sobota, 30 marca 2013

*Rozdział 22*

*Livia
Gdy weszłam do kuchni, zobaczyłam Perrie smażącą naleśniki. Nie zauważyła mnie, gdyż była odwrócona tyłem  i w najlepsze śpiewała "Thank you very much". Muszę przyznać, że miała świetny głos, ale to nie zmienia faktu, że stoi w mojej kuchni! No dobra, może nie mojej, ale na pewno mam do tego domu większe prawo niż ona, a w ogóle skąd ona się tu wzięła? Wczoraj jej nie było... Chociaż, gdy przyszłam nie zaglądałam do pokoi, więc mogła w którymś spać.
- Eeem.. Cześć? - powiedziałam pytająco unosząc brew, co miało znaczyć "co Ty robisz w mojej kuchni!?", choć wątpie, żeby zrozumiała moją sugestie.
- O hej Livia, miło Cię widzieć, chcesz naleśnika? - odparła uśmiechając się tak sztucznie, że ślepy by zauważył. Tego było za wiele, tylko niektóre osoby mogą skracać moje imię.
- Podziękuję, wolę nie ryzykować zatruciem. - syknęłam, również sztucznie wyszczerzając swoje równe, białe zęby.
- Pfff.. No dobra, chciałam być miła, ale skoro tego nie doceniasz, to teraz będziemy bawić się inaczej. - odparła zbliżając się do mnie, a następnie popychając. Nie wiele myśląc, sięgnęłam po leżący na stole dzbanek soku pomidorowego mojego taty i wylałam prosto na głowę blondynki, zalewając przy tym jej włosy, twarz i śnieżno białą sukienkę, która swoją drogą BYŁA ładna.
- Na zdrowie. - rzuciłam ironicznie i poszłam do salonu.  Po chwili usłyszałam Zayn'a, który pytał się jej, co się stało. O dziwo powiedziała, że wylała go na siebie przypadkiem. Zastanawiałam się, co się za tym kryje.
Po jakimś czasie nudnego oglądania telewizji, w pokoju zjawił się Harry. Usiadł koło mnie i oparł się o moje ramię.
- Wiesz, wyjeżdzamy w trasę.
- Co? - zrobiłam wielkie oczy.
- Spokojnie, Ty jedziesz z nami, i Miki też, i Blair i..... Perrie.. - to ostatnie powiedział cicho.
- A Danielle? - spytałam, starając się mu uświadomić, że nie obchodzi mnie fakt, iż panna Edwards będzie nam towarzyszyć.
- Ona nie może, ma dużo występów, Liam jest załamany, ale będą jakieś przerwy, w których będzie mógł ją odwiedzić.
- A ile to wszystko potrwa?
- Pół roku. Wrócimy na początku września. - powiedział. Trochę mnie to zaskoczyło. 6 miesięcy, to masa czasu, dużo się może zmienić
- Ty będziesz z nami cały czas, a co do dziewczyn to nie wiem, bo w końcu mają też swoje domy, a i Perrie będzie musiała czasem wyjeżdżać do chorej mamy, Zayn jej bardzo pomaga, bo wiesz, leczenie jest drogie. - dopowiedział jeszcze Loczek. Nie wiem czemu, ale uznałam to za kolejny jej pomysł, jak utrzymać przy sobie Mulata. Proste, bierze go na litość, najpierw jakiś agresywny chłopak, a teraz chora mama..
- Okej, rozumiem. Kiedy wyjeżdzamy? - odparłam obojętnie.
- Właściwie, to jutro rano. - powiedział, za co zaczęłam okładać go poduszkami, że powiedział mi to tak późno. Niestety Hazza był ode mnie silniejszy. Odwrócił role tak, że teraz to on na mnie leżał. Spojrzałam mu w oczy, potem zerknęłam na jego różowe usta i odruchowo przygryzłam dolną wargę. Dokładnie tak, jak robi to Zayn. Styles widocznie zauważył ten gest, bo od razu wpił się w moje usta. Całował mnie bardzo nachalnie, oczywiście w pełni odwzajemniałam pocałunek. Poczułam zimne dłonie na swoich plecach. Już prawie pozbywałam się mojej bluzki, gdy usłyszałam zniesmaczony głos:
- Nie chciałbym Wam przerywać, ale chyba zapomnieliście, że jesteście na kanapie, w salonie, a obok siedzi reszta domowników i się na Was gapi. - powiedział Louis. Faktycznie, zapomniałam gdzie się znajdujemy. Cała czerwona wstałam, poprawiłam swoje ubranie i starając się nie zwracać uwagi na chichoty innych pobiegłam do swojego pokoju. Postanowiłam zacząć się pakować. Skoro jadę na pół roku, to muszę wziąść wszystko, co prawda będziemy jechać wypasionym autobusem, a gdy będziemy gdzieś kilka dni, to na pewno zatrzymamy się w pięcio-gwiazdkowych hotelach, ale i tak większość rzeczy muszę zabrać + dodatkowe walizki na rzeczy, które kupię. W końcu będziemy jeździć po wielu krajach. Byłam zadowolona z tej trasy. Tylko towarzystwo trochę mi przeszkadzało. To znaczy chłopaki ok, Miki też, Blair również, choć ostatnio jest jakaś poddenerwowana i smutna (?), ale myślę, że na takim wyjeździe się rozluźni. W końcu nie będziemy tak grzecznie siedzieć w autokarze, gdy chłopcy będą mieli różne wywiady, koncerty, sesję. Owszem, będziemy czasem z nimi chodzić, no ale nie na wszystko. My w tym czasie możemy chodzić sobie na zakupy, a wieczorami do klubów na imprezy. Ciekawiło mnie tylko, jak zniosę towarzystwo tej jędzy, ale nic nie jest idealne.
W takich rozmyśleniach stopniowo napełniałam rzeczami swoje walizki. Trochę ich było. O ironio, niedawno tu przyjechałam, a teraz znowu muszę wyjechać heh..
Kilka godzin później byłam już spakowana. Było już po 21, ale ponieważ mieliśmy wyjechać rano, to w domu wszyscy spali. Ja również poszłam się wykąpać, a następnie zmęczona pakowaniem usnęłam.
Około 7 rano, wszyscy siedzieli już w kuchni i jedli śniadanie, zamieniliśmy parę zdań i zanieśliśmy swoje rzeczy do autokaru, który już na nas czekał. "Pożegnaliśmy" się jeszcze z domem i zajeliśmy swoje miejsca. Właściwie nie był to zwykły autokar. Był dwupiętrowy. Na dole był tak jakby salon i część gdzie znajdowała się mała kuchnia, a na górze każdy miał swoje łózko i jedna mała łazienka.
Droga minęła spokojnie. Naszym pierwszym celem był Berlin, więc jechaliśmy wiele godzin. Po drodze mieliśmy kilka dłuższych postojów, gdyż chłopaki mieli umówione sesje. Przez to na miejscu byliśmy dopiero po pięciu długich dniach.
Mieliśmy tu zostać cztery dni, więc zatrzymaliśmy się w luksusowym hotelu. Niestety nasi chłopcy mieli zaplanowany koncert, więc my musiałyśmy zostać same. Blair od razu gdzieś wybyła. Powiedziała, że idzie do lekarza. Miki poszła z chłopakami, a my z Perrie zostałyśmy, bo byłyśmy zmęczone.
- Suń ten tyłek! - burknęłam do Blondynki leżącej na sofie, gdyż niestety ja, Hazza, Zayn i ona mieliśmy wspólny pokój.
- Bo? - syknęła lekceważąco.
- Słuchaj, nie drażnij się ze mną, bo ci zrobię krzywdę. - odpowiedziałam.
- Doprawdy? - powiedziała wstając i idąc w moim kierunku.
- Tak. - odrzekłam twardo.
- Posłuchaj mnie bardzo uważnie.. - zaczęła mówić i złapała mnie za ramiona. Kiedy chciałam się wyrwać, ona drapnęła moją twarz swoimi ostrymi tipsami.
- Ała! - syknęłam łapiąc się za policzek.
- Ze mną się nie zadziera. - powiedziała rzucając w moim kierunku ręcznik, który wziżła z fotela. Przyłożyłam go do policzka, był zakrwawiony. Przestraszyłam się jej. Sama się sobie dziwiłam, ale tym razem naprawdę się jej bałam. To było aż do mnie nie podobne, powinnam jej oddać, ale w tamtej chwili sparaliżował mnie strach. Pobiegłam do swojego łóżka i zadzwoniłam do Miki - nie odbierała, ale to oczywiste, w końcu jest na koncercie. Potem wielokrotnie dzwoniłam do Blair, ale ona miała wyłączony telefon. Zaczęłam się martwić. Jest już późno, a ona sama włóczy się po obcym mieście. Już nawet zapomniałam, o tym, co zrobiła mi Perrie. Położyłam się na łóżku i cały czas dzwoniłam do Blair.  Usłyszałam dobijanie się do drzwi. Pośpiesznie otworzyłam i ujrzałam Blair. Była cała przerażona.
- Boże, co Ci się stało?
- Zabiłam ją. - odpowiedziała, a mnie wryło w ziemię.


Wiem, że krótki, ale miałam pewne problemy i nie miałam jak napisać. Pisany na szybko, ponieważ było dużo komentarzy i czułabym się źle, gdybym nic nie dodała. Także dziękuję Wam za miłe słowa  i wyświetlenia. Oby tak dalej, to postaram się napisać jak najszybciej kolejny, długi rozdział. Hmm.. Może we wtorek? Ale uwaga, to tylko wtedy jak będzie dużo komentarzy :) I jeszcze raz przepraszam, bo moim zdaniem rozdział jest beznadziejny :/


UWAGA!!!
W związku z tym, że tak szybko dodaliście tyle komentarzy i prosiliście o kolejną część jutro, mam do Was pytanie:

Wolicie, abym dodała coś krótkiego jutro rano, czy coś długiego we wtorek?

Chętnie już teraz napisałabym superdługi rozdział, ale niestety ja też mam święta i jadę do rodziny, dlatego na napisanie porządnego, długiego rozdziału czas będę miała dopiero we wtorek.

Tak więc decyzja należy do Was, więc jak najszybciej komętujcie co o tym myślicie.


niedziela, 24 marca 2013

*Rozdział 21*

*Livia
Obudziłam się wtulona w Harry'ego. No tak - zasnęliśmy. Postanowiłam wstać, choć była dopiero 6 rano. Delikatnie zeszłam z łóżka Hazzy. Spojrzałam na siebie, a ponieważ byłam cały czas we wczorajszym ubraniu, to poszłam jeszcze do swojego pokoju wziąść prysznic i przebrać się w jakieś luźne ciuchy. Gdy już to uczyniłam, udałam się na dół zjeść śniadanie. Po chwili jednak na dół zbiegł Louis, który krzyczał na cały dom, żeby wstawać.
- Co się drzesz, jest siódma!? - krzyknęłam zatykając uszy.
- Mamy dziś przecież koncert, musimy iść na próbę, Harry Ci nie powiedział?
- Nie, ale spoko, przyzwyczaiłam się, że w tym domu o wszystkim dowiaduję się ostatnia. - westchnęłam załamując ręce.
- Ja również. - powiedział kąśliwie Zayn, który właśnie pojawił się w kuchni. Doskonale wiedziałam o co mu chodzi, więc tylko prychnęłam, na co on pogardliwie zmierzył mnie wzrokiem i usiadł. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem, a on wzruszył ramionami.
- Co wy, na migi gadacie czy co? - spytał zdezorientowany Lou. Nie odpowiedzieliśmy. Byłam zdziwiona zachowaniem Malika, bo przecież jeszcze wczoraj obiecywaliśmy sobie przyjaźń. Spojrzałam na niego jeszcze raz. Nie miał koszulki. Zatopiłam wzrok w tatuażu w  kształcie serca, który znajdował się nad liną majtek. Dałabym głowę, że u kogoś widziałam identyczny.
- Harry ma taki sam na ramieniu. - powiedział wyrywając mnie z transu. No tak, teraz skojarzyłam, faktycznie.
- Wiem.. - odpowiedziłam nieco speszona, że zauważył, że się na niego gapię.
- Co wiesz? - spytał Styles, który właśnie pojawił się w kuchni.
- Nic takiego. - odparłam, po czym dostałam buziaka w nos. Zaśmiałam się.
Po chwili na dół zeszła reszta chłopaków, zjedli coś, potem poszli się w coś ubrać, ale nie byli zbytnio ogarnięci, ponieważ przed koncertem i tak trafią w ręce stylistek i makijażystek, także po wyjściu na scenę będą idealni i spowodują pisk ogromnej liczby fanek. Przed ich wyjściem rozmawiałam jeszcze chwilkę z Hazzą, a potem zostałam sama. Oczywiście ja i dziewczyny reszty chłopaków z zespołu mamy wynajętą lożę dla vipów przy samej scenie, także nie musiałam się śpieszyć. Uznałam, że ja, jako dziewczyna Harry'ego Stylesa muszę jakoś wyglądać, więc zadzwoniłam po Miki i Blair. Umówiłyśmy się za 30 minut w centrum handlowym.
Już po kilku minutach siedziałam w moim żółtym samochodzie i szybko jechałam w stronę umówionego miejsca. Gdy już tam dotarłam, dziewczyn jeszcze nie było, więc usiadłam na ławce i czekałam. Spostrzegłam, że grupka dziewczyn bacznie mi się przygląda i coś mówi. W końcu niepewnie do mnie podeszły.
- Ty jesteś dziewczyną Zayn'a?
- Harry'ego! - poprawiła szybko pierwszą dziewczynę druga, szturchając ją przy tym w ramię.
- Zgadza się. - powiedziałam z uśmiechem.
- Idziecie dziś na ich koncert? - spytałam po chwili.
- Nie, nie było już biletów. - powiedziały smutno, a ja przypomniałam sobie, że Harry dał mi przed wyjściem kilka biletów, jakbym chciała zabrać jeszcze jakiś znajomych czy coś. Od razu sięgnęłam po nie do kieszeni i wręczyłam dziewczynkom.
- O jeju dziękujemy, jesteś wspaniała, piękna, miła i w ogóle idealna! Obyś była z Harry'm jak najdłużej! - zaczęły piszczeć. Potem poprosiły mnie jeszcze o autografy i zdjęcia, a następnie nadal szczęśliwe z biletów odeszły. Całą tę sytuację musieli oczywiście uwiecznić "kochani" fotoreporterzy.
W końcu przyszły dziewczyny. Przywitałyśmy się i udałyśmy na dłuuugie zakupy. Po kilku godzinach chodzenia wybrałyśmy odpowiednie stroje. Potem udałyśmy się do fryzjera. Najpierw na fotel trafiła Miki, która obcięła sobie grzywkę na bok, wyglądała świetnie. Potem była kolej Blair, która ścięła włosy do ramion i również zrobiła sobie długą grzywkę na bok. Muszę przyznać, że wyglądała nieziemsko. W końcu, gdy nastała moja kolej, nie wiedziałam co zrobić. Nie chciałam obcinać ich z długości ani robić sobie grzywki. Po kilku minutach powiedziałam.
- Niech pani zrobi tak, żebym po wyjściu wyglądała INACZEJ. - dałam duży nacisk na ostatnie słowo, a fryzjerka zabrała się do pracy. Najpierw obcięła mi tylko końcówki, a potem przyniosła jakieś farby i zaczęła nakładać je na moje włosy. Po godzinie moja fryzura była gotowa. Spojrzałam w lusterko i zobaczyłam to:


- Wow! Właśnie o taką zmianę mi chodziło. Dziękuję.. to jest idealne! - powiedziałam naprawdę zachwycona swoim wyglądem. Potem zapłaciłam i wyszłyśmy. Dziewczyny od razu zasypały mnie komplementami i dotykały moje włosy, jakby chciały sprawdzić, czy to nie peruka. Potem zajrzałyśmy jeszcze do kosmetyczki i restauracji, aby coś zjeść.  Gdy wyszłyśmy była 17, a ponieważ o 18 miał rozpocząć się koncert, postanowiłyśmy już jechać. Ponieważ dziewczyny przyjechały taksówką, to wsiadłyśmy w moje auto, gdzie przebrałyśmy się w kupione stroje. Ruszyłyśmy.
Jakieś 200 metrów od budynku, w którym miał odbyć nię koncert, słychać było piski, a dookoła biegały dziewczyny w bluzkach "I love 1D". Na szczęście, dla vipów był oddzielny, ogrodzony wjazd, więc już po chwili, razem z ochroniarzem dostałyśmy się do środka. Tam była już Danielle.
- O matko, Olivia Twoje włosy! Są śliczne! Prawie Cie nie poznałam. - zachwycała się Dan, która również wyglądała ślicznie.
- Nie przesadzaj, Twoje są lepsze. - powiedziałam z zazdrością patrząc na jej drobne loczki. Nagle zobaczyłam, że ochroniarz wprowadza do naszej loży również Perrie. Aha - rozumiem.
- Cześć dziewczyny, jestem Perrie, koleżanka Zayn'a. - powiedziała radośnie, a mi ulżyło, że nie jest jego dziewczyną. Coś czułam, że jej nie polubię. Niestety, dziewczyny miały o niej najwyraźniej inne zdanie, bo już po chwili zaczęły z nią rozmawiać, jakby znały się od zawsze. Na szczęście niedługo po tym, na scenie zjawił się mężczyzna, który zapowiedział One Direction. W głośnikach rozbrzmiało "One thing", a na scenę wskoczyło pięć małp, zwanych również Zayn'em, Liam'em, Niall'em, Louis'em i Harry'm. Odpłynęłam jednak, gdy zaczęli śpiewać. Po chwili zobaczyłam, że chłopaki się na mnie patrzą, a następnie wskazując na włosy pokiwali głowami na znak, że im się podoba, Harry wysłał mi za to jeszcze buziaka. Nastęnie zaśpiewali "Little things" i "Stole my heart", to zdecydowanie są moje ulubione piosenki, no i jeszcze "more than this", które również dziś usłyszłam. Oni są idealni.
Koncert trwał już 3 godziny. Chłopaki śpiewali właśnie "I would", gdy nagle do naszej loży wtargnął jakiś napakowany facet i zabrał Perrie. O dziwo wcale nie była zdziwiona i nawet za bardzo sie mu nie opierała. Posłała tylko smutne spojrzenie Maikowi i zniknęła w tłumie. On chciał zejść ze sceny, ale w ostatniej chwili Liam go zatrzymał.
 Po kilku minutach koncert się skończył. Teraz chłopaki musieli iść z tymi, którzy mieli wejściówki za kulisy. Jednak przez całe spotkanie Zayn gdzieś dzwonił i pisał sms-y. W końcu po prostu wyszedł. Zmieszani chłopcy przeprosili fanki i zakończyli spotkanie. Potem wbrew mojej woli zabrali mnie na imprezę. Hazza mówił co chwila, że ślicznie mi w tych nowych włosach, ale nie słuchałam go. Tym razem to ja ciągle dzwoniłam. Martwiłam się, że może narobić sobie kłopotów, bo ten typ z koncertu nie wyglądał na grzecznego chłopca. Gdy dojechaliśmy do jakiegoś klubu wszyscy oprócz mnie poszli się bawić. Ja siedziałam w kącie. Harry nie raz bezskutecznie próbował zaciągnąć mnie do zabawy. Wmawiałam mu, że źle się czuję. Na szczęście nie robił mi żadnych wyrzutów, tylko poszedł się bawić. Widziałam, że tańczy z różnymi dziewczynami, ale nie byłam zła bo przecież to nic nie znaczyło i ufałam mu.
Po jakimś czasie opuściłam lokal i wróciłam swoim samochodem do willi. Niestety nadal nie było Zayn'a.  Skulona usiadłam na sofę w salonie i czekałam. Jedna godzina, druga, trzecia... W końcu usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Spojrzałam na zegarek - 5:03. Podbiegłam na korytarz i zobaczyłam Zayn'a.  Do oczu napłynęły mi łzy, gdy zobaczyłam jego poszarpane, zakrwawione ubranie i poobijaną twarz. Zdziwił się nieco na mój widok. Ja jednak od razu go przytuliłam. Niestety on  nie odwzajemnił tego gestu. Przeciwnie - odsunął mnie od siebie.
- Co Ci się stało? - spytałam załamanym głosem.
- Nic, spokojnie. Po prostu musiałem załatwić jedną sprawę, ale teraz wszystko będzie już dobrze. I nie martw się, nie zrobiłem nic głupiego. - powiedział z ironicznym uśmiechem.  Uspokoiło mnie to trochę.
- Idę się umyć, a Ty idź spać. - powiedział po chwili głosem i miną, z której nie potrafiłam wyczytać żadnych emocji.
Posłuchałam go i już po chwil znajdowałam się w moim pokoju. Wzięłam jeszcze prysznic i poszłam spać.
Kiedy się obudziłam, była 13. Wstałam, związałam swoje różowe włosy w niechlujnego koka i w piżamie, czyli luźnej długiej bluzce i bokserkach zeszłam na dół do kuchni, lecz to, co tam zobaczyłam  sprawiło, że uśmiech szybko zniknął z mojej twarzy...


Wreszcie udało mi się coś napisać. Wyszedł w sumie długi, ale czy dobry? Na to pytanie odpowiedzcie mi w komentarzach. Mam nadzieję, że będzie ich dużo, bo to od nich zależy to, kiedy wstawię następny rozdział ;) Do następnego razu + za wszelkie błędy bardzo przepraszam.

poniedziałek, 18 marca 2013

*Rozdział 20*



*Livia

Po wyjściu ze szpitala udaliśmy się na parking i odszukaliśmy swoje samochody. Ja, Zayn i Harry jechaliśmy w moim, a reszta z Lou. Tak więc usiadłam na miejscu kierowcy, Styles obok, a z tyłu Malik. Zerkałam na niego w lusterku i muszę przyznać, że wyglądał bosko, kiedy siedział taki zmartwiony i lekko zdenerwowany.
- Przepraszam. - powiedział nagle Mulat. Obydwoje z Hazzą odwróciliśmy się i spojrzeliśmy na niego pytającym wzrokiem
- Za co? - zapytałam.
- Za to. - odparł wskazując głową na spuchniętą część twarzy Loczka.
- A to.. Nie ma o czym mówić. Na Twoim miejscu zrobiłbym dokładnie to samo. - powiedział z uśmiechem Styles. Jednak Zayn odebrał to zupełnie inaczej. Momentalnie jego twarz pobladła i przybrał gniewny wyraz twarzy.
- Że co proszę? Zrobiłbyś to samo? Nie kurwa, nie zrobiłbyś, a wiesz dlaczego? Bo ja nigdy bym nie był takim skurwielem, żeby odbić Ci dziewczynę! - krzyknął. Przestraszyłam się i przez to delikatnie zadrżałam, ale on na to tylko prychnął. Hazza za to siedział zatkany tym, co powiedział Malik.
- Zayn to.. to nie tak.. Przecież wiesz, że tego nie planowałem.. Tak wyszło. - bełkotał Lokaty.
- Tak wyszło?! Błagam Cię, oszczędź sobie takich tłumaczeń. Nawet nie umieliście mi tego powiedzieć.. - rzekł z pogardą. Miał rację.
- Chciałam Ci to wyjaśnić, ale Tobie odbiło, pobiłeś Hazzę, odepchnąłeś mnie tak, że aż upadłam, a następnie wybiegłeś z domu. Co ja miałam zrobić? - spytałam.
- Nie zdradzać mnie. - odpowiedział. W tym momencie zatrzymałam samochód, gdyż dojechaliśmy na miejsce. Cieszyłam się, że to się stało, bo bałam się co mogło się wydarzyć w tym samochodzie.
Przed domem jak zwykle znajdował się tłum reporterów. Tym razem doszły do tego jeszcze zapłakane fanki, które martwiły się o Zayn'a. Kiedy wyszedł z samochodu, rozległ się wielki okrzyk szczęścia, wszystkie rzuciły się w jego stronę, a on cierpliwie przytulał je, odpowiadał na pytania i robił sobie z nimi zdjęcia. My korzystając z tego, że uwaga skupiła się na Maliku, udaliśmy się do willi.
Kiedy tylko weszłam do środka, od razu skierowałam się w kierunku swojego pokoju, po czym wzięłam długi prysznic. Wreszcie zmyłam z siebie resztki wczorajszej nocy i dzisiejszego dnia. Potem umalowałam się lekko i założyłam na siebie jeansowe krótkie spodenki i luźną bluzkę. Zeszłam na dół. Byłam głodna, ale nie miałam ochoty jeść. Ogólnie ostatnio mało jadłam. Schudłam. Szukałam wzrokiem Mulata, a ponieważ go nie widziałam, udałam się do jego pokoju. Zapukałam trzy razy i gdy usłyszałam ciche "wejść", uchyliłam drzwi, które zamknęłam za sobą na klucz. Nie chciałam, żeby ktoś nam przeszkodził. Chłopak siedział na łóżku z głową w dłoniach. Kucnęłam przed nim przy łóżku.
- Powiesz mi chociaż dlaczego to zrobiłaś? - spytał prawie niesłyszalnie.
- Bo go kocham. Czy tego chciałam? Oczywiście, że nie. Ale czy można zatrzymać uczucie? Jeżeli kochałam dwie osoby, to co miałam zrobić, tym bardziej, że z wzajemością. Nie umiałam odmówić mu pocałunków, dotyku, uścisku. No bo jak miałam to zrobić.. - powiedziałam.
- Nie wiem co Ci mam teraz odpowiedzieć. - westchnął.
- Wiem co chcesz mi powiedzieć. To koniec. Musimy się rozstać, oczywiście z mojej winy. Mam do Ciebie tylko jeszcze jedną prośbę. - odparłam.
- Jaką?
- Że pomimo to, że nie jesteśmy razem, nadal będziemy przyjaciółmi. Tylko takimi prawdziwymi, bo ludzie zawsze na rozstanie mówią sobie "zostańmy przyjaciółmi", a potem zachowują się tak, jakby się nie znali... - odpowiedziałam smutno.
- Możesz być tego pewna. - powiedział Zayn i nawet lekko się uśmiechnął.
- Dobrze, to ja już lepiej pójdę. - odparłam z uśmiechem, a Malik czule pocałował moje usta.
- Na pożegnanie. - szepnął. Ja tylko uśmiechnęłam się i wyszłam, żeby nie zrobić nic głupiego. Od razu skierowałam się do Hazzy.
- Cześć, mogę? - spytałam otwierając drzwi jego pokoju.
- Ty zawsze. - odpowiedział i spojrzał na mnie tym swoim uwodzicielskim uśmiechem.
- Rozmawiałam z Zayn'em. - odparłam poważnie, a chłopakowi zbladła twarz.
- Ach tak.. Rozumiem. Szczęścia. - powiedział ze smutkiem.
- Ale o czym Ty mówisz?
- O Was.
- Posłuchaj mnie bardzo uważnie. Nie ma Nas. Zerwaliśmy, ale postanowiliśmy nadal się przyjaźnić. Można powiedzieć, że tak jakby mi wybaczył. A to co będzie dalej, zależy teraz od Ciebie. - powiedziałam wbijając w niego wzrok. On momentalnie uniósł brwi i zrobił dziwną minę.
- Czyli chcesz powiedzieć, że teraz będziesz tylko moja i będę mógł Cie bezkarnie przy wszystkich całować i przytulać?
- Tak, tylko bez przesady. - odparłam ze śmiechem. Jednak on po prostu mnie pocałował. Czułam, jak uśmiecha się przez pocałunek. To słodkie. Zastanawiałam się, jak to teraz wszystko będzie, ale przyszłość widziałam w jasnych barwach.




Wiem, że rozdział miał być później, ale chciałam napisać wreszcie takie jakby wyjaśnienie tych ostatnich wydarzeń. Wiem, że jest bardzo krótko i nic się nie dzieje, ale tak miało być, ponieważ dziś zaplanowałam sobie dokładnie co będzie w kolejnych rozdziałach i żebym mogła dalej pisać, musiałam właśnie napisać takie nijakie coś. W następnych będzie się już coś działo :)
Jeżeli chodzi o następny rozdział, to będzie w weekend, lecz jeżeli będzie dużo komentarzy to wcześniej. Dziękuję za wszystkie miłe słowa i wyświetlenia, a tak przy okazji zmieniłam tło bloga, podoba się?

piątek, 15 marca 2013

*Rozdział 19*

*Livia
Stałam przed dużymi dębowymi drzwiami i powtarzałam sobie jeszcze raz w głowie co powiem, gdy już tam wejdę. W końcu się przełamałam i nacisnęłam klamkę. Oczywiście drzwi jak zawsze były otwarte, dziwne że paparazzi jeszcze tego nie wyczaili, tylko przez 24 h na dobę stoją jak kołki pod tą bramą w oczekiwaniu na zdarzenie, które uwiecznią na zdjęciach wywołując kolejny skandal. Skoro już o tym mowa to ostatnio oni naprawdę nie dają mi żyć. Już nawet nie wspominam o moim facebooku czy twitterze, który jest zawalony wiadomościami i zaproszeniami. A reporterzy? Oni cały czas piszą o moim związku z Zayn'em i rzekomym romansie z Hazzą.. No cóż może to i prawda, ale oni nie muszą tego wiedzieć.
W końcu weszłam do środka, a po chwili wszyscy pojawili się na korytarzu i skupili na mnie swój wzrok.
- Zayn wrócił? - zapytałam nie widząc go, czego się obawiałam.
- Nie, nie ma go.. - powiedział Liam drapiąc się nerwowo po karku.
- Ale gdzie Ty byłaś całą noc? - zapytał wreszcie mój tata, po chwili krępującej ciszy.
- Szukałam go, chodziłam tu i tam, myślałam, ale to nie ważne. Dajcie mi znać jak Malik się odezwie, a teraz Harry chodź ze mną na górę, musimy pogadać. - rzekłam skupiając swój wzrok na zaniepokojonej twarzy Loczka.
- Yyy.. Jasne, chodź. - powiedział Harry cicho. Pociągnęłam go za rękę i skierowaliśmy się do mojego pokoju.
- Usiądź. - szepnęłam kiwając głową na łóżko. Styles posłuchał i już po kilku sekundach siedział wpatrując we mnie zielone tęczówki.
- Dlaczego przez całą noc ani razu nie odebrałaś ode mnie telefonu, nie odpisałaś na sms-y? Wiesz jak się o Ciebie bałem? - przemówił Harry, kiedy ja już chciałam rozpocząć swój monolog.
- Nie jestem małą dziewczynką, mam 18 lat, więc mogę robić co chcę i gdzie chcę... - odparłam spokojnie - Boli Cię jeszcze? - zapytałam patrząc na jego spuchniętą wargę.
- Nie boli.. Ale dlaczego Ty dla mnie taka jesteś? - powiedział z nutką żalu w głosie.
- To znaczy jaka? - spytałam nie rozumiejąc.
- Oschła, bez emocji..... i uczuć? - powiedział tak jakby pytając.
- Przestań, to nie tak. Jestem wykończona. Pół nocy łaziłam po całym mieście w poszukiwaniu Zayn'a, a drugie pół przesiedziałam na ławce w parku. - wyjaśniłam.
- Czyli jednak chcesz wrócić do Zayn'a.. - zabrzmiało to bardziej jak stwierdzenie niż pytanie.
- Harry posłuchaj mnie: jesteś wspaniały, kocham Cię, ale... - mówiłam gdy niespodziewanie do pokoju wparował Liam.
- Zayn jest w szpitalu! - krzyknął, a my wytrzeszczyliśmy oczy.
- Jak to? Co mu się stało? - krzyczałam ze strachem.
- Nie mam pojęcia, odpisał wreszcie na sms-a, że jest w szpitalu i podał adres, nic nie wiem, ale skoro napisał sms, to chyba nie jest z nim tak źle..
- Jedziemy tam. - stwierdziłam krótko.
Po 20 minutach wszyscy zebraliśmy się przed domem. Ja z Hazzą wsiedliśmy do mojego auta, a reszta pojechała z  Lou. Siadając za kierownicą zerknąłam w przednie lusterko i dopiero teraz zobaczyłam w jak opłakanym stanie jestem: makijaż rozmazany, strój brudny w błocie, włosy roztargane i jeszcze śmierdziałam szlugami i piwem, którym zostałam oblana wpadając wczoraj na jakiegoś gościa. Wyciągnęłam szybko ze schowka chusteczki i szczotkę do włosów. Prowadząc samochód czesałam włosy i ścierałam z twarzy cały makijaż. Przez cały czas Hazza przyglądał mi się ze zdziwieniem. Po chwili spojrzałam ponownie w lustro - no było dużo lepiej, ale i tak zbyt pięknie to ja nie wyglądałam.
- Hmm.. - westchnął Styles.
- No co? - spytałam.
- Poczekaj.. - powiedział, po czym sięgnął po chusteczkę i delikatnie zbliżając ją do mojej twarzy  zetarł z mojej brody czarną kreskę, której wcześniej nie zauważyłam. Nasze twarze były bardzo blisko i w pewnym momencie Loczuś po prostu wpił się w moje usta, jednak otrząsnęło mnie trąbnięcie samochodu. Szybko spojrzałam na drogę i zorientowałam się, że jadę pod prąd. W mgnieniu oka wróciłam na swój pas i starałam się uspokoić szybko bijące serce.
- Spokojnie kochanie.. - powiedział Harry, który najwyraźniej był bardzo zadowolony z zaistniałej sytuacji i wcale nie obchodziło go to, że mogłam spowodować poważny wypadek. Przeciwnie, po chwili znów się zbliżył i zaczął muskać moją szyję.
- Harry nie mogę się skupić na drodze. - rzekłam karcąc go niemiłym spojrzeniem. Podziałało, bo już po chwili  Hazza odsunął się ode mnie z obrażoną miną. Mimowolnie zaśmiałam się na ten widok. Po chwili zobaczyłam przed nami wielki budynek z napisem "szpital". Zajęłam miejsce na parkingu i obydwoje wyszliśmy z samochodu. Doszliśmy do reszty.
- Uff.. Już myślieliśmy, że nie dojedziecie do tego szpitala, sądząc po tym, co Twój samochód wyprawiał na drodze.. - zaśmiał się Louis.
- Bardzo śmieszne. - skomentowałam z urażoną miną, na co wszyscy się zaśmiali. Potem udaliśmy się do recepcji, aby zapytać o Zayn'a. Gdy miła kobieta powiedziała nam, w której sali leży, wszyscy udaliśmy się  jej kierunku. Gdy byliśmy już pod salą, chciałam wejśc razem z innymi, jednak któś z tyłu pociągnął mnie za rękę i przycisnął mnie do ściany. To oczywiście był mądry Styles. Wyjątkowo czule i namiętnie mnie pocałował i kiedy się już ode mnie odessał rzekł:
- To tak, żebyś podjęła dobrą decyzję przy wyborze. - zrobił swój uwodzicielski uśmiech ukazując przy tym swoje prześliczne dwa dołeczki i pociągnął mnie w stronę sali.
- Co Ci się stało Zayn? - zapytałam ze smutkiem patrząc na Mulata. Wiedziałam, że widział, iż weszłam z Hazzą później, choć nie ukrywam, że podobał mi się ten pocałunek.
- Nic takiego, ktoś mi czegoś dosypał do drinka. - powiedział spokojnie, po czym zwrócił się do Liama: - Payne, wysłałem Ci sms-a, żebyś po mnie przyjechał, a nie żebyście zjawili się tu wszyscy jakby nie wiadomo co mi się stało.. - powiedział z ironią.
- Tatatata, a oni by mnie chyba udusili.. Wiesz jak się wszyscy martwili, kazali mi mówić jak tylko się odezwiesz.. Nie wiedzieliśmy gdzie byłeś, Livia szukała Cię całą nac, wróciła  dopiero rano. - powiedział Liam, a ja skarciłam go wzrokiem. Od razu zrozumiał, że nie powinien tego mówić. Zauważyłam jednak, że na ostatnie słowa Liam'a, twarz Zayn'a przybrała lekko zdziwiony wyraz twarzy, a następnie ozdobił ją nawet lekki uśmiech.
- Hymm.. Serio nie wiedzieliście gdzie jestem? Przecież wszystkie gazety o tym piszą. - powiedział z sarkazmem Malik, rzucając w stronę Liam'a stos gazet, któty leżał na szafce, obok jego łóżka. Zerkneliśmy na pierwsze strony i tak, wszędzie nagłówki: "Tragedia w One Direction - Zayn Malik w szpitalu" itp. Spojrzałam jeszcze na parapet, leżała tam gazeta, której Mulat nam nie podał. Podeszłam bliżej i zerknęłam na artykuł: "Kim jest tajemnicza blondynka, która wezwała pogotowie, a następnie przez cały dzień przesiadywała u niego w szpitalu?". Pod spodem było jeszcze zdjęcie owej dziewczyny gdy podawała go lekarzom z karetki i wchodziła do sali Mulata. No cóż faktycznie tak jak Thomas mowił, była ładna.
- Haloo! Ziemia do Livii! - machał mi hot dogiem przed twarzą nasz wiecznie głody Niall. Tak on zawsze coś jadł, nawet teraz.
- Co? Mowiliście coś? Przepraszam zamyśliłam się.. - odparłam zawstydzona.
- Pytaliśmy, czy Zayn może wrócić samochodem z Tobą i Hazzą, bo u nas jest już komplet. - odparł Louis z chytrym uśmieszkiem, no tak ten bałwam wszystko zaplanował.
- Tak oczywiście. - powiedziałam wymuszając uśmiech. Ja, Harry i Zayn w jednym samochodzie? Czy tylko ja uważam, że to zły pomysł?




Witajcie ponownie :) Chcę Wam powiedzieć, iż postanowiłam, że będę dodawała rozdziały w weekendy czyli najczęściej w piątek, a jak nie będę mogła to w sobotę lub niedzielę. Być może będę pisała nawet dwa, ale to zależy od liczby komentarzy, bo z ich ilości pod ostatnim rozdziałem zadowolona nie jestem, więc kolejny raz zwracam się z prośbą KOMENTUJCIE :) + dziękuję za ponad 3000 wyświetleń.

Poza tym ponownie bardzo dziękuję Monice, która udostępniła mojego bloga na kilku stronkach na facebook'u i dała mi pomysły na dalszy rozdział. Dziękuję również Olivii, z którą wspaniale mi się pisze i która ciągle mi wmawia, że mój blog jest fajny, choć ja tak nie uważam. A skoro już o niej mówię, to tak, ona również prowadzi bloga. Mało tego u niej rozdziały są codziennie. Na tygodniu krótkie i w weekendy długie, więc bardzo go Wam polecam i zachęcam do komentowania, bo to bardzo motywuje do pisania. Oto ten blog: http://opowiadankoz1d.blogspot.com/ :)

I ostatnia sprawa: chcecie byś informowani o rozdziałach?  Jeżeli tak, to napiszcie w komentarzu swój numer gg ;)

piątek, 8 marca 2013

*Rozdział 18*

*Livia
Biegłam w deszczu przez miasto odwiedzając po drodze wszystkie możliwe miejsca, w których mógł być Zayn - bez skutku. W końcu cała zmarznięta i przemoczona weszłam do ulubionego klubu Malika. Przyszłam tu dopiero teraz, ponieważ jest on dosyć daleko od willi i wolałam dla pewności sprawdzić w drodze inne miejsca. Niestety tu również Go nie zastałam. Podeszłam jednak do ochroniarza i wyciągnęłam z portfela zdjęcie Mulata.
- Przepraszam, widział pan może tu tego chłopaka?
- Tak to przecież Zayn. Widziałem Go jakiś czas temu z ładną blondynką przy barze. Niestety nie wiem co było potem, bo szef poprosił, żebym pojechał zawieść mu  jakieś papiery. Z tego co mówił mi Robson, który tu został, była jakaś zadyma.. Więcej nie wiem. - odpowiedział przyjaźnie mężczyzna z plakietką na mundurze z napisem "Thomas".
- A ten Robson, gdzie mogę Go znaleść? - spytałam.
- Niestety wyszedł dziś wcześniej, jakieś nagłe sprawy rodzinne. Z tego co wiem wziął urlop na żądanie. Ale mała nie przejmuj się, Zayn to mój stary dobry kumpel, na tyle ile Go znam to na pewno nie później niż jutro rano się znajdzie. A poza tym tak jak mówię, nie był sam. Swoją drogą uważaj na Niego, bo ta dziewczyna naprawdę była niezła. - powiedział śmiejąc się.
- Dzięki Thomas. - powiedziałam wbijając smutne spojrzenie w plakietkę z Jego imieniem i wyszłam z lokalu.
Te słowa: "widziałem Go z ładną blondynką", "nie był sam", "była niezła" uświadomiły mi to w jak bardzo beznadziejnej i pokręconej sytuacji się znajdowałam. Zrozumiałam wreszcie, że przez cały ten czas myślałam tylko o sobie, a to, że nie chcę ich zranić było tylko zwykła, głupią wymówką. Dlaczego tak sądzę? Otóż ta sytuacja była dla mnie nadzwyczaj korzystna. Wiedziałam, że obydwoje są we mnie zakochani, a ja w nich. Tym sposobem mogłam mieć dwóch facetów jednocześnie i nie widziałam w tym absolutnie nic złego. Na samo wspomnienie przez Blair i Louisa o tym, że mam się z którymś rozstać wpadałam w złość, bo jak to, chcecie mi to odebrać? Przecież mi było piekielnie dobrze. Cały czas miałam kogoś przy sobie. Nigdy mi się nie nudziło, bo oni mają zupełnie inne charaktery, sposoby wyrażania uczuć i dla mnie była to najlepsza droga, którą mogłam wybrać. Sama sobie się teraz dziwie, że nawet przez chwilę nie pomyślałam, że to jest po prostu złe. Niezgodne z jakimikolwiek zasadami etyki i moralności, jak również zwykłej uczciwości. Tak, stoczyłam się. Nieprawdopodne jest dla mnie to, że ja Olivia Jonas mogłam być tak cholernie płytka. Mało tego obwiniałam za to wszystkich dookoła, nawet tatę i mamę! Czas to skończyć. Teraz już wiem, że tak nie może być. Wiem już, z którym z nich chcę być. Chcę być na zawsze.
Kiedy zrozumiałam już co najlepszego uczyniłam, po moich polikach momentalnie zaczęły spływać gorzkie łzy. Przepełniał mnie ogromny ból i żal. Tak bardzo chciałam mieć ich obydwu, że teraz, kiedy tego najbardziej potrzebuję nie ma przy mnie nikogo. Pragnęłam aby wszyscy mi wybaczyli.
Siedziałam na ławce w parku. Nawet nie wiem kiedy tu przyszłam. Przez ostatnie godziny skupiłam się na swoich myślach, a moje nogi szły własną drogą. układałam rozmowy, które przeprowadzę z różnymi osobami po powrocie do domu. Jednak najważniejsze były te dwie. Wiedziałam co chcę z nich uzyskać. Z jednej z nich chcę mieć przyjaciela, a z drugiej chłopaka na zawsze.
W końcu ocknęłam się z tego wiru myśli, ustaleń. Rozejrzałam się dookoła i zorientowałam się, że już ranek. No tak pół nocy szukałam Zayna, a drugie pół przepłakałam i przesiedziałam na ławce. Wyjęłam telefon - była 7:24. Miałam 53 nieodebrane połączenia. Były one od Harry'ego, Miki, Blair, Liam'a, Lou i taty. Było również 27 wiadomości. Wszystkie od Harry'ego. Przepraszał w nich za Louisa, zapewniał, że mnie kocha i takie tam. Postanowiłam wrócić do domu. Wstałam więc z ławki i udałam się w kierunku dobrze znanego mi miejsca.


*Zayn
Powoli otwierałem  oczy. Strasznie bolała mnie głowa, nie wiedziałem gdzie jestem. Dopiero gdy rozejrzałem się zrozumiałam, że znajduję się w sali szpitalnej. Spostrzegłem, że obok łóżku na krześle siedzi ta sama blondynka z dyskoteki.
- Perrie. - wymówiłem cicho.
- O Zayn obudziłeś się wreszcie! - powiedziała z uśmiechem.
- Co ja tu właściwie robię? - spytałem z ogromną ciekawością.
- Ktoś dosypał Ci do drinka silne narkotyki. Dobrze, że lekarze szybko zainterweniowali, bo mogło się różnie skończyć.
- Mniejsza o to. Ty mi lepiej powiedz co tam się wczoraj stało, pamiętam jakieś uderzenie, upadek. Widziałem  tam też Ciebie. - mówiłem z niepokojem.
- Wiesz Zayn, te środki naprawdę były mocne i lekarze mówią, że mogłeś mieć halucynacje.
- Nie to nie były zwidy.. - powiedziałem i w tym momencie dziewczyna pochyliła się nade mną aby poprawić mi poduszkę. Spojrzałem na Jej twarz. Była bardzo ładna. Niestety nie widziałem zbyt wiele, bo uczesała się dziś tak, że grzywka zasłaniała Jej pół twarzy. Postanowiłem polepszyć sobie pole widzenie i delikatnie zbliżyłem dłoń do Jej policzka, po czym odgarnąłem z Jej twarzy grzywkę i zobaczyłem coś, czego się nie spodziewałem. Miała całe spuchnięte oko. Teraz zrozumiałem, to Ją ktoś wczoraj uderzył.
- Kto? - spytałem ze smutkiem patrząc na fioletowe limo.
- Nikt... To nic takiego. Jakiś pijany facet się potknął i niechcący mnie uderzył. Przeprosił mnie, więc nie ma sprawy. - powiedziała, ale widziałem że się czegoś obawia.
- Wiem, że kłamiesz. Perrie powiedz prawdę. - powiedziałem kładąc swoją dłoń na Jej, żeby dodać dzewczynie otuchy.
- To mój chłopak. Zdenerwował się, bo widział jak ze sobą rozmawialiśmy. On jest okropnie zazdrosny. I tak myślę, a właściwie jestem pewna, że te narkotyki to był on. Właściwie on ma z tym problem. Jest narkomanem i alkoholikiem. Wiem, że powiesz, żebym Go zostawiła, ale ja nie mogę. On beze mnie sobie nie poradzi. A to był pierwszy raz naprawdę. - zapewniała, ale ja nie wierzyłem.
- To nie był pierwszy raz, wiem to.
- No dobrze, ale on nie robi tego specjalnie. Zayn miło było Cię poznać i w ogóle, ale muszę już iść. - powiedziała dziewczyna i już chciała wyjśc, ale jeszcze Ją zatrzymałem.
- Perrie?
- Tak?
- Załóż je. - powiedziałem podając jej moje ciemne okulary, który założyłem wczoraj w drodze do klubu, aby nikt mnie nie rozpoznał.
- Jak Ci je oddam? - spytała.
- Przecież wiesz, gdzie mieszkam z chłopakami, a jak nie to sprawdź w internecie. - powiedziałem i puściłem Jej oczko. W tym momencie weszła pielęgniarka z wyrzutami, że blondynka nie powiedziała Jej, że się obudziłem, po czym wyprosiła Ją z sali i zaczęła mi robić różne badania.




A więc pojawiła się nowa postać:
Perrie Edwards



Dziękuję za wszystkie miłe komentarze i wyświetlenia. Najbardziej jednak chciałam podziękować dziewczynie, która napisała do mnie na gg i od pierwszego dnia, w którym zawiesiłam bloga bardzo mnie wspierała i pomagała w jego promowaniu. Dziękuję:**
Piszcie śmiało swoje uwagi, pytania - co chcecie :) Tak więc komentujcie :P


Rozdział dodałam dziś w ramach takiego malutkiego prezentu z okazji dnia kobiet. Więc skoro już przy tym jesteśmy to tak:

Chciałam złożyć wszystkim dziewczynom czytającym tego bloga i nie tylko nalepsze życzenia z okazji Dnia Kobiet.
Życzę Wam spełnienia wszystkich najskrytszych marzeń, szczerych przyjaciół, dużo, dużo miłości ze strony chłopaków i oczywiście spotkania One Direction.
Wszystkiego dobrego dziewczyny :**


wtorek, 5 marca 2013

*Rozdział 17*

*Livia

W drzwiach zobaczyłam..... Miki!
- Eee to Ty? To znaczy nie chodzi o to, że nie chce Cię widzieć, ale wiesz, nie spodziewałam się.... - powiedziałam naprawdę zaskoczona.
- Co za miłe powitanie, nie ma co... Zresztą w sumie czego ja się spodziewałam? Olivia, nie przyszłam tu bez powodu, chcę pogadać, szczerze. - powiedziałam siadając obok mnie na łóżku.
- No okej, masz rację, sorry.
- Nic się nie stało, zaraz Ty płakałaś! - powiedziała oskarżycielsko.
- Nie prawda.
- Prawda, przecież widzę, co się stało?
- Nic szczególnego, a poza tym chciałaś pogadać, tak? Więc mów. - burknęłam niezbyt miło.
- Dobra, spokojnie.. Przyszłam tu, bo chcę, żeby było jak dawniej. - powiedziała nagle.
- Tęskniłam. - odpowiedziałam. Nie chciałam dalszych rozmów w stylu: "wszystko to moja wina, nie chciałam, wybaczysz mi itp." A poza tym to prawda, tęskniłam za moją kochaną Myszką Miki.
- Wow! Szybko poszło, ja tu godzinami myślałam co Ci powiedzieć, a Ty od razu konkretnie i wiesz, ja też tęskniłam. - powiedziała, po czym się przytuliłyśmy.
Następnie odbyła się dłuuuuuga rozmowa. Być może byłyśmy tak jakby pokłócone, ale ufałyśmy sobie, więc opowiedziałyśmy sobie. Ona mnie przeprosiła za to, że wtedy powiedziała Hazzie o udawanym związku z Zayn'em, powiedziała mi o Niej i Lou i ja też powiedziałam Jej WSZYSTKO.
- Uważam, że powinnaś.. - zaczęła mówić, po tym jak opowiedzialam Jej o sprawie z chłopakami, ale wtedy ktoś wszedł do pokoju.
- Cześć kochanie.... o  Mike? - zdziwił się Zayn, tak to on przyszedł i bezczelnie przerwał Nam rozmowę.
- Tak, tak to ja we własnej osobie, ale i tak już wychodzę, bo musicie porozmawiać. - palnęła Miki.
- Musimy? - powiedzieliśmy równo z Malikiem.
- Tak, musicie. - odpowiedziała i wyszła, a ja miałam ochotę Jej przywalić, bo miała rację.
- Gdzie byłaś cały dzień? - zapytał Mulat.
- W domu.
- Szukałem Cię.
- Chyba nie jesteś zazdrosny.
- Ależ oczywiście, że jestem, każdy by był na moim miejscu.
- Naprawdę? Hmm.. Ale nie każdy może mnie mieć. - powiedziałam, a on pociągnął mnie na łóżko, po czym zaczął mnie całować. Co jak co, ale całować to on umie. Jedyne co mnie dziwiło to to, że on zawsze był ciepły, niczym Jackob ze  "Zmierzchu", ale to było fajne, nawet bardzo. Spojrzałam na Niego, a on jeździł czubkiem nosa po moim brzuchu, a następnie pojechał wyżej i powąchał mnie (!?). Zauważyłam, że skrzywił mine, dziwnie to wyglądało, tak jakby coś poczuł..
- Byłaś u Harry'ego! - powiedział wstając.
- Tak i co z tego, mieszkamy razem. - odpowiedziałam.
- To już nie pierwszy raz...
- O co Ci chodzi Zayn?
- O to, że nie wiem co Ty musisz z Nim robić, że ciągle czuję od Ciebie Jego perfumy! - krzyknął, a ja się po prostu zmazałam. To mi do głowy nie przyszło.
- Zayn, między nami nic nie ma, przyjaźnimy się, więc czasem pożyczy mi swoją bluzę, obejmie mnie po przyjacielsku, więc pewnie stąd ten zapach.. Tylko na Tobie mi zależy, bo... Cię kocham. - jedyne co było prawdą w tym zdaniu, to te dwa ostatnie słowa.
- Livia, ja Ciebie też kocham, nie mówiłaem Ci tego, bo nie chciałem naciskać, bo Ty przecież nikomu tego jeszcze nie powiedziałaś.. Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy, że jestem tym pierwszym. - powiedział, po czym wtulił się we mnie i oparł głowę na mojej klatce piersiowej. Patrzyłam na Niego ze łzami, bo tak Go kłamałam, a on we wszystko wierzył. Po jakimś czasie spostrzegłam, że śpi.
- Szkoda, że gdybyś znał prawdę o Harry'm, to już byś mnie tak nie kochał. - szepnęłam patrząc na Jego zamknięte oczy, po czym położyłam Go delikatnie na łóżku i wyszłam z pokoju.


*Zayn

Słyszałem. Udawałem, że śpię. Miałem rację. Zdradza mnie. Po co mi mówi, że mnie kocha. Kłamie. Wstałem z łóżka i zacząłem nerwowo chodzić po Jej pokoju. Starałem się opanować. Nie umiem. Wybiegłem z Jej pokoju i niestety wpadłem na Nią i Hazzę. Spojrzałem na Nią wzrokiem "słyszałem wszystko", po czym ona do mnie podbiegła i próbowała coś wyjaśniać. Odepchnąłem Ją tak, że upadła na ścianę, po czym dowalił się Harry, że to nie tak jak myślę, ale w odpowiedzi dostał moją pięść na swojej twarzy. Po chwili leżał z zakrwawioną twarzą na podłodze, a pośrodku Nas stała zdezorientowana i przestraszona Olivia. Na górze zjawili się chłopcy.
- Zayn, co Ty zrobiłeś Harry'emu!? - krzyknął Liam.
- Mógł się trzymać z daleka od MOJEJ dziewczyny! - krzyknąłem, po czym zabierając po drodze buty wybiegłem z domu.
Udałem się do klubu. Chciałem się tam po prostu upić i zapomnieć o wszystkim. Usiadłem przy barze, zamówiłem dwa drinki, żebym miał na potem, ale po chwili zauważyłem obok siebie uroczą blondyneczkę w lekko pokręconych włosach. Wyglądała na fajną, więc podsunąłem Jej drinka. Zaczeliśmy rozmawiać, ale ona była bardzo skrępowana. Mimo to trochę się poznaliśmy. W pewnej chwili powiedziała:
- Przepraszam Cię Zayn, ale muszę już iść. - odeszła. Odprowadzałem Ją wzrokiem. Zatrzymała się w grupce ludzi. Odwróciłem się i wziąłem łyka mojego drinka, po czym zaczęło kręcić mi się w głowie. Spojrzałem na blondynkę. Zobaczyłem obok Niej jakiegoś chłopaka, ktoś kogoś uderzył, chciałem wstać, dalej  nastała ciemność.

*W tym samym czasie w domu.

*Livia

Zayn'owi odbiło. Ja naprawdę się Go bałam. Wszyscy pytali mnie się co się stało, ale nic nie mówiłam. Poszłam z Loczkiem do pokoju. Miał rozciętą wargę i spuchnięty nos, z którego leciała krew. Opatrzyłam Go. Przez cały czas patrzył mi w oczy. I jak tu Go nie kochać. Nawet z obitą twarzą wygląda wspaniale.
Po chwili do pokoju wszedł Louis i zakluczył drzwi.
- Cześć, możecie mi to wyjasnić? - zapytał. Zastał Nas w kiepskiej sytuacji. Opatrywałam Go, więc Nasze twarze były naprawdę blisko.
- Co chcesz wiedzieć... Ałć.. - syknął Harry, gdy przemywałam mu twarz wodą.
- Dlaczego nie powiedziałeś mi o Tobie i Livii, przecież się przyjaźnimy? - mówił z wyrzutem Lou.
- Przepraszam, ale Ty byłeś zajęty Miki i w ogóle to nie jest takie proste. - odpowiedział.
- U mnie i Miki wszystko w porządku. A co do Was to co w tym trudnego? Livia rostaje się z Zayn'em i jest z Harry'm, tak? - zapytał Louis, po czym obydwoje z Loczkiem spojrzeli na mnie w oczekiwaniu na odpowiedź. Miałam zerwać z Zayn'em? Takiego scenariuszu nie planowałam.
- Nie. - powiedziałam, a oni wytrzeszczyli oczy.
- Jak to nie? - spytali zdziwieni.
- Po prostu nie! Kocham Go, nie rozumiecie tego!? - krzyknęłam i wyszłam. Zabrałam kurtkę, buty i udałam się na miasto, żeby znaleźć Malika.




Wróciłam :) Jak rozdział? Dziękuję wszystkim, którzy mnie wspierali :* Proszę Was, komentujcie, bo chcę wiedzieć ile Was zostało :> Postaram się, żeby teraz rozdziały były w miarę często i regularnie, więc do zobaczenia ^^