piątek, 8 marca 2013

*Rozdział 18*

*Livia
Biegłam w deszczu przez miasto odwiedzając po drodze wszystkie możliwe miejsca, w których mógł być Zayn - bez skutku. W końcu cała zmarznięta i przemoczona weszłam do ulubionego klubu Malika. Przyszłam tu dopiero teraz, ponieważ jest on dosyć daleko od willi i wolałam dla pewności sprawdzić w drodze inne miejsca. Niestety tu również Go nie zastałam. Podeszłam jednak do ochroniarza i wyciągnęłam z portfela zdjęcie Mulata.
- Przepraszam, widział pan może tu tego chłopaka?
- Tak to przecież Zayn. Widziałem Go jakiś czas temu z ładną blondynką przy barze. Niestety nie wiem co było potem, bo szef poprosił, żebym pojechał zawieść mu  jakieś papiery. Z tego co mówił mi Robson, który tu został, była jakaś zadyma.. Więcej nie wiem. - odpowiedział przyjaźnie mężczyzna z plakietką na mundurze z napisem "Thomas".
- A ten Robson, gdzie mogę Go znaleść? - spytałam.
- Niestety wyszedł dziś wcześniej, jakieś nagłe sprawy rodzinne. Z tego co wiem wziął urlop na żądanie. Ale mała nie przejmuj się, Zayn to mój stary dobry kumpel, na tyle ile Go znam to na pewno nie później niż jutro rano się znajdzie. A poza tym tak jak mówię, nie był sam. Swoją drogą uważaj na Niego, bo ta dziewczyna naprawdę była niezła. - powiedział śmiejąc się.
- Dzięki Thomas. - powiedziałam wbijając smutne spojrzenie w plakietkę z Jego imieniem i wyszłam z lokalu.
Te słowa: "widziałem Go z ładną blondynką", "nie był sam", "była niezła" uświadomiły mi to w jak bardzo beznadziejnej i pokręconej sytuacji się znajdowałam. Zrozumiałam wreszcie, że przez cały ten czas myślałam tylko o sobie, a to, że nie chcę ich zranić było tylko zwykła, głupią wymówką. Dlaczego tak sądzę? Otóż ta sytuacja była dla mnie nadzwyczaj korzystna. Wiedziałam, że obydwoje są we mnie zakochani, a ja w nich. Tym sposobem mogłam mieć dwóch facetów jednocześnie i nie widziałam w tym absolutnie nic złego. Na samo wspomnienie przez Blair i Louisa o tym, że mam się z którymś rozstać wpadałam w złość, bo jak to, chcecie mi to odebrać? Przecież mi było piekielnie dobrze. Cały czas miałam kogoś przy sobie. Nigdy mi się nie nudziło, bo oni mają zupełnie inne charaktery, sposoby wyrażania uczuć i dla mnie była to najlepsza droga, którą mogłam wybrać. Sama sobie się teraz dziwie, że nawet przez chwilę nie pomyślałam, że to jest po prostu złe. Niezgodne z jakimikolwiek zasadami etyki i moralności, jak również zwykłej uczciwości. Tak, stoczyłam się. Nieprawdopodne jest dla mnie to, że ja Olivia Jonas mogłam być tak cholernie płytka. Mało tego obwiniałam za to wszystkich dookoła, nawet tatę i mamę! Czas to skończyć. Teraz już wiem, że tak nie może być. Wiem już, z którym z nich chcę być. Chcę być na zawsze.
Kiedy zrozumiałam już co najlepszego uczyniłam, po moich polikach momentalnie zaczęły spływać gorzkie łzy. Przepełniał mnie ogromny ból i żal. Tak bardzo chciałam mieć ich obydwu, że teraz, kiedy tego najbardziej potrzebuję nie ma przy mnie nikogo. Pragnęłam aby wszyscy mi wybaczyli.
Siedziałam na ławce w parku. Nawet nie wiem kiedy tu przyszłam. Przez ostatnie godziny skupiłam się na swoich myślach, a moje nogi szły własną drogą. układałam rozmowy, które przeprowadzę z różnymi osobami po powrocie do domu. Jednak najważniejsze były te dwie. Wiedziałam co chcę z nich uzyskać. Z jednej z nich chcę mieć przyjaciela, a z drugiej chłopaka na zawsze.
W końcu ocknęłam się z tego wiru myśli, ustaleń. Rozejrzałam się dookoła i zorientowałam się, że już ranek. No tak pół nocy szukałam Zayna, a drugie pół przepłakałam i przesiedziałam na ławce. Wyjęłam telefon - była 7:24. Miałam 53 nieodebrane połączenia. Były one od Harry'ego, Miki, Blair, Liam'a, Lou i taty. Było również 27 wiadomości. Wszystkie od Harry'ego. Przepraszał w nich za Louisa, zapewniał, że mnie kocha i takie tam. Postanowiłam wrócić do domu. Wstałam więc z ławki i udałam się w kierunku dobrze znanego mi miejsca.


*Zayn
Powoli otwierałem  oczy. Strasznie bolała mnie głowa, nie wiedziałem gdzie jestem. Dopiero gdy rozejrzałem się zrozumiałam, że znajduję się w sali szpitalnej. Spostrzegłem, że obok łóżku na krześle siedzi ta sama blondynka z dyskoteki.
- Perrie. - wymówiłem cicho.
- O Zayn obudziłeś się wreszcie! - powiedziała z uśmiechem.
- Co ja tu właściwie robię? - spytałem z ogromną ciekawością.
- Ktoś dosypał Ci do drinka silne narkotyki. Dobrze, że lekarze szybko zainterweniowali, bo mogło się różnie skończyć.
- Mniejsza o to. Ty mi lepiej powiedz co tam się wczoraj stało, pamiętam jakieś uderzenie, upadek. Widziałem  tam też Ciebie. - mówiłem z niepokojem.
- Wiesz Zayn, te środki naprawdę były mocne i lekarze mówią, że mogłeś mieć halucynacje.
- Nie to nie były zwidy.. - powiedziałem i w tym momencie dziewczyna pochyliła się nade mną aby poprawić mi poduszkę. Spojrzałem na Jej twarz. Była bardzo ładna. Niestety nie widziałem zbyt wiele, bo uczesała się dziś tak, że grzywka zasłaniała Jej pół twarzy. Postanowiłem polepszyć sobie pole widzenie i delikatnie zbliżyłem dłoń do Jej policzka, po czym odgarnąłem z Jej twarzy grzywkę i zobaczyłem coś, czego się nie spodziewałem. Miała całe spuchnięte oko. Teraz zrozumiałem, to Ją ktoś wczoraj uderzył.
- Kto? - spytałem ze smutkiem patrząc na fioletowe limo.
- Nikt... To nic takiego. Jakiś pijany facet się potknął i niechcący mnie uderzył. Przeprosił mnie, więc nie ma sprawy. - powiedziała, ale widziałem że się czegoś obawia.
- Wiem, że kłamiesz. Perrie powiedz prawdę. - powiedziałem kładąc swoją dłoń na Jej, żeby dodać dzewczynie otuchy.
- To mój chłopak. Zdenerwował się, bo widział jak ze sobą rozmawialiśmy. On jest okropnie zazdrosny. I tak myślę, a właściwie jestem pewna, że te narkotyki to był on. Właściwie on ma z tym problem. Jest narkomanem i alkoholikiem. Wiem, że powiesz, żebym Go zostawiła, ale ja nie mogę. On beze mnie sobie nie poradzi. A to był pierwszy raz naprawdę. - zapewniała, ale ja nie wierzyłem.
- To nie był pierwszy raz, wiem to.
- No dobrze, ale on nie robi tego specjalnie. Zayn miło było Cię poznać i w ogóle, ale muszę już iść. - powiedziała dziewczyna i już chciała wyjśc, ale jeszcze Ją zatrzymałem.
- Perrie?
- Tak?
- Załóż je. - powiedziałem podając jej moje ciemne okulary, który założyłem wczoraj w drodze do klubu, aby nikt mnie nie rozpoznał.
- Jak Ci je oddam? - spytała.
- Przecież wiesz, gdzie mieszkam z chłopakami, a jak nie to sprawdź w internecie. - powiedziałem i puściłem Jej oczko. W tym momencie weszła pielęgniarka z wyrzutami, że blondynka nie powiedziała Jej, że się obudziłem, po czym wyprosiła Ją z sali i zaczęła mi robić różne badania.




A więc pojawiła się nowa postać:
Perrie Edwards



Dziękuję za wszystkie miłe komentarze i wyświetlenia. Najbardziej jednak chciałam podziękować dziewczynie, która napisała do mnie na gg i od pierwszego dnia, w którym zawiesiłam bloga bardzo mnie wspierała i pomagała w jego promowaniu. Dziękuję:**
Piszcie śmiało swoje uwagi, pytania - co chcecie :) Tak więc komentujcie :P


Rozdział dodałam dziś w ramach takiego malutkiego prezentu z okazji dnia kobiet. Więc skoro już przy tym jesteśmy to tak:

Chciałam złożyć wszystkim dziewczynom czytającym tego bloga i nie tylko nalepsze życzenia z okazji Dnia Kobiet.
Życzę Wam spełnienia wszystkich najskrytszych marzeń, szczerych przyjaciół, dużo, dużo miłości ze strony chłopaków i oczywiście spotkania One Direction.
Wszystkiego dobrego dziewczyny :**


5 komentarzy:

  1. Nie ma za co :** rozdział superr :d już nie mogę doczekać sie następnegoo *,*mam nadzieje ze Livia wybrała Loczusia :ddd / Monikaa

    OdpowiedzUsuń
  2. boskiee *.* awwww ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. czekam na kolejny. a ten? boooski *.* / Olii .

    OdpowiedzUsuń
  4. najlepszy blog z trzech które czytam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jesteś mega ! *.* już dawno dąłączyłam się do obserwatorów ! Kocham twoje opowiadanie ! no i jeśli masz czas to zajrzyj do mnie :) http://opowiadankoz1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń