślałam, że może stać się coś takiego.
LUDZIE, właśnie rozpadło się One Direction!
Miliony fanów, którym będzie trzeba przekazać tę wiadomość. Zaraz, najpierw muszą się dowiedzieć o tym oni sami. Mimowolnie łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Było źle, ale nie wiedziałam, że aż tak. Nie miałam pojęcia, że te wszystkie wydarzenia dotknęły nawet słynnego Harry'ego Styles'a.


Czy to już naprawdę koniec?


~*~

Powoli szłam w kierunku mojego pokoju w celu powiadomienia ich o decyzji Hazzy. Jednak, gdy już dochodziłam, zobaczyłam, jak część wychodzi.
- Co jest? - spytałam.
- Nie wchódź tam! Zostali tam tylko Blai r z Niall'em. Mają odbyć szczerą rozmowę. - mówił radośnie Lou.
- Nie tylko oni. - mruknęłam zawiedziona, bo chciałam to powiedzieć od razu.
- O czym mówisz? - spytał Tomlinson.
- Potem wam wszystko wyjaśnie. Chodźmy do waszego pokoju i poczekajmy na tę dwójkę. - poprosiłam, na co Louis skinął głową i zgarniając resztę znaleźliśmy się w pokoju Miki i Louis'a.


*Blair

Siedzieliśmy tu jakieś 20 minut po tym, jak Livia wyszła. Liam cały czas prawił kazania, że powinni wcześniej się zorientowć, jaka jest Perrie. Część udawała, że słucha, a reszta po prostu wyraźnie go ignorowała. Po chwili przysiadł się do mnie Niall.
- Nie sądzisz, że jesteś mi winna jakieś wyjaśnienia? - szepnął mi do ucha.
- Tsa.. Racja.. Ej ludzie, idźcie sprawdzić, czy was nie ma na korytarzu, muszę pogadać z Horanem! - krzyknęłam zwracając na siebie uwagę wszystkich. Oni bez wahania opuścili pokój zostawiając nas samych.
- Więc.. ym, co chesz wiedzieć? - spytałam udając, że nie wiem.
- No wiesz, z tego co pamiętam, to ostatnio nie chciałaś mnie widzieć, a teraz co, taki zwrot akcji? Wielki powrót? - spytał zły.
- To nie tak, no. Chciałam pomóc Livii, poza tym ja byłam pewna, że Ci powie. - stwierdziłam.
- No właśnie, a mogłabyś mi łaskawie powiedzieć, o czym miała mi powiedzieć?
- O tym, co się wtedy wydarzyło... - wyjaśniłam spuszczając głowę.
- A co się wydarzyło? - zapytał chwytając ręką mój podbródek i unosząc go tak, abym patrzyła mu w oczy.
- Dobrze, powiem Ci. Tylko proszę Cię, wysłuchaj mnie do końca i nie przerywaj, ok? - spytałam, na co on szybko pokiwał głową. Tak więc zaczęłam mu opowiadać dokładnie to co wtedy Livii, tylko zmieniając słowa tak, by były skierowane do niego.


"Tamtego wieczoru, jak co tydzień, zrobiłam sobie test ciążowy.. I wtedy zobaczyłam te pieprzone dwie kreski! Poszłam jeszcze do lekarza i okazało się, że jestem w 10 tygodniu ciąży, rozumiesz? Powiesz mi, jak to możliwe, skoro robiłam te cholerne testy!? A tymczasem okazuje się, że od ponad dwóch miesięcy noszę w sobie jak to powiedział lekarz "w pełni zdrową dziewczynkę, tatuś na pewno się ucieszy". I co ja mogłam zrobić? Na dodatek kiedy zapytałam się o usunięcie ciąży, to lekarz odparł, że już za późno, bo dziecko szybko się rozwija... Nie wiedziałam co zrobić, unikałam Niall'a. Nie mogłam go urodzić. W końcu tego wieczoru zamierzałam powiedzieć mu o ciąży.. Poruszyłam temat dzieci i zanim zdąrzyłam mu cokolwiek powiedzieć, on zaczął mi mówić, jak to bardzo chciałby mieć dziecko, rozumiesz? Zdenerwowałam się na niego, jeszcze nic nie wiedział, a już gadał takie rzeczy, przecież on nigdy nie zgodziłby się, żebym na przykład oddała to dziecko. Jedynym rozwiązaniem było to, żeby nie dowiedział się o ciąży. Wtedy przypomniałam sobie o starym znajomym, który ma w Berlinie bar. Chociaż przypomina to bardziej jakąś pijacką melinę, ale wiesz, że ja zdecydowanie wolę coś takiego, niż eleganckie restauracje.. Więc poszłam do niego i opowiedziałam mu moją sytuację. On gdzieś wyszedł i po jakiejś godzinie przyniósł mi strzykawkę z jakimś białym płynem. Wiedziałam, że to nic normalnego, ale Rich nigdy mnie nie zawiódł, więc posłuchałam go i po chwili zamknęłam się w kabinie łazienkowej, gdzie wstrzyknęłam sobie wszystko w żyłę. Po jakiś 10 minutach poczułam ogromny ból w brzuchu. Urodziłam dziecko, choć właściwie była to tylko mała kulka i mnóstwo krwi. Logiczne było, że jest martwe, ale po chwili przyszedł Rich, zabrał je i powiedział, że się tego pozbędzie. To dziwne, wiem, ale poczułam ogromną ulgę, że już mam ten problem z głowy. Mimo to, zrozumiałam wtedy, że ja i Niall nigdy nie będziemy szczęśliwi, bo ja nie zostanę jego żoną, nie urodzę mu dzieci i nie będę przesiadywała z nim wieczorami przy kominku w naszym przytulnym domku..."

Kiedy skończyłam, podniosłam głowę, którą w czasie opowieści oparłam na kolanie i spojrzałam na niego wyczekująco.
-  Dlaczego mi nie powiedziałaś, przecież dalibyśmy radę.. Mogłaś je oddać do adopcji, a nie zabijać! Ty, Ty jesteś kryminalistką, możesz iść do więzienia! - powiedział z wyrzutem i żalem.
- Wiem Niall, jeśli chcesz, to mogę iść z Tobą na policję i opowiem im wszystko, a potem  sam wiesz co będzie.. - rzekłam smutno, bo wcale nie widziała mi się taka przyszłość. Szczerze mówiąc miałam nadzieję, że Horan tego nie chce.
- Nie! Nie chcę! Dopiero, co Cię odzyskałem i teraz co? Znowy miałbym Cię stracić? - mówił, a ja zdziwiłam się na jego słowa.
- Jak to odzyskałeś? Nie rozumiem. 
- Blair.. Ja nie wiem, co mam myśleć o tym co się stało, ale wiem, że Cię kocham mimo, pomimo i wbrew. - stwierdził, po czym przybliżył się do mnie i musnął moje usta.
To co się w tym momencie we mnie działo było nie do opisania. Byłam taka szczęśliwa, że tak to się wszystko potoczyła. Mimo wszystko wiedziałam, że jeszcze nie raz wrócimy do tego tematu, jeżeli będziemy chcieli spędzić ze sobą resztę życia.
W pewnym momencie zadzwonił telefon. Odsunęłam się z niechęcią od ukochanego i podeszłam do szafki, po czym podniosłam słuchawkę.

- Tak?
- Pani Olivia Jonas?
- Nie, ale jestem jej przyjaciółką, o co chodzi?
- Jej chłopak miał poważny wypadek.
- Chłopak? Jak się nazywa? - spytałam zdziwiona.
- Niech pani poczeka, sprawdzę w karcie.
- Dobrze.
- Ach, to przecież pan....





KONIEC SEZONU I




Zdziwieni? Otóż tak, jak widać, postanowiłam nie kończyć opowiadanie. To wszystko dzięki dziewczynie z bloga: http://dekadaonedirection.blogspot.com (który Wam oczywiście bardzo polecam). Otóż dziewczyna, podsunęła mi świetny pomysł na to, co mogę zrobić w tym blogu. Po dłuższym przemyśleniu uznałam, że zrobię kolejny sezon. Niestety w tej sytuacji nie wiem, co z drugim moim blogiem, bo założyłam go z myślą, że kończę ten.

W każdym razie teraz robie sobie przerwę, zanim zacznę pisać drugi sezon. Długość tej przerwy zależy od Was i od Waszych komentarzy. Więc niech każdy, kto chce, abym kontynuowała tę historię zostawi chociaż mały, krótki komentarzyk

Piszcie również co sądzicie o tym rozdziale, bo wyszedł w sumie długi i troszkę się tu działo, no i przede wszystkim jak myślicie, kto podał się za chłopaka Livii i miał wypadek? 
Cieszycie się z wyjazdu Hazzy i sytuacji z Zayn'em?
Co będzie z One direction?
Czy Blair i Niall już zawsze będą razem?

Na te pytanie odpowiadajcie w komentarzach, a jak będzie naprawdę, dowiecie się w drugim sezonie bloga :*
Do zobaczenia i dziękuję Wam za wszystko!
KOCHAM WAS <3