- Więc tamtego wieczoru... Poczekaj, wiesz zacznę może od początku. - powiedziała Blair, a ja kiwnęłam twierdząco głową.
- Tak by było najlepiej. - dopowiedziałam i podkuliłam nogi pod brodę.
- Więc tamtego dnia rano, jak co tydzień od momentu kiedy pierwszy raz, no wiesz.. - poruszyła znacząco brwiami, a ja uśmiechnęłłam się kiwając głową.
- No to, jak co tydzień, zrobiłam sobie test ciążowy.. I wtedy zobaczyłam te pieprzone dwie kreski! Poszłam jeszcze do lekarza i okazało się, że jestem w 10 tygodniu ciąży, rozumiesz? Powiesz mi, jak to możliwe, skoro robiłam te cholerne testy!? A tymczasem okazuje się, że od ponad dwóch miesięcy noszę w sobie jak to powiedział lekarz "w pełni zdrową dziewczynkę, tatuś na pewno się ucieszy". I co ja mogłam zrobić? Na dodatek kiedy zapytałam się o usunięcie ciąży, to lekarz odparł, że już za późno, bo dziecko szybko się rozwija... Nie wiedziałam co zrobić, unikałam Niall'a. Nie mogłam go urodzić. W końcu tego wieczoru zamierzałam powiedzieć mu o ciąży.. Poruszyłam temat dzieci i zanim zdąrzyłam mu cokolwiek powiedzieć, on zaczął mi mówić, jak to bardzo chciałby mieć dziecko, rozumiesz? Zdenerwowałam się na niego, jeszcze nic nie wiedział, a już gadał takie rzeczy, przecież on nigdy nie zgodziłby się, żebym na przykład oddała to dziecko. Jedynym rozwiązaniem było to, żeby nie dowiedział się o ciąży. Wtedy przypomniałam sobie o starym znajomym, który ma w Berlinie bar. Chociaż przypomina to bardziej jakąś pijacką melinę, ale wiesz, że ja zdecydowanie wolę coś takiego, niż eleganckie restauracje.. Więc poszłam do niego i opowiedziałam mu moją sytuację. On gdzieś wyszedł i po jakiejś godzinie przyniósł mi strzykawkę z jakimś białym płynem. Wiedziałam, że to nic normalnego, ale Rich nigdy mnie nie zawiódł, więc posłuchałam go i po chwili zamknęłam się w kabinie łazienkowej, gdzie wstrzyknęłam sobie wszystko w żyłę. Po jakiś 10 minutach poczułam ogromny ból w brzuchu. Urodziłam dziecko, choć właściwie była to tylko mała kulka i mnóstwo krwi. Logiczne było, że jest martwe, ale po chwili przyszedł Rich, zabrał je i powiedział, że się tego pozbędzie. To dziwne, wiem, ale poczułam ogromną ulgę, że już mam ten problem z głowy. Mimo to, zrozumiałam wtedy, że ja i Niall nigdy nie będziemy szczęśliwi, bo ja nie zostanę jego żoną, nie urodzę mu dzieci i nie będę przesiadywała z nim wieczorami przy kominku w naszym przytulnym domku... - kończyła ocierając pojedyńczą łzę, która spłynęła po jej policzku. Nie wiedziałam co mam jej powiedzieć. Było mi ciężko, bo z jednej strony to co zrobiła, było straszne, ale z drugiej strony od początki wiedziałam, że Blair nie jest typem żony i matki, ale mimo to była wspaniałą przyjaciółką. Przytuliłam ją.
- To.. była Twoja decyzja. Nie chcę Cię oceniać, ale obiecaj mi, że powiesz Niall'owi. - powiedziałam w końcu po dłuższej chwili milczenia.
- Obiecuję, ale na razie pozwól mi u siebie zostać i nie mówmy o tym, dobrze? - zapytała, a ja kiwnęłam twierdząco głową. Po jakimś czasie zauważyłam, że zasnęła. Nie wiedziałam co z sobą zrobić. W końcu sięgnęłam po paczkę papierosów i wyszłam z pokoju w celu udania się na duży balkon, który był używany, jako palarnia. Z uwagi na to, że było już około 1 w nocy, na korytarzu było bardzo cicho. Myślałam, że będę sama, ale gdy dochodziłam do wejścia na balko, zobaczyłam Perrie rozmawiającą przez telefon. Zaczęłam przysłuchiwać się rozmowie.
- No rano misiek, przecież Ci mówiłam. - powiedzia ze śmiechem Blondynka.
- Zayn? No przestań! Ten bałwan uwierzy mi we wszystko, tak ja reszta tych idiotów. No oczywiście z wyjątkiem tej małpy, ale wiesz, ona nie jest dla mnie żadnym zagrożeniem.. - mówiła szyderczym głosem, a ja słuchałam z coraz większym zaciekawieniem.
- No tak, trzymamy się tego drugiego, wiesz tak będzie najlepiej, wszystko wyjaśnię i będzie spokój. Kasa jest, także wiesz wszystko jest zgodne z planem.
- Ja Ciebie też, bardzo, no papa. - powiedziała jeszcze i rozłączyła się.
Szybko schowałam się za ścianą, a Perrie po chwili opuściła balkon i udała się w stronę pokoju. Teraz to ja na niego weszłam. Sięgnęłam do kieszeni po papierosa. Dawno nie paliłam, ale był dziwny dzień i musiałam go jakoś odreagować. Poza tym to pomaga mi się skoncentrowa, a ja cały miałam w głowie rozmowę Blondynki. Zastanawiałam się, o co tym razem może jej chodzić.
- Jeszcze tego nie rzuciłaś? - usłyszałam nagle nad uchem męski, ciepły głos Zayn'a. Przestraszyłam się trochę, na co on się uśmiechnął.
- Jak widać, Ty też. - stwierdziłam oskarżycielsko patrząc, jak odpala papierosa.
- Nałóg. - stwierdził i oparł się rękami o barierkę obok mnie.
- Jesteś dziś dziwny, zdecydowanie za miły. - wywnioskowałem. Miałam ku temu solidne podstawy, gdyż przez ostatni czas bardzo rzadko rozmawialiśmy, a poza tym wszystkie rozmowy kończyły się kłótniami.
- Miałem dziś po prostu dobry dzień... Ty też teraz będziesz miała przyjemniejsze dni, Perrie wyjeżdża na dwa tygodnie do domu, do mamy. - powiedział. Zdziwiło mnie to. Odniosłam wrażenie, jakby wiedział o sytucji pomiędzy nami.
- Przecież Perrie jest dla mnie taka miła i sympatyczna. - powiedziałam ironicznie.
- Przestań, przy mnie nie musisz udawać.. Wiem, co się tu dzieje. - powiedział, a mnie zatkało.
- Wiesz?! I nic z tym nie zrobiłeś? - spytałam zaskoczona.
- Na początku nie wierzyłem, ale potem.. tych sytuacji było za dużo. - odpowiedział spokojnie.
- I nic z tym nie zrobiłeś? - spytałam ponownie niedowierzając.
- Livia sorry, ale to Ty mnie zdradzałaś.. No musisz za swoje zapłacić poza tym jesteś dorosła, a Perrie za darmo nic Ci nie zrobiła. - odparł. I znowu czułam się głupio. Ilekroć ktokolwiek wspomniał o tej sytuacji z chłopakami, czułam dziwne ściskanie w żołądku. Teraz bardzo żałowałam tego incydentu z Harry'm. On mnie nie kochał i wydaje mi się, że ja go też nie. Co zwykłe zauroczenie może zrobić z człowiekiem?

- Przestań.
- Dlaczego? - zapytałam lekko zirytowana tym, że mój zamiar pocałowania go nie wyszedł.
- Bo ja w przeciwieństwie do Ciebie nie zamierzam nikogo zdradzać. - odrzekł spokojnie i odszedł. Stanęłam jak kołek na środku tego balkonu i zrozumiałam, co chciałam przed chwilą zrobić.
Dzisiaj krótko. Planowałam co prawda w tym rozdziale zrobić jeszcze jedną bardzo istotną rzecz, ale uznałam, że lepiej będzie jeśli poświęce jej oddzielny rozdział, więc jest tyle. Tak więc zagadka Blair rozwiązana. Praktycznie wszystcy zgadliście, że chodzi o dziecko, aczkolwiek aborcja to nie była ;P Dziękuję bardzo za wszystkie miłe słowa pod poprzednim rozdziałem :) Jeżeli chodzi o następny, to nie wykluczam, że dodam go wcześniej, ale to wtedy, jak będzie dużo komentarzy :)
Miazga *.* .Noooo niech w końcu zayn ją pocałuje !
OdpowiedzUsuńsuper rozdział ! i proszę niech Zayn nie wraca do tej idiotki Livi ! jest zbyt samolubna -,-
OdpowiedzUsuńsuper rozdział :P aż mi się coś zrobiło jak opisałaś to co zrobiła Blair :P a tak przy okazji : http://dekadaonedirection.blogspot.com/ hehe :)
OdpowiedzUsuńsuper super :))
OdpowiedzUsuńFajny rozdzial jestem ciekawa nastepnego :D szybko dodawaj :D ;*
OdpowiedzUsuńsuper! mam nadzieje ze niedługo wyjsaśni się z Perrie
OdpowiedzUsuńAww świetny zresztą jak zawsze :) Mam nadzięję, że wszystko się ułozy i Zayn zerwie z tą oszustka -.- dawaj szybko nastepny bo juz nie mogę sie doczekac :) ./ Monika
OdpowiedzUsuńSupcio :) czekam nn ;p
OdpowiedzUsuńAle się zdenerwowalam czytając to. szlag mnie trafia z ta Perri wrrrr
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwoscia na next ;D
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Liebster Award na moim blogu! Więcej informacji na moim blogu! http://opowiadankoz1d.blogspot.com/ - Pozdrawiam Livia
OdpowiedzUsuńDziękuję :*
Usuń